-Dzień dobry.- powiedział mężczyzna.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam. –Czego
sobie pan życzy?- spytałam znad papierów.
-Chciałbym wybrać wycieczkę nad
morze. Jakie poleca pani morze?- spytał Michał Winiarski.
-Eee…- zacięłam się i rozpoczęłam
przeszukiwanie ofert biura podróży, w którym pracowałam. –Bułgaria?- spytałam,
ale Winiar pokręcił głową.- Hiszpania?- spytałam. Wypytałam wszystko co możliwe
w naszej ofercie, ale nie jedno.- A może Turcja?- spytałam zrezygnowana i
pokazałam gościowi broszurkę z Turcji.
-Tak…- powiedział i się uśmiechnął. –
Płacić od razu, czy przed wylotem?- spytał.
-Śpieszy się widzę. –powiedziałam ze
śmiechem. – Jak pan woli.- puściłam mu oczko.
-Michał.- podał mi dłoń.
-Klaudia.- uścisnęłam jego dłoń.
-Ty jesteś tą Klaudią od Piotra?-
spytał i zmierzył mnie wzrokiem.
Zmieszana podrapałam się po karku. „Ta od Piotra?”.
-Ee… Chyba taak…- przymknęłam oczy,
ale szybko je otworzyłam. – Więc tak, koszt wycieczki dla czterech osób będzie
wynosił osiem tysięcy sto pięćdziesiąt osiem złotych.- zmieniłam temat. – Teraz
data. Pasuje dwudziesty ósmy lipiec?- spytałam.
-No niezbyt. Bo my chcieliśmy tak
wrzesień/październik…- powiedział Misiek.
-Może czternasty wrzesień?- podałam
datę.
-Niee… Bo szesnastego jadę do Arka…-
powiedział. – Będzie dziewięć lat.
-Jasne. Dwudziesty szósty wrzesień?-
spytałam.- Ostatnia nasza wycieczka do Turcji w sezonie letnim, mimo tego, że
nasz sezon letni kończy się pierwszego października.- uśmiechnęłam się.
-To niech będzie ten dwudziesty
szósty.- odpowiedział.
Spisałam jego dane na kartkę jaką zawsze wypełniałam, przynajmniej dwa
razy dniowo, zrobiłam ksero i podałam Michałowi.
-Dziękuję.- odpowiedział. – A jakaś
zaliczka?- spytał.
-Starczy tysiąc w ciągu dwóch
tygodni.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Skinął głową.
-Dziękuję i do widzenia.- powiedział.
–W razie czego zadzwonię. – puścił mi oczko i wyszedł.
Reszta dnia jakoś zleciała. Trzech klientów i do domu. Tam szybki obiad
i spacerek z Julią po parku, zakupy, oglądanie meczu, kolacja, kąpiel i do
spania. Tam zawsze przy spaniu coś mnie dręczy. A to pytanie co dalej, co z
cukrzycą. W końcu coś przed drugą udaje mi się zasnąć.
Niedziela zleciała mi monotonnie do dziewiętnastej, gdyż mecz był o
dwudziestej, a o tej godzinie z jedynką z przodu zaczęłam przygotowywanie.
Koszulka z numerem jeden, policzki wymalowane i paznokcie pomalowane na
reprezentacyjne kolory. Taką dziewczynę na pewno nie jeden chłopak chciałby
widzieć. Ja bym chciała widzieć kiedyś takiego chłopaka…
-Klaudia, a gdzie my siedzimy?-
spytała Julia.
-Ee… Rząd I miejsca 4-5, czyli z
przodu na środku.- puściłam jej oczko.
-AAA!! Kocham cię normalnie!-
powiedziała i mnie przytuliła.
-Weź, bo mi koszulkę wygnieciesz…-
prychnęłam.
Po drodze spotkałyśmy dwóch innych prawdziwych kibiców płci żeńskiej.
Obie dziewczyny mi kogoś cholernie przypominały. Jedna miała koszulkę z numerem
„2”, a druga z numerem „18”.
-Przepraszam, że się spytam, ale czy
my się znamy?- wyprzedziła mnie Julia, co wprawiło w śmiech obie dziewczyny.
-Dagmara. Żona Winiarskiego.- podała
mi i Julce dłoń.
-Klaudia, a to Julia.- odpowiedziałam
z uśmiechem.
-Wiedziałam, że któraś z was zapyta.-
powiedziała próbując opanować śmiech.
-Hania, narzeczona Marcina.- powiedziała
druga i podobnie jak Dagmara podała nam dłoń, a my ją uścisnęłyśmy.- A wy
jesteście nowymi dziewczynami Pita i Kurka?- spytała.
-Klaudia w pewnym sensie, a ja
niezupełnie…- powiedziała Julia, a ja zaczęłam się rumienić.
-Wcale z nim nie jestem. Dobrzy
kumple.- upierałam się.
-To od kiedy dobrzy kumple spędzają
ze sobą każdą wolną chwilę i kupują sobie desery, bilety VIP-owskie i lody?-
spytała.
-Emm… Może od zawsze?-
odpowiedziałam. – A te bilety VIP miał w razie czego i nie miał co zrobić z
nimi.- wyjaśniłam.
-Jasne, jasne…- powiedziały trzy
dziewczyny.
Więcej się do nich nie odzywałam. Podałam bilety w kasie i weszłam z
Julią na trybuny. Odszukałam Piotrka. Patrzał w nasze jak na razie puste
miejsca. Usiadłam na miejsce, a Piotrek nieśmiało mi pomachał. Odmachałam. Obok
usiadła Dagmara i Hanna. Będą się teraz czepiać, że do siebie machamy.
-Wiesz, Klaudia. My z Michałem
mieliśmy tak samo; bileciki, deserki, lodziki, machanie do siebie…- poklepała
mnie po plecach Daga.
Udałam, że tego nie słyszałam i zaczęłam się rozglądać. Przychodziły
rodziny siatkarzy. Paulina Włazły z synkiem, Iwona Ignaczak z dziećmi i wiele,
wiele więcej żon z dziećmi. Punkt dwudziesta wstaliśmy do hymnu. Odśpiewaliśmy
i „heja banana!” do przodu. Kilka piłek wleciało w strefę VIP. Nigdy nie
lubiłam, gdy jakiś siatkarz, w niektórych przypadkach jak na złość był to
Nowakowski, leciał przez bandy w celu uratowania piłki i prawie zawsze wbiegał
we mnie.
-Wiesz, Marcin też we mnie wbiegał,
żeby obronić piłkę…- powiedziała Hania.
-Hanko, Hanko, czemu walłaś w
karton…- zaczęłam śpiewać.
-Oj no sorki no…- powiedziała i
wróciłyśmy do oglądania meczu. Pierwsza przerwa techniczna dla Holendrów 8:7.
Idziemy w łeb w łeb. Cud się stał. Za Zatorskiego wszedł Ignaczak.
-Tata wszedł!- usłyszałam jak mała
Dominika piszczała.
Odwróciłam się i uśmiechnęłam do znudzonego Sebastiana.
-Dasz radę.- powiedziałam ze
śmiechem.
-Nie dam, bo Domi mnie denerwuje
już…- odpowiedział poirytowany i znudzony równocześnie.
Sekretnie się uśmiechnęłam.
-Też taki byłeś.- powiedziała jego
mama, czyli Iwona.- Iwona.- podała mi dłoń.
-Klaudia.- uścisnęłam ją. – Miło mi.
– uśmiechnęłam się do Iwony.
-Mi także miło.- odpowiedziała z
uśmiechem. –Masz dzieci?- spytała się mnie.
-Nie… Pierwsze pytanie powinno paść,
czy mam chłopaka.- uśmiechnęłam się.
-A Piotrek?- spytała z
niedowierzeniem. Kolejna osoba, która myśli, że chodzę z Piotrem! Niech jeszcze
przyjdzie mama Bartka i życzy mi szczęścia z Pitem. Pokręciłam przecząco
głową.- Aa.. Przepraszam. – powiedziała.
-Nie no spoko. Wszyscy tak myślą.-
odpowiedziałam.
Zaczęłyśmy się śmiać, a Dominika krzyknęła.
-Tatuś zszedł! Dostanie ode mnie!-
powiedziała poirytowana, a Seba wywrócił oczami i ciężko westchnął. Wróciłam do
oglądanie meczu.
Pierwszy przegrany set. Drugi tak samo jak pierwszy- przegrany.
„Za słabo kibicujesz!” powiedział
Piotr ukradkiem, gdy się rozgrzewał, bo wtedy siedział na ławce dla
rezerwowych.
Zaczęłam ich dopingować wtedy z całych sił. Za Kłosa, który źle upadł i
prawdopodobnie skręcił kostkę wszedł Pit. Zagrywki flotem, jeden as serwisowy. Ostatni
punkt… I… Piotr upada. Zwija się z bólu.
______________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz