niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 10.

   Tak jak się spodziewałam. Stefan był wkurzony, ale na Mikę.
-Haha. Czeba było go spławić.- powiedział trener łamaną polszczyzną.
-Próbowałam, ale on się do czegoś doczepił…- mruknęłam.
-Dociepił?- spytał trener z miną, której nie rozumiałam.
-No, na przykład idziesz i jacyś tam ludzie doszli do ciebie i nie chcą cię zostawić w spokoju, to znaczy, że się doczepili.- odpowiadam z uśmiechem.
-Aaa…- zrozumiał Antiga.- Moziesz iść do chłopaków i powiedzieć, że mają schodzić na dół, bo idziemy na trening? Dobzie?- poprosił.
-Jasne.- odpowiedziałam.                          
-Thank you very much.- podziękował, a ja wyszłam. Doszłam do pokoju dwadzieścia jeden.
-Chłopaki, trening, schodzić na dół.- powiedziałam chłodno, gdy zauważyłam Mikę.
-Nie chce mi się…- mruknął Mika.
-Masz schodzić i mnie to nie obchodzi!- wrzasnęłam i trzasnęłam drzwiami.- Heyy…- przywitałam się z trenerem.- Oni nie chcą iść!- naskarżyłam, a zły Stefan wleciał do nich do pokoju.
-RUSIĆ SIĘ W KOŃCU! TAKA BLONDYNA ROBI Z SIEBIE WSISTKO, ABY BYŁO JAK NAJLEPIEJ, A WY JĄ OLEWACIE! JUŻ!- wrzasnął w połowie dobrą polszczyzną. –Po treningu sobie porozmawiamy…- mruknął do Miki.
  Poszłam dalej informować chłopaków, gdy doszłam do pokoju dwanaście.
-Hej Piotrek i Bartek. Macie schodzić na dół… Julka!?- zdziwiłam się widząc przyjaciółkę w ramionach Bartosza.- W takim bądź razie, schodzić na trening.- uśmiechnęłam się.
-No ja ciebie też…- zamruczał Julce do ucha Bartek.
-Paa…- pożegnałam się jako tako. Że Julka spełniła swoje marzenia, dzięki mnie i Piotrkowi!? O ja.. Obeszłam wszystkie pokoje i został ostatni. Jedynka. –Majster Igła and majster Ziomek.- uśmiechnęłam się.- Proszę was, abyście zeszli na dół.- poprosiłam jak na „damę” przystało.
-A jak nie zejdziemy?- spytał Ignaczak.
-To nie będziecie w reprezentacji i ja się o to postaram. Macie dziesięć sekund i widzę was na dole, bo może się to marnie dla was przystojniaczki skończyć. W reprezentacji męskiej Antiga nie poleci na ładne buzie i ładne oczy.- powiedziałam i oparłam się o drzwi.- Zrozumiano?- uśmiechnęłam się. –Jak wyjdę, macie dziesięć sekund. Paa…- zmrużyłam oczy i wyszłam uśmiechając się. Trooszeczkę ich nastraszyłam.
   Zeszłam na dół i równo dziesięć sekund po moim wejściu do recepcji wbiegł Ziomek z Igłą.
-Spóźniliście się…- westchnęłam.- Co możecie zrobić, żeby być w reprezentacji?- zamyśliłam się, a widząc miny chłopaków to Nowakowski, Kurek, Julia i Antiga się zaśmiali. Później reszta zawodników zaczęła się śmiać oraz sztab.
-No może… Będziemy ci wiernie służyć?- zaproponował Igła.
-Do końca sezonu reprezentacyjnego.- dorzucił Ziomek.
-No okej!- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Come on!- zawołał Antiga, który prawie śmiał się do łez. Z resztą, to każdy już był popłakany.
-Ale to jakiś żart był?- spytał Igła.
-Nie… Skądże…- prychnęłam.- Kto nagrał ich przysięgę?- spytałam.
-Jaa!!- zgłosiła się Julia. 
-To sobie później obejrzymy.- powiedziałam do niej.- Igła… Możesz mi ponieść bluzę? Trochę gorąco mi się zrobiło…- podałam libero bluzę. –Albo daj, bo zimno…- zabrałam bluzę.
   No to teraz Ignaczak z Żygadłem mnie pożałują.
-A jaśnie pani trzeba wszystko robić?- prychnął Mika.
-A Shrekowi trzeba wszystko tłumaczyć? Kochanie!!- zawołałam Piotrka, który nie wiedział co było w danej sytuacji dziane, ale po chwili wszystko zrozumiał.
-Tak, skarbie? Mice coś się nie podoba?- spytał obejmując mnie ramieniem.- Skoro Mika taki odważny to niech porozmawia z Antigą w ogóle po chińsku i niech coś zrozumie!- powiedział Piotrek. Cmoknęłam go w policzek.
-To Antiga umie gadać po chińsku?- szepnęłam do Piotrka.
-A skąd mam to wiedzieć?- odpowiedział pytaniem na pytanie, tyle że głośniej. Weszliśmy na halę, a ja, jako że nigdy nie byłam w Spodku bardzo się zdziwiłam.
-Woow…- zrobiłam wielkie oczy.
-Nie byłaś tu?- zdziwił się Guma.
-No widzisz, nie byłam.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Na żywo z kibicami wygląda lepiej.- uśmiechnął się tak szczerze do mnie Mika.
-Wiem, ale nie zawsze można jechać z jednego końca Polski na drugi koniec obejrzeć mecz. Zostawał mi telewizor.- ja także uśmiechnęłam się do Mateusza.
-Wiesz, Klaudia, ja chciałem cię przeprosić za to jak ci pojechałem na korytarzu… Jestem zazdrosny o ciebie, bo mi się podobasz i w ogóle, ale obiecuję… Będę się trzymać na baczności!- powiedział z uśmiechem.
-I ja ci się podobam?- spytałam i jeszcze raz powtórzyłam sobie co powiedział.
-No… Taak…- powiedział i się zarumienił. – Wiem, że się zarumieniłem, ale i tak ty ładniej się rumienisz, Klaudio…- powiedział.
-Kochanie! O, tu jesteś!- powiedział Piotrek.- Wszędzie cię szukałem.- ucałował mnie w policzek.
    Zorientowałam się, że Mateusz szybko odszedł. Czyżby Piotrek coś powiedział Mice w hotelu? Zorientowałam się także, jaki Piotrek jest zazdrosny o mnie. Gdybym go zobaczyła z inną dziewczyną, też bym była zazdrosna. Nawet o takiego przyjaciela. O takiego przyjaciela, który stawał się kimś innym dla mnie. Kimś więcej.
-A co? Sztab mnie woła?- uśmiechnęłam się i ucałowałam go w usta.
   W usta go pocałowałam. W usta.
  Piotrek się szeroko uśmiechnął. Ja również się szeroko uśmiechnęłam. Sztucznie. W środku nie wiedziałam co mam robić. Czy mu wszystko wyjaśnić? Powiedzieć, że jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciel? Nie chcę psuć przyjaźni, ale nie chcę zranić Piotrka, a i tak już sama siebie ranię. Przyjaźń równa się zranienie dwóch ważnych dla siebie osób, które się kochają. Czy ja go kocham? Cholernie go kocham, jak Ewa Adama. Czy on mnie kocha? Nie wiem… Tego cholernie nie wiem. O czym by szeptał z Winiarem, gdy zasypiałam? Na pewno o jakimś wyzwaniu uczuć, ale czy do mnie, czy do jego dziewczyny? On ma dziewczynę? Chyba nie. Całowaliśmy się, odbiegł, przeprosił… Trudna sytuacja dla mnie, a czy dla niego jest równo trudna sytuacja? Kurczę no… Ja go kocham!
-Piotrek…- zaczęłam niepewnie, gdy jako drugi wyszedł z szatni. Pierwszy wyszedł Bartek i poszedł do uradowanej Julki.- Może… Może przestać udawać? Może…- jąkałam się.- Może, może… Zacząć coś… Coś… Nowego… Prawdziwą parę…- mówiłam to bardzo słabym głosem, jakbym miała zaraz zasłabnąć. Kto mnie tam wie… Ja mdleje co dwa dni ze strachu.
-E, Piotrek, come on!- zawołał trener, za co ja miałam ochotę tak szczerze walnąć.
-Klaudia, wszystko w porządku?- spytał Jarząbek, gdy podeszłam do niego.
-Tak…- przełknęłam głośno ślinę. 
   Kurde, Antiga! Czemu to zepsułeś? A z resztą… Piotrek miał chyba powiedzieć „A nie za szybko idziemy? Znamy się pięć dni i żeby zamieniać to w miłość?” i by się zaśmiał. Czemu ja to wszystko sobie utrudniam? Jąkam się za każdym razem, robię się nagle nieśmiała, zastraszona swoimi myślami…
   Odbębniłam co miałam zrobić, przy okazji zwinęłam kamerę od Jarząbka i zaczęłam nagrywać trening na Igłą Szyte.
-Co tak szybko, co? Jarząbek z tym ma problemy przez dwa dni.- powiedział Konar, gdy do nas podszedł.
-Skończyłaś?- spytał z niedowierzeniem Oskar.
-No tak, co w tym dziwnego?- spytałam z lekkim uśmiechem.
-Kobieto, jesteś ideałem!- zawołał Oskar i wyłączył kamerę.
-Oh, nie wiem czy jestem taka idealna.- uśmiechnęłam się szczerze szeroko.
-No załatwiasz pizzy, kończysz trudną pracę w dwadzieścia minut, jesteś piękna, masz długie nogi, jesteś blondynką z ładnymi oczami, a do tego masz tatuaż na ręce.- wyliczał Konarski.
-Skąd wiesz o tatuażu? Zawsze go ukrywałam, żeby…- no pięknie, jąkam się. Co w tym strasznego? – Żeby nikt… Go nie z-zobaczył, a w-w szczególności wy… Bo, bo pomyślicie, że dla mnie najważniejszy jest, Cichy…- jąkałam się jeszcze bardziej. Jego imię nie przeszło mi by przez gardło. Kocham go.
-Wiesz, Cichy nam powiedział…- uśmiechnął się Konarski.- Mówił, że jesteś ideałem, że cię kocha…- wymieniał dalej, ale ja go już nie słuchałam. „Że cię kocha” on mnie kocha! Kocha mnie… - Tylko on jest tak cholernie nieśmiały, że boi się, że ty go odrzucisz…- mruknął.
-PIOTREK! KOCHAM CIĘ!- wstałam i wydarłam się na całą halę, żeby Piotrek usłyszał. Odwrócił się z szerokim uśmiechem.
-MNIE!?- odkrzyknął.
-NIE, TEGO PIOTRKA OBOK! NO JASNE, ŻE CIEBIE!- krzyknęłam z szerokim uśmiechem.
-JA CIEBIE TEŻ!- krzyknął, gdy usiadłam.
  Poczułam jak nagle robi mi się słabo. Nawet nie zdążyłam wziąć głowy w dół, a zemdlałam. Obudziłam się dopiero w białym pokoju. Szpital. Obok mnie siedział Piotrek i trzymał mnie za rękę. Po drugiej stronie siedział Winiarski i Ignaczak.
-Chłopaki?- spytałam niemrawo.
-Micha!- pisnął Ignaczak na tyle głośno, że mnie rozbolała głowa.
-Ignaczak, ciszej… Proszę…- jęknęłam i ciężko westchnęłam.
-Igła, idź po lekarza, że Micha się obudziła.- nakazał Piotrek.
-Co się stało?- spytałam ledwie się podnosząc na łokciach.
-Zauważyliśmy, że Oskar i Dawid klęczą i coś wołają. Wołali „Pomocy! Pomocy! Klaudia zasłabła!”. Pierwszy zerwał się Piotrek, a za nim Julia. Czekaliśmy, aż się ockniesz dwadzieścia minut, a tu nic. Ktoś zadzwonił na pogotowie, a karetka przyjechała szybko i cię zabrała. Ja z Ignaczakiem, Julią i Miką pojechaliśmy taksówką do ciebie, a Piotrek pojechał z tobą w karetce. Cały czas cię trzymał za rękę. Lekarz, gdy się dowiedział, że masz cukrzycę coś ci tam nakłuł na palec i krwią coś położył na pasek i wyskoczył jakiś wynik, chyba sto dwadzieścia. Nie wiedział, czemu zasłabłaś. Zrobili ci jakieś badania i okazało się ze zmęczenia i gorąca zasłabłaś.- wyjaśnił Winiarski.
-Eh… Która godzina?- spytałam.
-Ogółem siedzimy tutaj sześć godzin, a jest godzina dwudziesta druga.- odpowiedział Piotrek patrząc mi w oczy.
-Chciało wam się tutaj tak siedzieć?- spytałam kręcąc niedowierzając głową.
-Jeśli się kogoś kocha jak siostrę, przyjaciółkę, dziewczynę to się chce i nawet na drugi koniec Polski jechać! – powiedział Mika, który wszedł do pokoju.

-Kto mnie kocha jako dziewczynę?- spytałam z uśmieszkiem.
______________________ 
Spodziewajcie się rozdziału jutro około godzin wieczornych, tak jak dzisiaj. Mam nadzieję, że no, tak za półtorej tygodnia będzie epilog. 
Jeju, ale wakacje szybko zleciały. :/ Do jutra, wrześniu, ludziska! <3 

sobota, 30 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 9.

Piotr stał i patrzał bezradnie to na mnie, to na kosz.
-Piotrek…- wyszeptałam.- Odejdź, bo się też porzygasz…- spróbowałam się uśmiechnąć, ale znowu zanurzyłam głowę w koszu.
-Chodź. Wypijesz herbatę i zjesz coś.- powiedział stanowczo.
-Ale ja się nie ruszę…- westchnęłam.
-To ci to przyniosę. Masz tu reklamówki i idź na schodki autobusu. Masz tam siedzieć z głową do góry. Nie raz się tak robiło.- nakazał, a ja posłusznie poszłam i wykonałam polecenie. Po chwili przyszedł z herbatą i kanapką z szynką i sałatą.
-Dziękuję.- wymamrotałam. Zjadałam spokojnie, choć powinnam zmierzyć cukier. Pewnie teraz mi urósł. Mówi się trudno. Zdjęłam szpilki i spróbowałam o własnych siłach dojść na swoje miejsce.
-Pomogę ci.- powiedział Piotr i po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł na miejsce przy oknie.- Prześpij się, będzie ci lepiej.- powiedział i czule pocałował w czoło.
   Oparłam głowę o ramię Piotra i chciałam się przywitać z Morfeuszem, ale coś nie chciał mnie przyjąć do swej krainy.
-Jest pani Michalska!?- spytał Oskar, który siedział na przedzie.
-Jeeest!- wrzasnął za mnie Ignaczak, a ja pomachałam ręką dając o sobie znak.
-Piotrek… Przepraszam…- wyszeptałam i znowu zamknęłam oczy.
-Nie ma za co, Micha…- powiedział.
   Mam nowe przezwisko „Micha” . Lepsza Micha od Klausa. W końcu przywitałam się z Morfeuszem.
-Jesteśmy w Katowicach.- powiedział Piotrek mi do ucha. Skinęłam głową i oparłam się o zagłówek.
-Piotrek… Komu powiedziałeś jeszcze, że mam cukrzycę?- spytałam z lekkim uśmieszkiem.
-No… Ale nie bij mnie… Wszystkim…- odparł z uśmieszkiem.- Żeby wiedzieli…- dodał szybko.
-Nie no spoko. Chociaż ja nie musiałam mówić…- odparłam. Zbliżała się czternasta. Wstałam i podeszłam do Jarząbka.- Panie Oskarze, a my jedziemy na obiad, bo troszkę się zgłodniało?- spytałam i spojrzałam na umierające z głodu tyły.
  Jarząbek coś się spytał po angielsku trenera, a ja w ogóle nie znałam angielskiego, więc stałam tylko.
-Tak. A poza tym przejdźmy na przezwiska. Jarząbek.- uśmiechnął się do mnie serdecznie.
-Micha.- odpowiedziałam. Puściłam mu perskie oczko i odeszłam.- Chłopaki! Załatwię pizzę, ale pod jednym warunkiem!- powiedziałam z uśmieszkiem.
-Jakim!?- odpowiedzieli równocześnie, a ja się uśmiechnęłam tajemniczo.
-Będziecie mi służyć do końca sezonu reprezentacyjnego…- powiedziałam z uśmieszkiem.
-Co to, to nie!- wrzasnął oburzony Karol Kłos.
-Widzę, że pizzy nie chcecie…- westchnęłam i ruszyłam powoli do swojego miejsca.
-Może do połowy sezonu?- spytał Andrzej Wrona.- Chociaż tyle…- spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa, a ja odwróciłam się i podeszłam do Jarząbka z powrotem.- Jest!- krzyknął uradowany.
-A pizza będzie?- spytałam z najpiękniejszym uśmiechem jakim tylko mogłam zrobić.
  Znowu powiedział coś do trenera reprezentacji. Spojrzałam na chłopaków, którzy mieli powystawiane głowy na przejściu.
-Tak…- powiedział Jarząbek.
-Dzięki Oskar!- pisnęłam i poszłam wolno, próbując jakoś zmartwić siatkarzy.- Niestety, ale czeka was… pizza!- krzyknęłam na cały autobus.
-Jak ty to robisz? Żadna dziewczyna nie załatwiła nam pizzy! Ba, żadna dziewczyna nie „służyła” w kadrze!- powiedział Igła ciesząc się niemiłosiernie.
-Wiesz, to się nazywa uśmiech, urok i wdzięk!- odpowiedziałam z uśmieszkiem. Klapnęłam na kolano Nowakowskiego, bo autobus gwałtownie zahamował.- Ups. Przepraszam.- wydukałam zalewając się rumieńcami.
-Dobra, ale przestań się rumienić.- wysapał Piotr speszony.
  No to narobiłam chłopakowi nadziei. Nie ma co… Chyba, że to był jakiś głos w głowie… Zaczęłam się poważnie zastanawiać. Latał za mną, gdy zwracałam kanapkę, kupił mi herbatę i kanapkę. Nie… To się nazywa przyjaźń. Tylko przyjaźń. Niech tak zostanie. Ostatnio coraz mniej miałam tej przyjaźni. Było coś więcej…
-Wychodzić głodni!- zawołał Jarząbek.
-TAK JEST!- ryknął cały autobus i wszyscy wyskoczyli z autobusu jak poparzeni tylko nie ja i Julia.
-Julia… Albo to moja głowa sobie coś wymyśliła, albo Piotr mi powiedział jak spałam, że mnie kocha…- wyznałam, gdy wchodziłyśmy jako ostatnie do pizzerii, a dwa ostatnie wolne miejsca były obok Miki i Buszka. -O nie…- jęknęłam.
-Co jest?- spytała szybko Julia.
-Bo ja zbytnio nie lubię Mateusza.- jęknęłam ponownie.
-Dasz radę… -powiedziała szybko Julia i poklepała mnie po plecach.- Siema chłopaki. Nie ma innych miejsc wolnych, można się dosiąść?- spytała z największym uśmiechem jakim obdarzył ją Bóg.
-Jasne!- powiedział uradowany Mika i odsunął nam krzesła, byśmy usiadły.
-Dzięki…- mruknęłam i rzuciłam spojrzenie na Piotrka. Siedział obok Bartka, Igły i Ziomka. Obydwoje najlepiej by ich wymienili. Siedział zamyślony. Spojrzał na mnie i wysłał piękny uśmiech. Odpowiedziałam również uśmiechem. Odwróciłam wzrok od tej czwórki i podeszłam do toalety zmierzyć cukier i dać sobie insulinę. O dziwo wynik wynosił 109. Podałam sobie odpowiednią ilość insuliny i z przybranym uśmiechem podeszłam do stolika, gdzie czekała mnie ogromna pizza, z którą podzieliłam się z Julią. 
-Smacznego.- powiedział Rafał.
-Smacznego.- odpowiedziałyśmy z Julią.
   Szybko zjadłam swoją porcję. Rozejrzałam się i mój wzrok zatrzymał się na Piotrku, który patrzał we mnie zamyślonym spojrzeniem. Pozwoliłam mu na siebie popatrzeć, jeśli chce. Z resztą ja go też „zjadałam” wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie, a ja lekko do niego pomachałam.
-Czemu wy się nawzajem zjadacie wzrokiem?- spytał roześmiany Mika.
-Bo tak nam się podoba.- mruknęłam i wyjęłam telefon ze spodni. – „Julia, weź mi go, bo go uduszę!!”- wystukałam na klawiaturze telefonu i wysłałam go brunetce.
-„Dasz radę. Jeszcze około pięć minut i będzie spokój… Oby, bo mnie on zjada wzrokiem, spójrz tylko na niego… -,-„ – odpisała. Żeby nie wzbudzać podejrzeń spojrzałam na Piotrka, a dopiero później na Mikę. Rzeczywiście. On ją pożerał!
-„Ja nie mogę… I już wiesz, czemu go nie lubię? Ale to nie tylko z tego powodu, ale też z tego, że nie przypadł mi do gustu. Wytrzymamy razem ;**” – napisałam.
  Nie lubiłam Mateusza Miki. Tak jak napisałam do Julii. Pożerał każdą kobietę wzrokiem według mnie. Kobieciarz. Niewierny. Chamski.
-Okej! Reprezentacja Polski do wyjścia!- ryknął Aleksander Bielecki.
   Wszyscy wstali i podążyli do wyjścia. Na samym końcu ja i Julia.
-A wy co takie niemrawe?- spytał Mateusz, który oczywiście się musiał przyczepić, bo co dać spokój dziewczynom, które chcą mieć spokój. Po co?
-Hmm… Ja jakoś nie mam ochoty na rozmowę i mnie brzuch boli…- spróbowałam go spławić. Mateusz przepuścił nas w wejściu, ale odważny Bartek wyszedł po Julię, bojąc się, że się zgubiła, a i przy okazji po mnie.
-Piotreek…- zaczęłam.- Weź mi tego Mikę, bo go rozszarpię jak się nie przestanie na mnie i na Julę patrzeć!- wyszeptałam mu do ucha przy okazji się do niego przytulając.
-Oj tam. On taki jest.- mruknął do mnie Piotr.
-Wiesz Piotrek, jak on ją w całości zje, to ty będziesz miał mniej do jedzenia.- zaśmiał się Winiar, który siedział przed nami.
-Winiar!- warknął Piotrek.
   Na całe szczęście zaparkowaliśmy pod hotelem w Katowicach. Na całe szczęście również Piotrek „zaopiekował” się mną, a Bartosz Julią. Przyczyniło się do tego, że majster Mika się odczepił. Piotrek wziął moją walizkę, choć nie chciałam, żeby mi jej niósł, bo sobie coś nadwyręży. Bartek poszedł w ślady przyjaciela, a Julia w moje. Faceci, zawsze uparci.
-Wiecie dziewczyny, jak coś, to możecie się do mnie zgłaszać.- uśmiechnął się Mateusz, gdy przechodził obok nas.
-Spadaj już…- mruknęłam, a Mika się zatrzymał.
- Co powiedziałaś?- spytał lekko przechylając głowę w prawo. –Co taki Piotrek ma, czego ja nie mam!?- wrzasnął.
-Mnie.- powiedział i chwyciłam Piotrka za rękę. Piotr zrozumiał sytuację.
-Aa… To dlatego tulisz się do niego jak papużka, co? A Julcia?- spytał Mika.
-Julcia ma Bartka.- mruknęła Julia i odeszliśmy w czwórkę do hotelu. Gdy przekroczyliśmy próg recepcji wybuchł głośny śmiech, ale po chwili ucichł, gdyż w pokoju pojawił się przyjmujący.
-Szczęścia.- powiedział chamsko.
   Dobrze, że go nie lubiłam, gdyż mnie by to zabolało, ale to sprawiło mi uśmiech.
-Dzięki!!- wrzasnęłam z Julią.
  Dzięki Bogu dostałam pokój z panną Bednarz.
-Bednarzowa… A może… Zamienimy się pokojami?- spytałam zachęcająco, a po chwili wybiegłam z pokoju. Oczywiście, nie mogło być inaczej, gdybym nie wleciała w majstra Mikę.
-UWAŻAJ JAK CHODZISZ, ŁAMAGO!- wrzasnął na cały hotel Mika.
-A TY UWAŻAJ GDZIE MASZ POKÓJ, POKRAKO!- odwrzasnęłam.
-A TY UWAŻAJ CZY CI INSULINKA NIE WYPŁYWA!- krzyknął chamsko. Strumień łez spływał mi po policzkach. Z pokoi wyszli zaciekawieni siatkarze. Teraz złość wzięła nade mną władzę.
-Upss… Chyba coś z spodenek wypływa. A nie, tylko podpaska ci przecieka.- mruknęłam z łzami.
-A ci krewka z Wawelu…- mruknął z miną debila.
-Teksty ci się skończyły dzieciaczku? Może idź pieluszkę zmienić, to wtedy pogadamy!- krzyknęłam i wtedy do akcji wkroczył Piotr.
-Nigdy więcej, nie mów o Klaudii, że jest gruba i wygląda jak Wawel!- powiedział ze złości.- I że jej insulina wycieka!- zmrużył oczy, jakby miał zaraz zabić kogoś. Podszedł do niego, aż Mika uderzył o ścianę. Prychnął i wziął mnie za rękę i wciągnął do pokoju.
   Od razu przyległam do jego torsu płacząc i zanosząc się płaczem. To wszystko przez tą cholerną chorobę! Dlaczego te gówno spotkało mnie do jasnej cholery!? W końcu odczepiłam się od Nowakowskiego i wyszłam przepraszając go z pokoju. Tak jak myślałam. W moim pokoju siedziało z dziesięciu siatkarzy, oprócz Miki i Piotrka, który został w pokoju. Żeby tylko go nie zabił.
-Micha, ja cię bardzo przepraszam za Mateusza co ci powiedział…- zaczął Buszek.
-I PO TO PRZYSZEDŁEŚ, ŻEBY SPIEPRZYĆ MI CHUMOR!?- wrzasnęłam na niego chociaż nie powinnam.- Przepraszam, nie chciałam tak krzyczeć.- uśmiechnęłam się.
-To jak mu pojechałaś było bombowe!- pisnął z podniecenia majster Ignaczak.- Muszę przyjść do ciebie na kurs „jak pojechać ludziom”!
-Jasne…- mruknęłam i opadłam na łóżko. –Chłopaki, jak chcecie jakiś kurs, to przyjdźcie później, teraz SIO!- wygoniłam siatkarzy z pokoju i zasnęłam.
-KLAUDIA!!- wydarł się Piotr, gdy wleciał do pokoju. –Antiga chce z tobą się widzieć…- mruknął niezadowolony.- Dowiedział się o incydencie z Miką…
-Już idę…- mruknęłam przecierając zaspane oczy. Piotr cicho zapukał, a drzwi otworzyły się, a w nich stał zły trener.
-Hello, Klaudia.- powiedział trener.- Do you speak English good?- spytał się, a ja cudem to zrozumiałam.

-No. I’m help on English. Please Polish…- mruknęłam wyraźnie.
________________________________________
WYGRALIŚMY! KURWA, WYGRALIŚMY! <333 FUCK YEAH! :3 Kolejny rozdział jutro ;D 

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 8.

   Julia stała nic nie rozumiejąc.
-Jak? Gdzie?- spytała.
-Ja jako statystyk drugi, a ty jako fotograf w reprezentacji!- pisnęłam. –Jutro o ósmej mamy być tam.- pokazałam jej adres.- To akurat kawałeczek, ale się spakujemy i pojedziemy Audi w razie czego. – powiedziałam z uśmiechem i pobiegłam w stronę garderoby w celu spakowania się. – Kurde… Ja nie myślę.- klepnęłam się otwartą dłonią w czoło.-Gdzie ja do jasnej cholery popakuję insuliny?- prychnęłam, ale zapomniałam o tym, że mam „mini lodóweczkę”, w której mogę zmieścić kilka lodów i insuliny w opakowaniu.
    Spakowałam się w walizkę i zrobiła to samo Julia. Ustawiłam budzik na siódmą i poszłam spać. Obudziłam się punkt siódma i poszłam obudzić Julię. Wstawiłam wodę na kawę i poleciłam Julce je zalać, a ja skoczyłam pod prysznic. Po wyjściu spod prysznica dokładnie wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam się w czarne rurki, białą zwykłą koszulkę i czarny żakiet. Do tego ubrałam moje ulubione szpilki z czerwoną podeszwą. Gdy ja robiłam śniadanie, Julia się kąpała i wyszła ubrana podobnie jak ja. Siódma trzydzieści zaczęłam jeść śniadanie popijając kawę. O siódmej czterdzieści pięć znosiłyśmy walizki z mieszkania i wkładałyśmy do bagażnika Audi. Włączyłam płytę ACDC i z piskiem opon odjechałyśmy spod mieszkania. O siódmej pięćdziesiąt weszłam do recepcji.
-Dzień dobry.- przywitałam się z recepcjonistą.- Ja z tą oto panią do pana spod numeru sto cztery.- powiedziałam z uśmiechem.
-Trzecie piętro…- odpowiedział znudzony, a my wbiegłyśmy po schodach, w ogóle się nie męcząc. Do tego byłyśmy na szpilkach!
   Zapukałyśmy i po usłyszeniu cichego „proszę” weszłyśmy do hotelowego pokoju. Zauważyłam Oskara zwanego Jarząbkiem.  Grzecznie się przedstawiłam i Julka zrobiła to samo.
-Pani statystyk i pani fotograf, tak?- spytał z uśmiechem Oskar.
-Tak.- przytaknęłyśmy z uśmiechem.
   „Rozmowa kwalifikacyjna” przeszła pomyślnie i tak jak przewidywałam, zaraz po tej „rozmowie” jechaliśmy do Katowic.
-Skąd macie walizki? Teleportacja walizek to się nazywa?- spytał ze śmiechem Oskar i pomógł je nam wsadzić do luku bagażowego.
-Siemano!- powiedział Piotrek.- Chodźcie tutaj, bo z przodu to sztab was zniszczy!- nakazał.
-Ty już tam siedź cicho!- wrzasnął Olek.- Bo na następny raz ktoś może przypadkowo za mocno masować!
   Ze śmiechem poszłyśmy w stronę chłopaków.
-Chodź do mnie.- powiedział Bartek do Julii, a ona się zarumieniła. –Bartek.-podał jej dłoń.
-Julia Bednarz.- powiedziała i uścisnęła jego dłoń, a Bartek ucałował lekko jej dłoń.
-Jeśli chcesz, to pożyczę ci ramię, bo widzę, że się przeze mnie nie wyspałaś.-powiedział Piotr.
-PRZEZ CIEBIE!?- ryknęła połowa autobusu.
-Chodzenie po północy po Gdańsku źle się kończy.- powiedziałam i oparłam głowę na ramieniu środkowego.
   Po zamknięciu powiek przywitałam się z Morfeuszem.
-Siku chcesz albo kawę?- spytał Piotr lekko mnie budząc.
-Kawkę.- powiedziałam i wstałam. Julia spała oparta o Bartka, a Bartek przytulał ją do siebie.- Julka gdzieś tu ma aparat.- szepnęłam do Piotra i zaczęłam jej grzebać w torbie. Uśmiechnęłam się i zrobiłam zdjęcie lustrzanką. Schowałam aparat do torby i ruszyłam za Piotrem na stację. Po otrzymaniu kawy wróciłam do autobusu. Teraz obydwoje się przytulali.
   Usiadłam z powrotem i jednym łykiem wypiłam zawartość kubka.
-Wiesz, że ty z Piotrkiem spałaś tak samo?- spytał Winiar wskazując na Julkę i Bartka. Piotra nie było, bo kupował słodycze na Orlenie.
-Serio, czy mnie wkręcasz?- spytałam z lekkim niedowierzaniem.
-Patrz.- podał mi swój telefon, gdzie spałam z Piotrkiem przytuleni do siebie. Wyglądaliśmy jak para.-Nie mów nic Piotrkowi.- szepnął i usiadł z powrotem.
-Żelka?- spytał Piotrek z opakowaniem żelków.
-Nie…- mruknęłam i zamknęłam powieki. Po chwili usłyszałam szepty.
-Ale na pewno mam jej to powiedzieć? Winiar, ja się boję, że mnie odrzuci…- mruknął Piotr.
-Jestem pewny.- powiedział zdecydowanie Michał Winiarski.
   Dalej to już nic nie usłyszałam, ponieważ zasnęłam.
-Księżniczkoo!!- wrzasnął mi do ucha Krzysiu Ignaczak.
-Jestem Klaudia, nie księżniczka.- mruknęłam i ponownie zamknęłam powieki.
-A ja Krzysiek.- powiedział z uśmiechem.
-Igła, spieprzaj.- mruknęłam i przytuliłam się do Piotrka. Ponownie zasnęłam. Przebudziłam się, gdy Piotrek powiedział mi do ucha „Kocham cię…”, ale był taki niepewny. Żeby nie wyglądać, że mnie obudził odwróciłam się i dopiero wtedy otworzyłam oczy. – Gdzie jesteśmy?- spytałam ziewając.
-W autobusie!- krzyknął pan Ignaczak.
-Majster Ignaczak, majstra się nie pytam.- mruknęłam. – Majster Winiarski, wie majster, gdzie jesteśmy?- spytałam Winiarskiego.
-Nie. Sorka.- powiedział uśmiechając się.- Na pewno w autobusie!
-Majster Nowakowski…?- spytałam z nadzieją.
-Tu cię zawiodę- nie, ale na pewno jesteśmy w lesie i siedzimy w autobusie.- powiedział z lekkim uśmieszkiem.
-Ja z wami zwariuję. Ej, Winiar, Jula śpi?- spytałam się Winiara.
-Tak. Tak samo reszta autobusu… Oprócz mnie, ciebie, Pita, Igły i Zatora.- powiedział.
-O, a tutaj nasza nowa pani statystyk.-powiedział Igła zza kamery.
-IGNACZAK!- wrzasnęłam.- Spieprzaj. Masz trzy sekundy.- warknęłam.- Raz… Dwa… Trzy!- zaczęłam go gonić po autobusie.
-Please, no!- westchnął Antiga.- Please stop!- krzyknął na Ignaczaka, bo ja uciekłam.
  Chwilę później przyszedł Krzysiek i coś mamrotał pod nosem, a ja się uśmiechnęłam.
-Biedny Krzysio… Biedny…- powiedziałam z kpiną.
-Z tobą już nie rozmawiam.- mruknął, a ja pokręciłam głową i poszłam po raz ostatni spać. Próbowałam zasnąć, ale nie- panu Krzyśkowi w pokera zachciało się grać.
-Ja nie umiem grać.- powiedziałam z wyprzedzeniem.
-Co ty Piotrek se za dziewczynę wybrałeś. Biegać nie potrafi, uśmiechnąć też nie, a w pokera to nawet nie potrafi kart trzymać!- powiedział Krzysio ze śmiechem.
-Nie wiem co ta Iwona w tobie widzi. Może tylko w łóżku jesteś dobry, a poza tym nic nie potrafisz. Nawet kręcić kamerą nie potrafisz.- wytknęłam mu język. Z Klaudią Michalską docinek się nie zaczyna.
-No, a ty niby lepsza? Twoje uda wyglądają jak Wawel.- zaśmiał się Igła na temat moich ud. Moje uda poszerzyły się od cukrzycy.
   Momentalnie się odwróciłam i kilka łez spłynęło po moim policzku. A gdzie tam kilka łez, to był strumień.
-Debil.- mruknął Piotrek do Ignaczaka i mnie przytulił. Odwróciłam się w jego stronę i wypłakałam rzekę w koszulkę Piotrka.
-Co jej? Kompleksy ma?- spytał Igła ze śmiechem, za co dostał w łeb od Julki, która szła do mnie. –Ale ona ma kompleksy czy nie?
     Zasnęłam w ramionach Piotrka.
   Mój sen był trochę niecodzienny. Siedziałam sama w autobusie, gdy on ruszył. Przed kierownicą siedział Harry Potter. Pojechaliśmy do Hogwartu. Poznałam wszystkich Gryfonów. Później się obudziłam i spojrzałam na Krzyśka z żalem i nienawiścią. Miałam do niego żal, za to, że powiedział mi, że mam grube uda. Żadnej dziewczynie się nie wypomina, że jest gruba czy coś. Nienawiść, dlatego że przez to musiałam dać kolejną szansę Piotrkowi. Mam nadzieję, że nie narobi sobie zbędnych nadziei, a nikt by tego nie chciał. Jesteśmy przyjaciółmi.  
    Nie chciałam patrzeć na żadnego siatkarza, dlatego patrzałam przez okno. Zrobiło mi się niedobrze, więc chwyciłam moją małą wodę i szybko ją otworzyłam mając nadzieję, że nic nie wydobędzie się z mojego organizmu, przez co Krzysiek by miał ubaw. Niestety, poczułam jak wszystko podchodzi mi do gardła i chwyciłam małą reklamówkę i rzuciłam do Piotra; „Nie patrz i idź powiedzieć, że rzygam.” Piotr zrobił co poleciłam i dlatego od razu pojawił się obok mnie lekarz Sowa. Ocenił, że to tylko choroba lokomocyjna i odszedł.
-Czujesz się lepiej?- spytał Piotrek schylając się do mnie.
-Piotrek, powiedziałam nie patrz to nie patrz…- powiedziałam z ledwością i wzięłam chusteczkę od Piotra i się wytarłam. Na szczęście minutę później był ostatni postój.
-Idź się przewietrzyć…- powiedział Piotrek.
-Przecież wiem…- jęknęłam i wyszłam z ledwością. Za mną szedł cicho Krzysiek.
-Klaudia, przepraszam…- powiedział Ignaczak.- Ja nie wiedziałem, że ty chora jesteś na cukrzycę i od tego masz takie uda…- przeprosił.- Wybaczysz mi?- spytał się mnie z wzrokiem zbitego psa, a ja na szpilkach podbiegłam do najbliższego kosza i zaczęłam zwracać zawartość kanapki, którą rano zjadłam. Obok mnie jak na skrzydłach pojawił się Piotr.

 ---------------------------
No to Michalska się pokłóciła z Krzyśkiem, to jeszcze dostała robotę i "wyrzygała" :D No to, co? Dobranoc :D Może jutro spróbuję dodać. Zobaczymy ;) 

Rozdział 7.

Mecz się rozpoczął i wygrywaliśmy do pierwszej przerwy technicznej 8-5 z Holendrami. No prawie jak w moim śnie. Niestety to się przełożyło na przegraną seta pierwszego.
-A przepraszam, narzeczona Nowakowskiego?- spytała brunetka, najprawdopodobniej żona Ignaczaka.
-Nie.- uśmiechnęłam się szczerze.- Dobra znajoma, a nawet i kumpela. Auć!- dostałam z piłki.
-Przepraszam, nic się nie stało?- spytał z troską Cichy.
-Na następny raz broń piłki, okej?- warknęłam, ale się do niego schyliłam.- O dwudziestej drugiej, Lotos, nie przyjmuję odmowy.- uśmiechnęłam się. Piotrek skinął głową i odbiegł.
-Uhuh.- zaśmiała się Julia. –Mogę iść z wami?- spytała.
-Nie.- odpowiedziałam.- To ma być randka.- odpowiedziałam i się zaczęłam śmiać.
-Randka powiadasz?- schyliła się Ignaczakowa.
-Powiadam, że to emm… spotkanie towarzyskie.- odpowiedziałam.
-Wiesz, Krzysiu robił tak samo. A teraz co mam? Męża i dwójkę dzieci.- kiwnęła głową na dwójkę dzieci, a w tym był ten mały, kulturalny chłopiec.
-Tamte panie, mówiły, że jest bardzo wychowany i kulturalny i idealny kandydat na męża.- odchyliłam lekko głowę na dwie starsze panie, a żona Krzyśka się zaśmiała.
-W końcu Krzysiek go wychował.- uśmiechnęła się do mnie.- Iwona.- podała mi dłoń.
-Klaudia.- ścisnęłam jej dłoń.- Miło mi.- powiedziałam z najszerszym uśmiechem.
-Mi także miło.- odpowiedziała i się uśmiechnęła.-Dominika!- ryknęła, gdy zobaczyła, że młoda schodzi na dół.- Sebastian!- ten też schodził na dół.- Przepraszam.- powiedziała i pobiegła do dzieci.-Jesteście niewychowani czy co!? Jesteście pierwszy raz na meczu!? Zachowujecie się jak rozwydrzone bachory!- wydarła się na nich.
-Iwona, przecież to dzieci.- spróbowałam je bronić.
-No dobra, ale jak się zachowały!? Mi i Krzyśkowi wstyd zrobiły!
-Teraz wstyd to robisz wyłącznie sama sobie i Krzyśkowi.- powiedziałam spokojnie, a ona usiadła.
-Przepraszam.- powiedziała i oglądała mecz.
  „Za słabo kibicujesz” powiedział do mnie Piotr, gdy nie obronił kolejnej piłki, a ja zaczęłam kibicować z całych sił.
-Ten Nowakowski to jej  w głowie nieraz zawróci.- stwierdziły starsze panie z tyłu.
-Przepraszam panie bardzo, ale czy mogły panie zająć się meczem, a nie krytykować wszystko wkoło!? Może mi zawróci, a może nie!- warknęłam na nie, a one siedziały cicho.
-Klaudia, nie tak ostro.- powiedziała Julia.
-Spadaj, wkurzyły mnie, mendy jedne.-mruknęłam.
   Obejrzałam mecz do końca, a wynik był 3-1 dla naszych. Była akurat dwudziesta pierwsza trzydzieści dlatego poszłam do Lotosu. Chwilkę posiedziałam i zobaczyłam czarny kontur Piotra. Przyszedł zapuchnięty.
-Co się stało?- spytałam od razu biorąc moje rzeczy i wychodząc z nim do ławki w parku.
-Moja mama… Ta prawdziwa… Przypomniała sobie o mnie i przyszła… Na mecz. Odepchnąłem ją…- wyłkał. –Gdy wychodziłem z szatni podbiegła do mnie i powiedziała… Że mam przyjechać do niej natychmiast, ponieważ nie da rady sama wychować siedmiorga dzieci, a ja jej odpowiedziałem…- przerwał i się lekko uśmiechnął.- Że nie było się puszczać na prawo i lewo, to by nie miała problemu…
-No i bardzo dobrze.- powiedziałam i podam Piotrkowi chusteczkę.
-Taak…- westchnął.- Ale ona powiedziała, że poda moich rodziców, którzy mnie zaadoptowali do sądu, że jej dziecko porwali… I jakby co… Będziesz świadkiem w tej sprawie?- spytał z proszącym uśmiechem.
-Skoro to ważne…- powiedziałam, a Piotr mnie przytulił.- Ja chcę żyć!- pisnęłam, a on się zaczął śmiać.- A mama Bartka i Bartek też ci pomogą?- spytałam, gdy weszliśmy do Lotosu.
-Jeśli będą chcieli.- powiedział.- Możesz coś zjeść?- spytał lekko przechylając głowę w prawo.
-Jasne.- powiedziałam i wyciągnęłam portfel.
-Umawialiśmy się o coś, tak? Chowaj go!- nakazał patrząc na portfel. Zamówił dwa desery czekoladowe z bitą śmietaną i truskawkami. –Smacznego.- powiedział z uśmiechem.
-Nawzajem.- odpowiedziałam i chwyciłam łyżeczkę i zaczęłam jeść.
-Klaudia…- powiedział do mnie, a ja podniosłam głowę, by go widzieć.- My jutro wyjeżdżamy z Gdańska i nie wiem kiedy wrócimy… I widziałem twoje zdjęcia na twoim Facebooku. Naprawdę są świetne… No i tak troszeczkę poleciłem cię naszemu „szefowi” od zdjęć i takich innych nowinek…
-Ale w kadrze nie ma fotografa i nigdy nie było.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Ale będzie.- powiedział i dumnie wypiął pierś. –No i jutro… Jakbyś chciała oczywiście. Przyjdź o ósmej do hotelu.- podał mi karteczkę z ulicą hotelu.- I podpiszesz umowę na sezon reprezentacyjny.- puścił mi oczko.
-Piotrek… Nie wiem co powiedzieć… Ale Julia, to Julia jest fotografem… Ja się bardziej zajmuję emm… Jakby to powiedzieć… Zapisywaniem danych, bardziej papierkowe roboty…- podrapałam się po karku pokazując Piotrkowi mój tatuaż „My number is 1”.
-Przyjdźcie obie, bo akurat Jarząbek jest sam.- powiedział.- A fotograf taki jak Julia to Bartkowi może w głowie zawrócić. To ta brunetka obok ciebie co siedziała, co nie? To on mówił, że ta „brunetka jest ładna i jeszcze kiedyś będą razem” z uśmiechem.- powiedział Piotrek. – A tak to ładny tatuaż.- powiedział uśmiechając się lekko.
    Rozmowa toczyła się i wyszliśmy z Lotosu, gdy mieli go zamykać, czyli o północy. Rozstaliśmy się życząc sobie dobrej nocy. Wpadłam do mieszkania zapalając wszystkie światła piszcząc jak wariatka.
-Kobieto, co tak piszczysz? Zobaczyłaś kuźwa ducha czy co?- spytała zaspana Julka.

-Juuulaaaa!!!- pisnęłam i rzuciłam się na przyjaciółkę.- Dostaniemy robotę!- krzyknęłam.
----------------------
Tego raczej Jula się nie spodziewała, prawda? :D  

Rozdział 6.

    Piotr leży i zwija się bólu. Łzy lecą mi po policzku. Czemu? Nie wiem. Po prostu lecą. Julia mnie przytula i szepcze.
-Przeskocz barierki. Idź do niego, a nie się mi tu użalasz. Leć, póki ochroniarzy nie ma.
-Nie zrobię tego…- wyszeptuję w jej włosy, a ona się odchyla i patrzy na mnie i na barierki.
   Wstaję z miejsca i idę w dół. Rozglądam się i przeskakuję bandy. Biegnę na boisko, gdzie z bólu zwija się Piotrek.
-Klaudia!- woła Michał i idzie mnie przytulić i schodzi ze mną na kwadrat dla rezerwowych. –Nie powinnaś tu wchodzić, a jakbyś nie uciekła ochroniarzom i bym cię nie zawołał?- spytał i zmarszczył brwi.
-Co jest z Piotrkiem?- pytam puszczając mimo uszu przemowę Michała. W tym momencie Piotrek jest znoszony z boiska przez kolegów i sztab. –Mogę iść z Piotrkiem?- pytam się jednego ze sztabowców. Najprawdopodobniej Olka Bieleckiego.
-Rodzina?- pyta.- Co ty tu właściwie robisz!?
-Narzeczona.- kłamię.
-Chodź.- mówi i idziemy za Piotrkiem. Drepczę obok, próbując im pomóc. Piotrek nadal się zwija z bólu, a ja nie mogę już na to patrzeć. Pomagam chłopakom i biorę go rękoma za plecy i unoszę do góry. Fakt, nie było po mnie widać, że takie chuchro może pomóc takim wielkoludom. Oni opadali z sił, a ja im pomagałam. Nie wiem gdzie go nieśliśmy. Chyba do szatni, by Piotrkowi zdjęć nie robiono.
-Ty, patrz, to ta od Piotra.- szepnął Ziomek do Igły.
   Znowu. „Ta od Piotra” ach… Czy do końca życia będę postrzegana jako „ta od Piotra” czy zwykła Klaudia? Nie wiem.
-Jest tu Klaudia?- spytał Piotr z bólem.
-Jestem…- powiedziałam. Wszyscy zwrócili na mnie uwagę.- No idźcie, ja tylko wam pomagam.- nakazałam i podniosłam wyżej Piotra.
-Chłopaki! Pomóżcie jej, bo nie da rady unieść Cichego!- powiedział Igła, a ja na niego spojrzałam wzrokiem „Uduszę cię. Dam radę!”. Pierwszy rzucił się Michał Ruciak i tak mi pomógł, że go plecy zaczęły boleć i zamienił się z Ziomkiem.
    W głowie przeszło mi jedynie „Ta od Piotra” „Jest tu Klaudia?” i pomoc chłopaków. Jak ja bym chciała mieć takich przyjaciół jakich ma Piotr… Ktoś otworzył drzwi i był to chyba Olek. Położyłam go z chłopakami na ławkę i Olek zaczął badać sytuację.
-Naderwane więzadła…- stwierdził po chwili.- Nie będzie go już na reprezentacji w tym sezonie…- mruknął niezadowolony.
-Jak to nie będzie!?- spytał Igła podniesionym tonem.-Musi być!- pisnął.
-Nie musi…- wyszeptał Piotr. Usiadłam obok jego i złapałam za rękę.-Klaudia?
-Dasz radę… Na pewno dasz radę…- głaskałam jego dłoń.
-Z taką narzeczoną na pewno da radę.- powiedział Olek, a wszyscy spojrzeli na mnie i na Piotra z niedowierzeniem. Piotr się tylko uśmiechnął.
-Z tobą tak. Bez ciebie nie…- wyszeptał mi Piotr, a ja się zarumieniłam. –Znowu się rumienisz, naprawdę, musisz!?- uśmiechnął się od czasu kontuzji.
-No przepraszam…- zrobiłam oczy a’la kot ze Shreka i pocałowałam Piotra w usta.
-To my nie przeszkadzamy…- powiedział Olek i wygonił wszystkich z szatni.
   Gdy wszyscy się oddalili zaczęliśmy się śmiać.
-Narzeczona?-  spytał ze śmiechem. – Czy ja o czymś nie wiem?
-Hmm… No wiesz… Nie wiem…- powiedziałam. Piotr zamknął oczy. – Nie śpij.- powiedziałam i lekko go szturchnęłam. Nie zareagował.-Piotrek, to nie jest śmieszne!- ponownie go szturchnęłam, a on nic.- Piotrek!- krzyknęłam niemalże. –No Piootr!!- teraz zaczęłam histeryzować. Ani drgnął. Wybiegłam. –Panie Olku! Panie Olku!- wydzierałam się na korytarzu, ale nikogo nie było. Na mecz. Wbiegłam i zwróciłam uwagę tylko nielicznych. Ochroniarze. –Panie Olku!- znowu zawołałam, a ten spojrzał na mnie.- Ja jestem narzeczoną Nowakowskiego, proszę mnie puścić do pana Aleksandra Bieleckiego!- nakazałam. Ochroniarz mnie puścił.- Panie Olku, Piotr, Piotr nie chce oczu otworzyć!- prawie krzyknęłam.
-Cholera. Sowa!- zawołał lekarza i w trójkę pobiegliśmy do szatni.
-Piotrek!- krzyknęłam znowu próbując go obudzić.
-Sprawdzałaś puls?- spytał lekarz Sowa. Pokręciłam głową. Lekarz wziął głęboki wdech i sprawdził puls. –Stracił przytomność. Zdarza się.- odpowiedział. Teraz to ja usiadłam, bo mi zaczęło się kręcić w głowie.- Co się dzieje?- szybko spytał i znalazł się obok mnie.
-Bo ja mam cukrzycę i mi teraz słabo.- szybko wyciągnęłam sprzęt do mierzenia cukru. 55. –Panie Olku. Może iść pan mi batonika kupić? – podałam fizjoterapeucie drobniaki, a on kiwnął głową i odszedł. Po chwili wszedł z dwoma Marsami. – Dziękuję bardzo. – podziękowałam z uśmiechem.
-Nie ma za co…- odpowiedział i wyszedł z Sową.
     Zjadłam batoniki i kucnęłam obok Piotra.
-Piotrek… Obudź się… Proszę…- błagałam.- Mam coś ważnego do powiedzenia, ale to głupie, bo pewna nie jestem, ale chyba ci tego nie powiem, bo mnie wyśmiejesz…- powiedziałam.
   Usiadłam na podłodze i podśpiewywałam piosenkę Maryli Rodowicz „Ale to już było”. Piotra uważałam jako przyjaciela, ale to się zamieniało w coś innego. Sympatia, zauroczenie, miłość? Kto to tam wie… Wszystko przez Hanię, Dagmarę i Julkę! Przez nie wyobrażałam sobie ślub z Piotrem, kolację romantyczną, oświadczyny, poród z nim… Pokręciłam głową, aby wyrzucić z siebie te myśli.
-Gdzie ja jestem?- spytał Piotr, a ja aż podskoczyłam na jego głos.- Klaudia?- spytał ponownie.
-Piotruś, jesteś w szatni…- powiedziałam i dopiero teraz mi przeszło przez myśl co powiedziałam „Piotruś…”!? No pięknie. Będę mnie teraz uważać za „narzeczoną Piotra”.
- Piotruś?- uśmiechnął się Piotrek.
-No przepraszam…- powiedziałam i ucałowałam środkowego w policzek.
-Akurat Piotruś z twoich ust ładnie brzmi…- powiedział i cwaniacko się uśmiechnął. Zarumieniłam się.- Wiesz co? Te twoje rumieńce to mi w głowie zawracają, Klaudia.- powiedział i nakazał gestem dłoni bym usiadła.- I w ogóle, twój zapach, twoje brąz, a dokładniej czekoladowe tęczówki, twoje blond włosy, te piegi, uśmiech, śmiech, głos… Wszystko co twoje to piękne jest, nawet ta choroba jest piękna, gdy jest z tobą.- mówi, a mi łzy płyną ciurkiem. Ja chciałam mu to powiedzieć. –Kocham cię.- mówi pewnie, a ja się rozpłakałam.- Nawet te łzy ładnie wyglądają.- stwierdził i otarł moje łzy.
-Piotrek…- wyszeptałam i rzuciłam się na środkowego. ‘Opamiętaj się! Przyjaciele!!!” wołał mi głos w głowie. Co prawda tuliłam się do niego, ale nie mogę. Odczepiłam się i wybiegłam. Na trybuny, do Julii.
     Prawdopodobnie Olek mnie zauważył, bo poszedł do Piotrka. Mecz dobiegał końca. Znów tie-break. Przegraliśmy. 2-3 z Holandią. Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce.
-Klaudia, narzeczona Piotra Nowakowskiego, proszona do szatni męskiej Polski! – dobiegło z głośników, a Daga, Hania, Iwona i Julia spojrzały na mnie.
-Musiałam jakoś przekonać Bieleckiego i ochroniarzy! – wypowiedziałam i pobiegłam do szatni. Cicho zapukałam i otworzył mi Paweł Zatorski. –Cześć. Klaudia Michalska.- podałam mu dłoń, a on mnie wciągnął.
-Piotrek chciał z tobą rozmawiać. – powiedział.
-Klaudia…- wyszeptał Piotr. Teraz zobaczyłam go całego bladego. – Zostań moją dziewczyną…- wyszeptał i prawdopodobnie chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wpiłam się w jego usta. –Kocham cię.- powiedział głośniej i mnie przytulił.
-Dobra, ale na serio. Narzeczeni?- spytał Kurek z kpiną.
-Nie.- odpowiedzieliśmy zdecydowanie.- Teraz para.
-Po co te podchody w narzeczonych?- spytał Kurek. W tym momencie ktoś zapukał i była to Julia.
-Mogę odebrać Klaudię?- spytała swoim cienkim głosem, a Bartek upuścił koszulkę, którą trzymał w ręce.  Jego mina mówiła tylko „OMG!” i tyle. Stał jak zamurowany. Cicho się zaśmiałam. –Ruszysz się?- spytała ze śmiechem, ale ktoś ją popchnął tutaj i to była nawet Daga z Hanią.
-Czeeść!- powitały się wesoło i podeszły do swoich chłopaków przytulając ich.
-Bartek Kurek.- podał jej dłoń przyjmujący.
-Julia Bednarz.- uścisnęła jego dłoń. Ucałował jej dłoń, a ona się zarumieniła.
-Miło mi.- powiedział patrząc jej głęboko w oczy.
-Mi także miło.- odpowiedziała i spojrzała na mnie, a jej wzrok mówił „Jezu, BARTEK KUUUUUREEEK!”. Gdyby tylko mogła, pewnie by skakała po całym pomieszczeniu. Po trzech minutach wyszłyśmy. –Klauuudiaaaaa!!! Jak ja cię kocham, normalnie, jesteś booska!!- rzuciła mi się na szyję i zaczęła całować po policzkach. Ja się tylko z niej śmiałam. –Ej, widziałaś jak się na mnie patrzał? Jak na Natalię!- znowu mnie przytuliła.
-Widziałam, widziałam.- poklepałam ją po plecach.
-Czy ty i Piotrek coś tam tego?- spytała, a ja się zarumieniłam. –Wiedziałam!- uśmiechnęła się. –Masz numer do Bartka albo Piotrka?- zaczęła gadać jak najęta aż do mieszkania. Tam zamilkła.
-Co jest?- spytałam, a ona wskazała kuchnię. Kurde, tam ktoś był! Udało mi się wygrzebać numer do Piotrka, nie wiem jak ja go znalazłam w spisie połączeń. Ale co zrobię, jak Piotr ma nogę kontuzjowaną?
    W tym momencie się obudziłam. Okazało się, że o osiemnastej zasnęłam, a teraz jest dziewiętnasta.
-Spałaś jak zabita.- uśmiechnęła się do mnie Julia, gdy nakładałam koszulkę z numerem jeden.
-Śmieszne.- mruknęłam.
   Taki dobry sen, jakby prawdziwe zdarzenie. Spokojnie, jestem z Piotrem przyjaciółmi, a nikogo w naszym mieszkaniu nie było. Tylko ja i Julka i tyle.
‘Jesteś dla mnie życiem tlenem, jak Adam dla Ewy, rajem, edenem’ . Poleciało z głośników mojego Audi.
-Czego ty słuchasz?- spytała się Julia.
-Piosenek.- wytknęłam jej język.
-Zmieniłaś repertuar.- stwierdziła. –ACDC, Nirvanna, Nightwish, Lales, Red Lips…- wyliczała.-Roczek?- powiedziała z uśmiechem.
-Rock, nie roczek.- pogroziłam jej i wysiadłyśmy z Audicy o dziewiętnastej czterdzieści trzy. Pokazałam nasze bilety i poszłyśmy usiąść na nasze miejsca.
-Dzień dobry.- powiedział mały chłopczyk.

-Dobry.- odpowiedziały wszystkie kobiety wkoło. –To ten od Ignaczaków, nie?- szeptały między sobą.- Wychowany, kulturalny, normalnie, kandydat na męża!
________________________
Suprajs! :D Kto by się spodziewał, że to sen? Czyta to ktoś? Proszę, kto to czyta, niech chociaż skomentuje ten rozdział. :) Od jutra nie będzie mnie barrrdzo długo, dlatego dzisiaj dodam jeszcze 7. i 8. rozdział. Gdy wrócę, dodam resztę rozdziałów. Pozdrawiam ;*  

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 5.

-Dzień dobry.- powiedział mężczyzna.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam. –Czego sobie pan życzy?- spytałam znad papierów.
-Chciałbym wybrać wycieczkę nad morze. Jakie poleca pani morze?- spytał Michał Winiarski.
-Eee…- zacięłam się i rozpoczęłam przeszukiwanie ofert biura podróży, w którym pracowałam. –Bułgaria?- spytałam, ale Winiar pokręcił głową.- Hiszpania?- spytałam. Wypytałam wszystko co możliwe w naszej ofercie, ale nie jedno.- A może Turcja?- spytałam zrezygnowana i pokazałam gościowi broszurkę z Turcji.
-Tak…- powiedział i się uśmiechnął. – Płacić od razu, czy przed wylotem?- spytał.
-Śpieszy się widzę. –powiedziałam ze śmiechem. – Jak pan woli.- puściłam mu oczko.
-Michał.- podał mi dłoń.
-Klaudia.- uścisnęłam jego dłoń.
-Ty jesteś tą Klaudią od Piotra?- spytał i zmierzył mnie wzrokiem.
    Zmieszana podrapałam się po karku. „Ta od Piotra?”.
-Ee… Chyba taak…- przymknęłam oczy, ale szybko je otworzyłam. – Więc tak, koszt wycieczki dla czterech osób będzie wynosił osiem tysięcy sto pięćdziesiąt osiem złotych.- zmieniłam temat. – Teraz data. Pasuje dwudziesty ósmy lipiec?- spytałam.
-No niezbyt. Bo my chcieliśmy tak wrzesień/październik…- powiedział Misiek.
-Może czternasty wrzesień?- podałam datę.
-Niee… Bo szesnastego jadę do Arka…- powiedział. – Będzie dziewięć lat.
-Jasne. Dwudziesty szósty wrzesień?- spytałam.- Ostatnia nasza wycieczka do Turcji w sezonie letnim, mimo tego, że nasz sezon letni kończy się pierwszego października.- uśmiechnęłam się.
-To niech będzie ten dwudziesty szósty.- odpowiedział.
    Spisałam jego dane na kartkę jaką zawsze wypełniałam, przynajmniej dwa razy dniowo, zrobiłam ksero i podałam Michałowi.
-Dziękuję.- odpowiedział. – A jakaś zaliczka?- spytał.
-Starczy tysiąc w ciągu dwóch tygodni.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Skinął głową.
-Dziękuję i do widzenia.- powiedział. –W razie czego zadzwonię. – puścił mi oczko i wyszedł.
     Reszta dnia jakoś zleciała. Trzech klientów i do domu. Tam szybki obiad i spacerek z Julią po parku, zakupy, oglądanie meczu, kolacja, kąpiel i do spania. Tam zawsze przy spaniu coś mnie dręczy. A to pytanie co dalej, co z cukrzycą. W końcu coś przed drugą udaje mi się zasnąć.
   Niedziela zleciała mi monotonnie do dziewiętnastej, gdyż mecz był o dwudziestej, a o tej godzinie z jedynką z przodu zaczęłam przygotowywanie. Koszulka z numerem jeden, policzki wymalowane i paznokcie pomalowane na reprezentacyjne kolory. Taką dziewczynę na pewno nie jeden chłopak chciałby widzieć. Ja bym chciała widzieć kiedyś takiego chłopaka…
-Klaudia, a gdzie my siedzimy?- spytała Julia.
-Ee… Rząd I miejsca 4-5, czyli z przodu na środku.- puściłam jej oczko.
-AAA!! Kocham cię normalnie!- powiedziała i mnie przytuliła.
-Weź, bo mi koszulkę wygnieciesz…- prychnęłam.
     Po drodze spotkałyśmy dwóch innych prawdziwych kibiców płci żeńskiej. Obie dziewczyny mi kogoś cholernie przypominały. Jedna miała koszulkę z numerem „2”, a druga z numerem „18”.
-Przepraszam, że się spytam, ale czy my się znamy?- wyprzedziła mnie Julia, co wprawiło w śmiech obie dziewczyny.
-Dagmara. Żona Winiarskiego.- podała mi i Julce dłoń.
-Klaudia, a to Julia.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Wiedziałam, że któraś z was zapyta.- powiedziała próbując opanować śmiech.
-Hania, narzeczona Marcina.- powiedziała druga i podobnie jak Dagmara podała nam dłoń, a my ją uścisnęłyśmy.- A wy jesteście nowymi dziewczynami Pita i Kurka?- spytała.
-Klaudia w pewnym sensie, a ja niezupełnie…- powiedziała Julia, a ja zaczęłam się rumienić.
-Wcale z nim nie jestem. Dobrzy kumple.- upierałam się.
-To od kiedy dobrzy kumple spędzają ze sobą każdą wolną chwilę i kupują sobie desery, bilety VIP-owskie i lody?- spytała.
-Emm… Może od zawsze?- odpowiedziałam. – A te bilety VIP miał w razie czego i nie miał co zrobić z nimi.- wyjaśniłam.
-Jasne, jasne…- powiedziały trzy dziewczyny.
     Więcej się do nich nie odzywałam. Podałam bilety w kasie i weszłam z Julią na trybuny. Odszukałam Piotrka. Patrzał w nasze jak na razie puste miejsca. Usiadłam na miejsce, a Piotrek nieśmiało mi pomachał. Odmachałam. Obok usiadła Dagmara i Hanna. Będą się teraz czepiać, że do siebie machamy.
-Wiesz, Klaudia. My z Michałem mieliśmy tak samo; bileciki, deserki, lodziki, machanie do siebie…- poklepała mnie po plecach Daga.
    Udałam, że tego nie słyszałam i zaczęłam się rozglądać. Przychodziły rodziny siatkarzy. Paulina Włazły z synkiem, Iwona Ignaczak z dziećmi i wiele, wiele więcej żon z dziećmi. Punkt dwudziesta wstaliśmy do hymnu. Odśpiewaliśmy i „heja banana!” do przodu. Kilka piłek wleciało w strefę VIP. Nigdy nie lubiłam, gdy jakiś siatkarz, w niektórych przypadkach jak na złość był to Nowakowski, leciał przez bandy w celu uratowania piłki i prawie zawsze wbiegał we mnie.
-Wiesz, Marcin też we mnie wbiegał, żeby obronić piłkę…- powiedziała Hania.
-Hanko, Hanko, czemu walłaś w karton…- zaczęłam śpiewać.
-Oj no sorki no…- powiedziała i wróciłyśmy do oglądania meczu. Pierwsza przerwa techniczna dla Holendrów 8:7. Idziemy w łeb w łeb. Cud się stał. Za Zatorskiego wszedł Ignaczak.
-Tata wszedł!- usłyszałam jak mała Dominika piszczała.
    Odwróciłam się i uśmiechnęłam do znudzonego Sebastiana.
-Dasz radę.- powiedziałam ze śmiechem.
-Nie dam, bo Domi mnie denerwuje już…- odpowiedział poirytowany i znudzony równocześnie.
    Sekretnie się uśmiechnęłam.
-Też taki byłeś.- powiedziała jego mama, czyli Iwona.- Iwona.- podała mi dłoń.
-Klaudia.- uścisnęłam ją. – Miło mi. – uśmiechnęłam się do Iwony.
-Mi także miło.- odpowiedziała z uśmiechem. –Masz dzieci?- spytała się mnie.
-Nie… Pierwsze pytanie powinno paść, czy mam chłopaka.- uśmiechnęłam się.
-A Piotrek?- spytała z niedowierzeniem. Kolejna osoba, która myśli, że chodzę z Piotrem! Niech jeszcze przyjdzie mama Bartka i życzy mi szczęścia z Pitem. Pokręciłam przecząco głową.- Aa.. Przepraszam. – powiedziała.
-Nie no spoko. Wszyscy tak myślą.- odpowiedziałam.
   Zaczęłyśmy się śmiać, a Dominika krzyknęła.
-Tatuś zszedł! Dostanie ode mnie!- powiedziała poirytowana, a Seba wywrócił oczami i ciężko westchnął. Wróciłam do oglądanie meczu.
   Pierwszy przegrany set. Drugi tak samo jak pierwszy- przegrany.
„Za słabo kibicujesz!” powiedział Piotr ukradkiem, gdy się rozgrzewał, bo wtedy siedział na ławce dla rezerwowych.

   Zaczęłam ich dopingować wtedy z całych sił. Za Kłosa, który źle upadł i prawdopodobnie skręcił kostkę wszedł Pit. Zagrywki flotem, jeden as serwisowy. Ostatni punkt… I… Piotr upada. Zwija się z bólu. 
______________________________

Po przerwie jestem! :) Kto czekał na powrót? ;) Tutaj tak namieszałam, że o Boziu. Słyszeliście o tym, że tylko ci, którzy mieli Cyfrowy Polsat będą mogli obejrzeć Mundial? Mam CP, ale no, to żenada! :/ Fakt, są już nowe kanały w CP. A słyszeliście hymn na Mundial? Ja jeszcze go tak całego nie przesłuchałam, więc się nie wezmę i nie oteguję. xD Dobra, muszę to napisać. Prawdopodobnie nie będzie mnie od 15 sierpnia do (chyba) 22, czy jakoś tak, bo moi rodzice se wymyślili wycieczkę do BUŁGARII.  A ja tylko takie "WTF?". Okej, dzisiaj w okolicach północy albo jakoś tak, będzie nowy ten no, rozdział xD Do północy! ;**