sobota, 30 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 9.

Piotr stał i patrzał bezradnie to na mnie, to na kosz.
-Piotrek…- wyszeptałam.- Odejdź, bo się też porzygasz…- spróbowałam się uśmiechnąć, ale znowu zanurzyłam głowę w koszu.
-Chodź. Wypijesz herbatę i zjesz coś.- powiedział stanowczo.
-Ale ja się nie ruszę…- westchnęłam.
-To ci to przyniosę. Masz tu reklamówki i idź na schodki autobusu. Masz tam siedzieć z głową do góry. Nie raz się tak robiło.- nakazał, a ja posłusznie poszłam i wykonałam polecenie. Po chwili przyszedł z herbatą i kanapką z szynką i sałatą.
-Dziękuję.- wymamrotałam. Zjadałam spokojnie, choć powinnam zmierzyć cukier. Pewnie teraz mi urósł. Mówi się trudno. Zdjęłam szpilki i spróbowałam o własnych siłach dojść na swoje miejsce.
-Pomogę ci.- powiedział Piotr i po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł na miejsce przy oknie.- Prześpij się, będzie ci lepiej.- powiedział i czule pocałował w czoło.
   Oparłam głowę o ramię Piotra i chciałam się przywitać z Morfeuszem, ale coś nie chciał mnie przyjąć do swej krainy.
-Jest pani Michalska!?- spytał Oskar, który siedział na przedzie.
-Jeeest!- wrzasnął za mnie Ignaczak, a ja pomachałam ręką dając o sobie znak.
-Piotrek… Przepraszam…- wyszeptałam i znowu zamknęłam oczy.
-Nie ma za co, Micha…- powiedział.
   Mam nowe przezwisko „Micha” . Lepsza Micha od Klausa. W końcu przywitałam się z Morfeuszem.
-Jesteśmy w Katowicach.- powiedział Piotrek mi do ucha. Skinęłam głową i oparłam się o zagłówek.
-Piotrek… Komu powiedziałeś jeszcze, że mam cukrzycę?- spytałam z lekkim uśmieszkiem.
-No… Ale nie bij mnie… Wszystkim…- odparł z uśmieszkiem.- Żeby wiedzieli…- dodał szybko.
-Nie no spoko. Chociaż ja nie musiałam mówić…- odparłam. Zbliżała się czternasta. Wstałam i podeszłam do Jarząbka.- Panie Oskarze, a my jedziemy na obiad, bo troszkę się zgłodniało?- spytałam i spojrzałam na umierające z głodu tyły.
  Jarząbek coś się spytał po angielsku trenera, a ja w ogóle nie znałam angielskiego, więc stałam tylko.
-Tak. A poza tym przejdźmy na przezwiska. Jarząbek.- uśmiechnął się do mnie serdecznie.
-Micha.- odpowiedziałam. Puściłam mu perskie oczko i odeszłam.- Chłopaki! Załatwię pizzę, ale pod jednym warunkiem!- powiedziałam z uśmieszkiem.
-Jakim!?- odpowiedzieli równocześnie, a ja się uśmiechnęłam tajemniczo.
-Będziecie mi służyć do końca sezonu reprezentacyjnego…- powiedziałam z uśmieszkiem.
-Co to, to nie!- wrzasnął oburzony Karol Kłos.
-Widzę, że pizzy nie chcecie…- westchnęłam i ruszyłam powoli do swojego miejsca.
-Może do połowy sezonu?- spytał Andrzej Wrona.- Chociaż tyle…- spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa, a ja odwróciłam się i podeszłam do Jarząbka z powrotem.- Jest!- krzyknął uradowany.
-A pizza będzie?- spytałam z najpiękniejszym uśmiechem jakim tylko mogłam zrobić.
  Znowu powiedział coś do trenera reprezentacji. Spojrzałam na chłopaków, którzy mieli powystawiane głowy na przejściu.
-Tak…- powiedział Jarząbek.
-Dzięki Oskar!- pisnęłam i poszłam wolno, próbując jakoś zmartwić siatkarzy.- Niestety, ale czeka was… pizza!- krzyknęłam na cały autobus.
-Jak ty to robisz? Żadna dziewczyna nie załatwiła nam pizzy! Ba, żadna dziewczyna nie „służyła” w kadrze!- powiedział Igła ciesząc się niemiłosiernie.
-Wiesz, to się nazywa uśmiech, urok i wdzięk!- odpowiedziałam z uśmieszkiem. Klapnęłam na kolano Nowakowskiego, bo autobus gwałtownie zahamował.- Ups. Przepraszam.- wydukałam zalewając się rumieńcami.
-Dobra, ale przestań się rumienić.- wysapał Piotr speszony.
  No to narobiłam chłopakowi nadziei. Nie ma co… Chyba, że to był jakiś głos w głowie… Zaczęłam się poważnie zastanawiać. Latał za mną, gdy zwracałam kanapkę, kupił mi herbatę i kanapkę. Nie… To się nazywa przyjaźń. Tylko przyjaźń. Niech tak zostanie. Ostatnio coraz mniej miałam tej przyjaźni. Było coś więcej…
-Wychodzić głodni!- zawołał Jarząbek.
-TAK JEST!- ryknął cały autobus i wszyscy wyskoczyli z autobusu jak poparzeni tylko nie ja i Julia.
-Julia… Albo to moja głowa sobie coś wymyśliła, albo Piotr mi powiedział jak spałam, że mnie kocha…- wyznałam, gdy wchodziłyśmy jako ostatnie do pizzerii, a dwa ostatnie wolne miejsca były obok Miki i Buszka. -O nie…- jęknęłam.
-Co jest?- spytała szybko Julia.
-Bo ja zbytnio nie lubię Mateusza.- jęknęłam ponownie.
-Dasz radę… -powiedziała szybko Julia i poklepała mnie po plecach.- Siema chłopaki. Nie ma innych miejsc wolnych, można się dosiąść?- spytała z największym uśmiechem jakim obdarzył ją Bóg.
-Jasne!- powiedział uradowany Mika i odsunął nam krzesła, byśmy usiadły.
-Dzięki…- mruknęłam i rzuciłam spojrzenie na Piotrka. Siedział obok Bartka, Igły i Ziomka. Obydwoje najlepiej by ich wymienili. Siedział zamyślony. Spojrzał na mnie i wysłał piękny uśmiech. Odpowiedziałam również uśmiechem. Odwróciłam wzrok od tej czwórki i podeszłam do toalety zmierzyć cukier i dać sobie insulinę. O dziwo wynik wynosił 109. Podałam sobie odpowiednią ilość insuliny i z przybranym uśmiechem podeszłam do stolika, gdzie czekała mnie ogromna pizza, z którą podzieliłam się z Julią. 
-Smacznego.- powiedział Rafał.
-Smacznego.- odpowiedziałyśmy z Julią.
   Szybko zjadłam swoją porcję. Rozejrzałam się i mój wzrok zatrzymał się na Piotrku, który patrzał we mnie zamyślonym spojrzeniem. Pozwoliłam mu na siebie popatrzeć, jeśli chce. Z resztą ja go też „zjadałam” wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie, a ja lekko do niego pomachałam.
-Czemu wy się nawzajem zjadacie wzrokiem?- spytał roześmiany Mika.
-Bo tak nam się podoba.- mruknęłam i wyjęłam telefon ze spodni. – „Julia, weź mi go, bo go uduszę!!”- wystukałam na klawiaturze telefonu i wysłałam go brunetce.
-„Dasz radę. Jeszcze około pięć minut i będzie spokój… Oby, bo mnie on zjada wzrokiem, spójrz tylko na niego… -,-„ – odpisała. Żeby nie wzbudzać podejrzeń spojrzałam na Piotrka, a dopiero później na Mikę. Rzeczywiście. On ją pożerał!
-„Ja nie mogę… I już wiesz, czemu go nie lubię? Ale to nie tylko z tego powodu, ale też z tego, że nie przypadł mi do gustu. Wytrzymamy razem ;**” – napisałam.
  Nie lubiłam Mateusza Miki. Tak jak napisałam do Julii. Pożerał każdą kobietę wzrokiem według mnie. Kobieciarz. Niewierny. Chamski.
-Okej! Reprezentacja Polski do wyjścia!- ryknął Aleksander Bielecki.
   Wszyscy wstali i podążyli do wyjścia. Na samym końcu ja i Julia.
-A wy co takie niemrawe?- spytał Mateusz, który oczywiście się musiał przyczepić, bo co dać spokój dziewczynom, które chcą mieć spokój. Po co?
-Hmm… Ja jakoś nie mam ochoty na rozmowę i mnie brzuch boli…- spróbowałam go spławić. Mateusz przepuścił nas w wejściu, ale odważny Bartek wyszedł po Julię, bojąc się, że się zgubiła, a i przy okazji po mnie.
-Piotreek…- zaczęłam.- Weź mi tego Mikę, bo go rozszarpię jak się nie przestanie na mnie i na Julę patrzeć!- wyszeptałam mu do ucha przy okazji się do niego przytulając.
-Oj tam. On taki jest.- mruknął do mnie Piotr.
-Wiesz Piotrek, jak on ją w całości zje, to ty będziesz miał mniej do jedzenia.- zaśmiał się Winiar, który siedział przed nami.
-Winiar!- warknął Piotrek.
   Na całe szczęście zaparkowaliśmy pod hotelem w Katowicach. Na całe szczęście również Piotrek „zaopiekował” się mną, a Bartosz Julią. Przyczyniło się do tego, że majster Mika się odczepił. Piotrek wziął moją walizkę, choć nie chciałam, żeby mi jej niósł, bo sobie coś nadwyręży. Bartek poszedł w ślady przyjaciela, a Julia w moje. Faceci, zawsze uparci.
-Wiecie dziewczyny, jak coś, to możecie się do mnie zgłaszać.- uśmiechnął się Mateusz, gdy przechodził obok nas.
-Spadaj już…- mruknęłam, a Mika się zatrzymał.
- Co powiedziałaś?- spytał lekko przechylając głowę w prawo. –Co taki Piotrek ma, czego ja nie mam!?- wrzasnął.
-Mnie.- powiedział i chwyciłam Piotrka za rękę. Piotr zrozumiał sytuację.
-Aa… To dlatego tulisz się do niego jak papużka, co? A Julcia?- spytał Mika.
-Julcia ma Bartka.- mruknęła Julia i odeszliśmy w czwórkę do hotelu. Gdy przekroczyliśmy próg recepcji wybuchł głośny śmiech, ale po chwili ucichł, gdyż w pokoju pojawił się przyjmujący.
-Szczęścia.- powiedział chamsko.
   Dobrze, że go nie lubiłam, gdyż mnie by to zabolało, ale to sprawiło mi uśmiech.
-Dzięki!!- wrzasnęłam z Julią.
  Dzięki Bogu dostałam pokój z panną Bednarz.
-Bednarzowa… A może… Zamienimy się pokojami?- spytałam zachęcająco, a po chwili wybiegłam z pokoju. Oczywiście, nie mogło być inaczej, gdybym nie wleciała w majstra Mikę.
-UWAŻAJ JAK CHODZISZ, ŁAMAGO!- wrzasnął na cały hotel Mika.
-A TY UWAŻAJ GDZIE MASZ POKÓJ, POKRAKO!- odwrzasnęłam.
-A TY UWAŻAJ CZY CI INSULINKA NIE WYPŁYWA!- krzyknął chamsko. Strumień łez spływał mi po policzkach. Z pokoi wyszli zaciekawieni siatkarze. Teraz złość wzięła nade mną władzę.
-Upss… Chyba coś z spodenek wypływa. A nie, tylko podpaska ci przecieka.- mruknęłam z łzami.
-A ci krewka z Wawelu…- mruknął z miną debila.
-Teksty ci się skończyły dzieciaczku? Może idź pieluszkę zmienić, to wtedy pogadamy!- krzyknęłam i wtedy do akcji wkroczył Piotr.
-Nigdy więcej, nie mów o Klaudii, że jest gruba i wygląda jak Wawel!- powiedział ze złości.- I że jej insulina wycieka!- zmrużył oczy, jakby miał zaraz zabić kogoś. Podszedł do niego, aż Mika uderzył o ścianę. Prychnął i wziął mnie za rękę i wciągnął do pokoju.
   Od razu przyległam do jego torsu płacząc i zanosząc się płaczem. To wszystko przez tą cholerną chorobę! Dlaczego te gówno spotkało mnie do jasnej cholery!? W końcu odczepiłam się od Nowakowskiego i wyszłam przepraszając go z pokoju. Tak jak myślałam. W moim pokoju siedziało z dziesięciu siatkarzy, oprócz Miki i Piotrka, który został w pokoju. Żeby tylko go nie zabił.
-Micha, ja cię bardzo przepraszam za Mateusza co ci powiedział…- zaczął Buszek.
-I PO TO PRZYSZEDŁEŚ, ŻEBY SPIEPRZYĆ MI CHUMOR!?- wrzasnęłam na niego chociaż nie powinnam.- Przepraszam, nie chciałam tak krzyczeć.- uśmiechnęłam się.
-To jak mu pojechałaś było bombowe!- pisnął z podniecenia majster Ignaczak.- Muszę przyjść do ciebie na kurs „jak pojechać ludziom”!
-Jasne…- mruknęłam i opadłam na łóżko. –Chłopaki, jak chcecie jakiś kurs, to przyjdźcie później, teraz SIO!- wygoniłam siatkarzy z pokoju i zasnęłam.
-KLAUDIA!!- wydarł się Piotr, gdy wleciał do pokoju. –Antiga chce z tobą się widzieć…- mruknął niezadowolony.- Dowiedział się o incydencie z Miką…
-Już idę…- mruknęłam przecierając zaspane oczy. Piotr cicho zapukał, a drzwi otworzyły się, a w nich stał zły trener.
-Hello, Klaudia.- powiedział trener.- Do you speak English good?- spytał się, a ja cudem to zrozumiałam.

-No. I’m help on English. Please Polish…- mruknęłam wyraźnie.
________________________________________
WYGRALIŚMY! KURWA, WYGRALIŚMY! <333 FUCK YEAH! :3 Kolejny rozdział jutro ;D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz