poniedziałek, 21 lipca 2014

Ważne, ważne!!

Hejka. Jak wszyscy widzą, jest piękna pogoda, a mi od tej pogody staje się niedocukrzenie i często nie mogę się skupić na pisaniu. Tak, też mam cukrzycę.
  Przez te niedocukrzenie też mylę litery i tworzę nowe wyrazy, np. zamiast napisania "Mógł mi pomóc, ale nie, wolał pomóc Veronie!" to powstaje "Mqgi ml pqmqc, ela nla, wqiei pomóc Veronie!" , więc... Muszę czytać rozdział od początku i poprawiać od nowa.
   Ostatnio coraz bardziej jestem zmęczona tym słońcem. Głowa boli, gorąco, a nad wodę daleko, aż cały kilometr! :P
    Stwierdziłam, że te opowiadanie nie ma ładu i składu, więc trochę nad nim popracuję.
    Przejdźmy do sedna- ZAWIESZAM OPOWIADANIE NA TYDZIEŃ!!!! 
Życzcie mi powodzenia! 
Buziaki ;** 

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 4.

     Wpadłam do mieszkania i na szyję rzuciła mi się Julia.
-Debilu! Czemu mi nic nie mówiłaś!?- skarciła mnie.
-No taa… A było tak fajnie, gdy mnie całował…- udałam, że się z nim całowałam.
-I jeszcze się z nim całowałaś!?- skakała po całym mieszkaniu.
-Ogar!- wydarłam się na nią.- Nie całowałam się z nim! Tylko wpadłam w jego ramiona i trochę tak postaliśmy, ale oczywiście ktoś musiał zadzwonić i powiedzieć, że jest pod moim mieszkaniem!- odpowiedziałam lekko zdenerwowana.
-Masz jego numer?- spytała stając z rękoma założonymi na biodrach.
-Nie…- odpowiedziałam smutno.
-To leć na te miejsce!- popchnęła mnie w stronę drzwi, a ja               wybiegłam z mieszkania. Oczywiście wpadłam na Nowakowskiego przed klatką schodową.
-Em… Sorry.- wydukałam i znowu się zarumieniłam.
-Oj no weź!- krzyknął.- Znowu się rumienisz!
-No sorry no!- odkrzyknęłam.- Chodź na lody…- wzięłam go za rękę.  Poprowadziłam go do najlepszej lodziarni w mieście. –Jakie chcesz lody?- spytałam.
-Ja stawiam.- odpowiedział i wyciągnął portfel.
-Nie. Ja stawiam za bilety i za wczorajszy deser!- tupnęłam nogą.- Dwa lody czekoladowe.-powiedziałam, gdy nadeszła nasza kolej.
-Osiem złotych.-odpowiedziała kasjerka. Szybko na „tacę” położyłam sumę pieniędzy.
-Na następny raz ja stawiam!- powiedział Piotr, a ja się zaczęłam śmiać zwracając na siebie uwagę przechodniów.
     Kilka osób poprosiło Piotra o autograf i zdjęcie. Ja stałam z boku i się uśmiechałam. Proszono mnie o zrobienie zdjęcia. Piotr się śmiał do mnie albo cały czas coś do mnie mówił.
-Klaudia… A ta Julia to ładna jest?- spytał, a ja popatrzyłam na niego z wielkimi oczami.- Bo Bartek się z Natalią rozstał…- podrapał się po głowie.
-No ładna, ładna… Ale wczoraj jeszcze w Studiu było jak Bartek się z Natą całował…- powiedziałam.
-Ale po tym się rozstali…- odpowiedział. Dalej szliśmy w ciszy.
-Wejdziesz?- spytałam przed klatką schodową. Przepuściłam Piotra, a ten mnie objął w talii i zaczął namiętnie całować.
-Przepraszam Klaudia…- wyszeptał i wybiegł z klatki.
   Do mieszkania wróciłam rozbita. Klucze rzuciłam na półkę, zdjęłam buty i wrzuciłam do szafki. Wbiegłam do małej sypialni i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Julia cały czas pukała do drzwi, ale ja nie odpowiadałam. Usiadłam w kącie z twarzą schowaną w dłoniach. Czemu ja płaczę? Chyba z obawy, że już więcej go nie zobaczę…
-Ogarnij się. Nie płacz. Bądź silna. Taki facet rozbił dziewczynę, która nie płakała z powodu cukrzycy?- szeptałam sama do siebie.
-Klaudia do Matki Boskiej Częstochowskiej! Otwórz te cholerne drzwi albo je wywarzę!- krzyczała Julia pod drzwiami.
   W obawie, że Julia zrobi wszystko wstałam i powolnym krokiem podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. Płakałam w jej długie włosy.
-Co się stało?- spytała, gdy się trochę uspokoiłam.
-Całowaliśmy się, a potem uciekł…- wyszeptałam.- I ja nie płaczę z tego powodu, że uciekł, ale z tego powodu, że już go więcej może nie zobaczę…- powiedziałam trochę głośniej i usiadłam na łóżku.
-A numer?- pokręciłam głową.
       Znowu nie wzięłam. Dochodziła dziewiętnasta. Mój rytuał; cukier, insulina, jedzenie.
-A ciebie to nie boli?- spytała Julia, gdy wbiłam sobie insulinę w udo.
-Czasami…- mruknęłam. Zalałam płatki i poszłam przed telewizor i zaczęłam oglądać powtórkę wczorajszego meczu.
-Nie bądź taka przygaszona. Gdy się nie uśmiechasz to wszystko wokół staje się inne. Ciemniejsze. Uśmiechnij się!- powiedziała Julia zasłaniając mi telewizor.- Po to przyjechałam, abyś nie chodziła smutna!
-Odejdź z tego telewizora, bo Pit serwuje!!- wydarłam się na nią.
    Oglądam sobie ze spokojem mecz, a tu nagle pojawia się moja postać, która robi sobie zdjęcie na tle siatkarzy, a potem uśmiecha się do kamery. Ale siara!
-Ahahahahahah!- śmiała się Julia.
-Spadaj.- uderzyłam ją poduszką w ramię.
    Zasnęłam przed telewizorem i obudziłam się o czwartej. O szóstej miałam już być w biurze, dlatego postanowiłam, że nałożę bluzę z kapturem, czarne rurki i szpilki z niebieską podeszwą.
-A ty co tak latasz?- spytała zaspana Julia z nieogarniętymi włosami.
-Do pracy mam na szóstą.- odpowiedziałam.
-A która jest?- spytała ziewając.
-Teraz? Wpół do szóstej.- odpowiedziałam.- Paa!- cmoknęłam ją w policzek i poszłam do wyjścia. Po drodze zadzwoniłam do niej. –Julia, mamy miejsca VIP na mecz. Dobry widoczek na Kurasia!- odpowiedziałam śmiejąc się.
-Śmieszne bardzo. Do zoba!- rozłączyła się.
 -Sorry.- powiedziałam, gdy wpadłam na dwumetrowego kolesia.-Piotr?- spytałam po chwili.
-Klaudia, przepraszam za wczoraj. Naprawdę!- przepraszał mnie cały czas.
-Oj zamknij się!- niemal krzyknęłam.- Słuchaj ja mam wrażenie, że cały czas na ciebie wpadam, bo to przeznaczenie… Ale nie jestem już pewna…- gdy to mówiłam, bawiłam się palcami.
-Ja chyba też…- wyszeptał.
       Czemu to wszystko się kończy, gdy muszę iść do pracy?
-Pa Klaudia.- wyszeptał i pocałował w policzek.

      Weszłam do pomieszczenia zwanym „Moim biurem” i rozpoczęłam pracę. Nie było takiego tłoku dlatego poszłam zrobić sobie herbatę zwykłą bezcukrową. Przejrzałam pocztę, gdy wszedł ktoś, kogo się nie spodziewałam…
------------------------------------------------
Głupie, głupie. Nie wiem czy dodawać to dalej. Jak będą dwa komentarze dodam kolejny rozdział. G ł u p i e ! :( :P  

Podziękowania.

Szczególne podziękowania dla Panny Oliwii  z Drawska :D Mówi, że mam dobre opowiadania, ale niestety, według mnie są do kitu. Mam nadzieję, że będzie moim stałym czytelnikiem ;) 
Szczególniejsze podziękowania dla Panny Julii, która jest moją najlepszą przyjaciółką w świecie realnym i w świecie pisanym. 
Podziękowania również dla moich rodziców, którzy mnie wysłuchiwali, gdy miałam "przerwę" w pisaniu i nie wiedziałam co dopisać. 
Dzięki wielkie Szymonkowi i Młodej, którzy mnie słuchają, gdy im czytam, doradzają mi, gdzie wtoczyć śmieszne dialogi. 
Dzięki wszystkim :) 

Rozdział 3.

Gdy tylko się obudziłam sprawdziłam godzinę. Była dwunasta.
-Cholera! Zabiją mnie!- zerwałam się i zadzwoniłam do pracy.- Panie Kamilu, ja pana przepraszam, ale zaspałam…- żaliłam się.- Jutro mogę zostać dłużej… Przepraszam, przepraszam…
-Dobra, Klaudia. Jutro przychodzisz o szóstej i siedzisz do piętnastej, zrozumiano?- spytał się.
-Tak jest!- zasalutowałam.
-A teraz muszę się z tobą pożegnać. Do zobaczenia.- rozłączył się.
     Ale łaskawy. Trzy godziny dłużej. Wzięłam się za robienie obiadu w piżamie. Zaczęłam obierać ziemniaki, gdy rozdzwonił się mój telefon. Wyświetlacz wskazywał zdjęcie przyjaciółki.
-Uspokoiłam się. Przepraszam cię, za wtedy… Poniosło mnie trochę…- zaczęła.
-Cześć…- powiedziałam ze śmiechem.
    Rozmawiałyśmy, a ja obierałam ziemniaki. Wstawiłam ziemniaki i wzięłam się za robienie schabowych.
-Ej, Julia, a może ty przyjedziesz w niedzielę na mecz z Holandią? Prooszę. Załatwię bilety obok kwadratu rezerwowych…- zachęcałam.
-Propozycja wygląda dosyć kusząco…- mogłam przysiąc, że teraz udaje zamyśloną. – Niech się zastanowię…
-Oj no zgódź się, zgódź!- piszczałam do telefonu smażąc schabowe.
-Oj no dobraa… Ale załatwisz mi kawę z Kurkiem!- zaczęłam się śmiać.- No to przyjadę jutro po szesnastej. Jakby cię nie było i jakbyś się miziała z Pitem, to mam klucze.- cmoknęła mi do telefonu i się rozłączyła.
    Odstawiłam telefon i wzięłam się za odcedzanie ziemniaków. Nałożyłam sobie odpowiednią porcję i zmierzyłam cukier. No pięknie. 312. Insulina i jedzonko. Wzięłam nóż i widelec. Dochodziła czternasta. Zjadłam w samotności próbując ułożyć wymówkę Piotrowi, gdyby chciał znowu mi podnieść cukier. Albo chociaż mu tak powiedzieć, że mam cukrzycę. Niby łatwo powiedzieć „Nie mogę, mam cukrzycę”, ale dla mnie to trudne. O mojej chorobie wiedzą tylko zaufani ludzie, czyli rodzina, stara gosposia i przyjaciele. Nawet mój były chłopak nie wiedział o cukrzycy.
    Wzięłam talerz z sztućcami i włożyłam do zlewu.
-Później się umyje.- mruknęłam i poszłam wygrzebać jakieś ciuchy.
      Postanowiłam, że włożę szpilki z czerwoną podeszwą, czarne rurki i bejsbolówkę z literką „P”. Jestem ciekawa co sobie pomyśli Piotr, gdy zobaczy, że mam jego inicjał imienia na bluzie. A może nie zauważy? Lekki podkład, pomalowane rzęsy, lekki cień do powiek i czerwony błyszczyk. Punkt czternasta trzydzieści sześć zakluczyłam mieszkanie i ruszyłam ku Lotosu. Piotr czekał przed wejściem do bloku, w którym mieszkałam.
-Czemu na mnie czekasz?- spytałam.
-Żeby dać ci to.- podał mi dwa bilety w strefie VIP.- Bo później nie będzie okazji, bo bym mógł zapomnieć…- uśmiechnął się cwaniacko.
-Miło z twojej strony, ale nie musiałeś…- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Piotr dziwnie się na mnie popatrzył.- Co jest?- spytałam.
-Czemu masz bluzę z moim inicjałem?- spytał podnosząc brwi.
-To już nie można sobie nosić bluzy z inicjałem siatkarza?- spytałam, a Piotr wybuchł śmiechem. Jak on się fajnie śmiał.
-Nie, nie można…- westchnął. – Jak ja chcę już święta…- mruknął.
-Czemu?- spytałam.
-Bo mogę je przeżyć z najbliższymi z dala od hotek…- westchnął.
-Pff…- prychnęłam, a Piotr mnie objął.
-Ale na pewno nie z dala od ciebie.- szepnął mi do ucha, a ja się zarumieniłam.- Mówiłem ci, że ładnie się rumienisz, ale weź już przestań!- powiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
-Ale ja Piotr nie potrafię się nie rumienić…- odpowiedziałam nadal się śmiejąc. Przeszliśmy obok Lotosu.- Lotos jest tam…
-Wiem… Ale coś ci chciałem pokazać.- odpowiedział, a ja nic nie rozumiałam.
      Szliśmy w ciszy, aż do starego budynku.
-Tutaj spędziłem sześć lat.- zaczął Piotr.- To tutaj nie rozstawałem się z siatkówką…- otarł kolejną łzę, a ja go przytuliłam.- Stęskniłem się za tym budynkiem, chciałem nawet odwiedzić dzieci, które tam były, ale go rozebrali, zniszczyli… Porzucili go.
-Przykro mi…- odpowiedziałam.- Wiem co musiałeś przeżyć… Moja gosposia była w Domu Dziecka i mi opowiadała.
     Szliśmy dalej w ciszy. Teraz to ja prowadziłam. Do szpitala.
-Czemu idziemy do szpitala?- spytał Piotr.
-Trzy lata temu zachorowałam na cukrzycę…- i zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. Weszliśmy na poczekalnię i zapukałam do gabinetu lekarza. –Dzień dobry.- weszłam z uśmiechem.
-Dzień dobry, Klaudio. Nie spodziewałem się ciebie.- odpowiedział z uśmiechem lekarz. Za mną wszedł Piotr. –Co cię tu sprowadza?- spytał się patrząc na mnie.
-Chciałam zacząć trenować siatkówkę.- oświadczyłam. Piotr spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. –Tylko nie wiem, czy mogę…
-Ależ oczywiście, że tak…- powiedział lekarz.- Tylko więcej jedzenia, częste mierzenie cukru. Przed, w czasie i po treningu. Ewentualnie, jak będzie niski cukier, można sobie pozwolić na kubeł lodów.- puścił mi oczko.- No i to wszystko. Tylko jak chcesz zacząć trenować, musisz mieć kartę zdrowia, więc proszę.- podał mi ksero mojej karty zdrowia.- Do widzenia.- powiedział.
-Do widzenia.- odpowiedziałam równocześnie z Piotrem.
-Ty i treningi?- spojrzał na mnie.
-No, a ty i reprezentacja?- spojrzałam mu w oczy, przez co się później potknęłam i wleciałam mu w ramiona. –Sorry.- od razu chciałam się wydostać, ale uniemożliwił mi to Piotr.
-Zostań tak ze mną…- wyszeptał i przytulił mnie mocniej. Staliśmy tak wtuleni w siebie, dopóki nie zadzwonił mój telefon. – Oddzwonisz później…- powiedział, ale się wyrwałam.
-Julia.- powiedziałam niesłyszalnie. –Halo?- odebrałam.
-Jestem pod twoimi drzwiami!- krzyknęła.
-Co!?- spytałam.-Piotrek, ja muszę lecieć. Pa.- ucałowałam go w policzek i pobiegłam do domu.

-Wiedziałam, że ty z nim byłaś! Wiedziałam!!- krzyczała.
_____________________________________________
Uduszę, uduszę. Nie wiem co dopisać. :D 
Niemcy- Argentyna. Niemcy! Niemcy! #GONIEMCY! :D  

Rozdział 2.

    Nowakowski odprowadził mnie pod same mieszkanie.
-Spotkamy się jutro?- spytał z nadzieją.
-Daj mi na zastanowienie chwilkę…- udałam, że myślę.- Lotos, piętnasta, pasuje?- spytałam.
-Coś się wykombinuje…- odpowiedział, ucałował mnie w policzek i odszedł. 
   Szybko zamknęłam mieszkanie, oparłam się o drzwi i przymknęłam oczy. Dłonią przejechałam po miejscu, które pocałował. Szybko się ogarnęłam i poszłam zmierzyć cukier. Czego tu można się spodziewać po czekoladzie, z truskawkami i z bitą śmietaną? 212. Nic nie biorę, nic nie jem. Idę zadzwonić do Julki. Po dwóch sygnałach odbiera.
-Oglądałaś studio!?- wydarła się do słuchawki. –Nowakowski ma dziewczynę…- zasmuciła się.
-Po pierwsze nie ma dziewczyny, a po drugie tą „blondynką o brązowych oczach” to byłam ja. – zaśmiałam się do słuchawki.
-Co? Byłaś z nim na randce!? I mi nic menda nie powiedziała!
-A jaka tam randka. Jakby takie spotkanie towarzyskie…- uśmiechnęłam się na myśl o dniu jutrzejszym.
-Ej, a ty się z nim na jutro nie umówiłaś?- spytała.
-Em, no… No taak…- zawstydziłam się.
-Klaudia, Klaudia, Klaudia. Mój dobry Boże. Spraw, aby ona nie zrobiła nic głupiego i żeby nie palnęła, że podkochuję się w Kurku…- prawdopodobnie mówiła to do mnie, a ja wybuchłam głośnym śmiechem. – Nie śmiej się. Mówiłaś tak samo, tylko że trzy razy Julia, a nie Klaudia. Przyznaj się. Zakochałaś się w nim?- walnęła prosto z mostu, a ja nie mogłam uwierzyć w to co mówi.
-No… Nie wieem…- przeciągałam odpowiedzi.- STUDIO POLSAT SPORT SZYBKO!- wydarłam się, gdy Kurek został nagrany z dziewczyną.
-Klaudia, Klaudia, to ta Natalia…- powiedziała pewnie ze łzami w oczach.
-Julia, nie płacz. Hej, będzie dobrze. Nawet nie wiesz jakbym teraz chciała cię przytulić.- odpowiedziałam. – Pamiętasz tą piosenkę? My now you come and me and he ! Czasy pisania piosenek wracają…- spróbowałam rozluźnić sytuację.
-Ty tego nie rozumiesz! Kurek ma dziewczynę, a Nowakowski nie! Nie wiesz co ja czuję!- krzyczała do telefonu.
-Julia do jasnej cholery! Ogarnij się, dziewczyno! Gdybym była, dawno byś plaskacza dostała!- wydarłam się na nią.
-Klaudia, przepraszam. Przepraszam…- szlochała do telefonu.
-Oddzwoń, gdy się ogarniesz.- mruknęłam i wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
    Poszłam do łazienki i rozpoczęłam kąpanie. Było grubo po północy. Wytarłam się i wskoczyłam w piżamę. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Nie mogę nic jeść, ale i tak wzięłam pudełko lodów. Cukier będzie wysoki, ale co tam… Zjadłam kilka łyżek i odpłynęłam przed telewizorem.

 _______________________________________
Przepraszam, że taki krótki, za chwilę będzie trzeci i czwarty rozdział! :D 
P.S . Dodaję tak szybko, ponieważ piszę kilka rozdziałów w Wordzie :) 
Pozdrawiam Panną Oliwkę, która siedzi w górach i zachwyca się moimi opowiadaniami, i która zapomniała, że miałyśmy nagrywać filmik o siatkówce :D