niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 4.

     Wpadłam do mieszkania i na szyję rzuciła mi się Julia.
-Debilu! Czemu mi nic nie mówiłaś!?- skarciła mnie.
-No taa… A było tak fajnie, gdy mnie całował…- udałam, że się z nim całowałam.
-I jeszcze się z nim całowałaś!?- skakała po całym mieszkaniu.
-Ogar!- wydarłam się na nią.- Nie całowałam się z nim! Tylko wpadłam w jego ramiona i trochę tak postaliśmy, ale oczywiście ktoś musiał zadzwonić i powiedzieć, że jest pod moim mieszkaniem!- odpowiedziałam lekko zdenerwowana.
-Masz jego numer?- spytała stając z rękoma założonymi na biodrach.
-Nie…- odpowiedziałam smutno.
-To leć na te miejsce!- popchnęła mnie w stronę drzwi, a ja               wybiegłam z mieszkania. Oczywiście wpadłam na Nowakowskiego przed klatką schodową.
-Em… Sorry.- wydukałam i znowu się zarumieniłam.
-Oj no weź!- krzyknął.- Znowu się rumienisz!
-No sorry no!- odkrzyknęłam.- Chodź na lody…- wzięłam go za rękę.  Poprowadziłam go do najlepszej lodziarni w mieście. –Jakie chcesz lody?- spytałam.
-Ja stawiam.- odpowiedział i wyciągnął portfel.
-Nie. Ja stawiam za bilety i za wczorajszy deser!- tupnęłam nogą.- Dwa lody czekoladowe.-powiedziałam, gdy nadeszła nasza kolej.
-Osiem złotych.-odpowiedziała kasjerka. Szybko na „tacę” położyłam sumę pieniędzy.
-Na następny raz ja stawiam!- powiedział Piotr, a ja się zaczęłam śmiać zwracając na siebie uwagę przechodniów.
     Kilka osób poprosiło Piotra o autograf i zdjęcie. Ja stałam z boku i się uśmiechałam. Proszono mnie o zrobienie zdjęcia. Piotr się śmiał do mnie albo cały czas coś do mnie mówił.
-Klaudia… A ta Julia to ładna jest?- spytał, a ja popatrzyłam na niego z wielkimi oczami.- Bo Bartek się z Natalią rozstał…- podrapał się po głowie.
-No ładna, ładna… Ale wczoraj jeszcze w Studiu było jak Bartek się z Natą całował…- powiedziałam.
-Ale po tym się rozstali…- odpowiedział. Dalej szliśmy w ciszy.
-Wejdziesz?- spytałam przed klatką schodową. Przepuściłam Piotra, a ten mnie objął w talii i zaczął namiętnie całować.
-Przepraszam Klaudia…- wyszeptał i wybiegł z klatki.
   Do mieszkania wróciłam rozbita. Klucze rzuciłam na półkę, zdjęłam buty i wrzuciłam do szafki. Wbiegłam do małej sypialni i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Julia cały czas pukała do drzwi, ale ja nie odpowiadałam. Usiadłam w kącie z twarzą schowaną w dłoniach. Czemu ja płaczę? Chyba z obawy, że już więcej go nie zobaczę…
-Ogarnij się. Nie płacz. Bądź silna. Taki facet rozbił dziewczynę, która nie płakała z powodu cukrzycy?- szeptałam sama do siebie.
-Klaudia do Matki Boskiej Częstochowskiej! Otwórz te cholerne drzwi albo je wywarzę!- krzyczała Julia pod drzwiami.
   W obawie, że Julia zrobi wszystko wstałam i powolnym krokiem podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. Płakałam w jej długie włosy.
-Co się stało?- spytała, gdy się trochę uspokoiłam.
-Całowaliśmy się, a potem uciekł…- wyszeptałam.- I ja nie płaczę z tego powodu, że uciekł, ale z tego powodu, że już go więcej może nie zobaczę…- powiedziałam trochę głośniej i usiadłam na łóżku.
-A numer?- pokręciłam głową.
       Znowu nie wzięłam. Dochodziła dziewiętnasta. Mój rytuał; cukier, insulina, jedzenie.
-A ciebie to nie boli?- spytała Julia, gdy wbiłam sobie insulinę w udo.
-Czasami…- mruknęłam. Zalałam płatki i poszłam przed telewizor i zaczęłam oglądać powtórkę wczorajszego meczu.
-Nie bądź taka przygaszona. Gdy się nie uśmiechasz to wszystko wokół staje się inne. Ciemniejsze. Uśmiechnij się!- powiedziała Julia zasłaniając mi telewizor.- Po to przyjechałam, abyś nie chodziła smutna!
-Odejdź z tego telewizora, bo Pit serwuje!!- wydarłam się na nią.
    Oglądam sobie ze spokojem mecz, a tu nagle pojawia się moja postać, która robi sobie zdjęcie na tle siatkarzy, a potem uśmiecha się do kamery. Ale siara!
-Ahahahahahah!- śmiała się Julia.
-Spadaj.- uderzyłam ją poduszką w ramię.
    Zasnęłam przed telewizorem i obudziłam się o czwartej. O szóstej miałam już być w biurze, dlatego postanowiłam, że nałożę bluzę z kapturem, czarne rurki i szpilki z niebieską podeszwą.
-A ty co tak latasz?- spytała zaspana Julia z nieogarniętymi włosami.
-Do pracy mam na szóstą.- odpowiedziałam.
-A która jest?- spytała ziewając.
-Teraz? Wpół do szóstej.- odpowiedziałam.- Paa!- cmoknęłam ją w policzek i poszłam do wyjścia. Po drodze zadzwoniłam do niej. –Julia, mamy miejsca VIP na mecz. Dobry widoczek na Kurasia!- odpowiedziałam śmiejąc się.
-Śmieszne bardzo. Do zoba!- rozłączyła się.
 -Sorry.- powiedziałam, gdy wpadłam na dwumetrowego kolesia.-Piotr?- spytałam po chwili.
-Klaudia, przepraszam za wczoraj. Naprawdę!- przepraszał mnie cały czas.
-Oj zamknij się!- niemal krzyknęłam.- Słuchaj ja mam wrażenie, że cały czas na ciebie wpadam, bo to przeznaczenie… Ale nie jestem już pewna…- gdy to mówiłam, bawiłam się palcami.
-Ja chyba też…- wyszeptał.
       Czemu to wszystko się kończy, gdy muszę iść do pracy?
-Pa Klaudia.- wyszeptał i pocałował w policzek.

      Weszłam do pomieszczenia zwanym „Moim biurem” i rozpoczęłam pracę. Nie było takiego tłoku dlatego poszłam zrobić sobie herbatę zwykłą bezcukrową. Przejrzałam pocztę, gdy wszedł ktoś, kogo się nie spodziewałam…
------------------------------------------------
Głupie, głupie. Nie wiem czy dodawać to dalej. Jak będą dwa komentarze dodam kolejny rozdział. G ł u p i e ! :( :P  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz