czwartek, 18 września 2014

OSTATNI OSTATNI! :o

  Mówiłam, że nie potrafię normalnie funkcjonować bez Piotrka? Wzięłam białą kartkę i czarny długopis. Zaczęłam pisać list. Zakleiłam go w kopercie, która była podpisana „Reprezentanci Polski w siatkówce.” . Położyłam ją na stoliku przy łóżku. Napisałam SMS’a do Krzysia, że ma zebrać reprezentację i przyjechać do Gdańska. Krzysiek odpisał, że już jadą i mają dziesięć kilometrów do Gdańska. Jakim cudem tak szybko!? Chwyciłam nóż z torebki i mnie olśniło! Zamiast przedawkować leki, potnę się! Lewą ręką przyłożyłam nóż do żył przy prawej ręce. Pierwsze cięcie. Drugie cięcie. Do trzech razy sztuka. Trzecie cięcie. Piecze i boli. Krew się leje z ręki na podłogę. Czuję, że powieki już się same zamykają. Odchodzę z tego świata szczęśliwa tymi przeżyciami. Nie będę tęsknić, bo na pewno dojdą do mnie ludzie. Widzę jasne światło. Idę ku niemu.
Nie żyję…
Piotrek:
   Czemu to zrobiłem!? Jak mogłem być taki głupi? Czemu ją zdradziłem? Kocham ją jak cholerę. Zaparkowaliśmy przed szpitalem.
-Ruszcie dupę!- krzyczałem. Gdy tylko wyszedłem z autokaru pobiegłem do szpitala, a za mną Igła i Winiar. –Przepraszam, gdzie leży Klaudia Michalska?- wysapałem.
-Przepraszam, ale Klaudia nie żyje… Zostawiła list.- powiedziała recepcjonistka i podała mi list.- Biedaczka, pocięła się…
    Szybkim ruchem otworzyłem list i usiadłem na poczekalni. Doszła reszta reprezentacji.  Przeczytałam na głos pięknie napisane litery:
    Moi kochani!
    Przepraszam Was, za to, że opuściłam ten świat bez waszej zgody. Nie potrzebuję żadnej zgody. Mam dla każdego z Was kilka słów.
      Krzysiu- byłeś moim przyjacielem i będę Cię pamiętać, że masz ADHD.
      Winiar- Ty także byłeś moim przyjacielem i będę Cię pamiętać, że pięknie śpiewasz.
      Piotrek- byłeś moim sercem, ale mnie opuściło te serce, a człowiek bez serca funkcjonować nie może.
      Mateusz- mimo tego, że się kłóciliśmy, zawsze Cię lekko lubiłam.
     Bartek- prawie przyjaciel, bo nie rozmawialiśmy zbytnio i będę Cię pamiętać jako ten od Asów.
   Szampon- dobry atakujący i prawdopodobnie dobry przyjaciel. Szkoda, że nie mieliśmy okazji rozmawiać. Dziękuję, że mi pomogłeś w sprawie Praskiego.
   Guma- cichy, małomówny. Polubiłam Cię.
   Rafał- prawie, że dobry kumpel- jeden z najlepszych za moich czasów przyjmujący.
   Zator- młody libero, który jest cichy i mało angażuje się w wybryki reprezentacji. Dobry zadatek na przyjaciela.
   Dziku- ambitny, przyjazny, walczak.
   Ziomek- wspaniały głos i wspaniały człowiek.
   Karollo i Wronka- piszę Was razem, bo dla mnie znaczycie to samo; zabawni, przyjaźni i walczą o miejsce w kadrze.
  Dawid- Tytus z bananem będzie mi się kojarzy z Tobą, dobry atakujący, a w szczególności młody.
  Julia- nie żałuję, że Was nakryłam, żałuję tylko jednego; że to Ty byłaś jego kochanką.
  Jarząbek- wspaniały kolega, roześmiany. Dziękuję, że mnie przyjąłeś. Przepraszam, że odeszłam.
  Trenerzy- wspaniali ludzie, którzy jakoś oswajają te całe stado.
  Przepraszam Tych wszystkich, których nie wypisałam- lekarzy i fizjoterapeutów, ale nie miałam czasu Was poznać.
  Przepraszam Was za wszystko, przepraszam, że pojawiłam się w tym Waszym życiu i że tyle namieszałam.
  Ale również nie żałuję niczego…
Na zawsze zostaniecie w moim sercu i będę o Was pamiętać. Mam nadzieję, że Wy również będziecie pamiętać o zakręconej blondynce z cukrzycą, która przyszła do sztabu i równie szybko odeszła.
Na zawsze będę Was kochać, a w szczególności Piotrek Ciebie.
Klaudia „Micha” Michalska.
   Pozwoliłem, by kilka łez spłynęło po moim policzku.
   Trzy dni później odbył się pogrzeb, na którym zjawiła się kadra, rodzina Klaudii, przyjaciele, jakiś dwóch chłopaków i kilku ludzi, których nie znałem w ogóle. Po całej ceremonii zostałem ja. I zostawiłem liścik, którego treść głosiła;
Ja Piotrek Nowakowski, bardzo żałuję swych czynów i wszystkiego, czego zrobiłem złego. Ja Piotrek Nowakowski bardzo Cię kocham i obiecuję przyjść do Ciebie, przeprosić i odejść w spokoju. Ty Klaudio Michalska, odeszłaś z tego świata jako piękna niewiasta, jako Mój Anioł.  Ty Klaudio mówiłaś, że człowiek bez serca żyć nie potrafi, dlatego ogłaszam, że najpóźniej za miesiąc spocznę obok Ciebie i będę Cię szanował, pieścił wiecznie. Klaudio. Albo Ty wrócisz i powiesz, że to był koszmar, albo ja przyjdę do Ciebie. Pamiętasz naszą rozmowę na moście? Mówiłaś, że chcesz swoją bajkę. Dostałaś ją i napisałaś. Wątek kończy się, gdy umierasz. Nasza bajka jest pisana wiecznie; od narodzin, aż do śmierci. Jesteś Mym Aniołem, Moim Skarbem Wiecznym. Czekoladowe tęczówki i zapach belgijskiej czekolady, pamiętam te Twoje uroki, Kochanie. Do zobaczenia…
***
   Miesiąc później…
   Odbył się pogrzeb Piotra Nowakowskiego, który spoczął obok Klaudii Michalskiej. Nieszczęśliwa miłość. 
   Nikt nie mógł odepchnąć myśli, że najpierw zginęła Ona, a potem On. Wszyscy myśleli, że to Ona go zaciągnęła do siebie, aż znaleźli liścik przy Jej grobie i odczytali to, co było napisane. Planował swoją śmierć.

   My heart will go on.

 THE END.
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Trzy miesiące w to włożyłam, ale i tak efekt okropny, który mnie nie zadawala. Przepraszam, że spieprzyłam ich miłość i ich uśmierciłam. Przepraszam, nie miałam siły i czuję, że na mnie też już pora. Pff… Żartuję, nie miałam siły i nie wiedziałam jak potoczyć ich sprawy- nie byli małżeństwem, ba! Narzeczonymi nawet nie byli. Dzieci nie mieli. Ona statystyk, On siatkarz. Ona go kochała, On ją kochał. No sorry, zbyt so romantico. Trzeba było coś zniszczyć, zbudować. :P Dzięki Wam, że ktoś czytał. Do kiedyś tam! :**
    Ten rozdział, a bardziej EPILOG dedykuję Oliwci XD :D :3 Ona wie, pewnie czemu ;)  

Rozdział 16.

   Pół godziny później wyszedł Winiar „spać i rozmyślać z zamkniętymi paczadłami”. To jest mój tekst zazwyczaj. W końcu mogłam zasnąć i obudzić się o dziesiątej trzydzieści rano.
-Jeest!- syknęłam.
-Co jest?- uśmiechnął się lekarz.- Obudziła się pani? Jak dobrze, bo właśnie miałem panią budzić na badania ze wstrząsem mózgu.- uśmiechnął się przyjaźnie.
-Ooo… Badania…- westchnęłam.- A muszą być?- jęknęłam.
-No widzisz, muszą być…- powiedział. –Najpierw słabnięcie, a później złamania- jedno otwarte…
-Te na nodze?- westchnęłam.
-Tak. Operacja była i coś tam wykazało, że coś tam, coś tam. No i jeszcze coś wykazało i coś ci tam zrobiliśmy, coś tam, ale nie pamiętam co…- nawijał na rolkę.
-A pamięta pan chociaż na co te badania?- spytał znudzona.
-Emma! Na co ta pani ma badania?- spytał się pielęgniarki, która szła obok lekarza.
     Boże, człowieku… Jakim cudem ty jeszcze jesteś w tym szpitalu!?
-Ile ma pan lat?- spytałam.
-Czterdzieści jeden.- odpowiedział kulturalnie.
-To mój dziadek z wiekiem siedemdziesięciu ośmiu lat pamięta więcej od pana…- mruknęłam.
-Wypraszam sobie! Co taki staruch może pamiętać!?- uniósł się.
-Proszę na mnie nie krzyczeć! I mój dziadek to nie jest staruchem! On chociaż pamięta, to co powiedział trzy minuty wcześniej!- krzyknęłam na cały oddział.- Po tych badaniach wychodzę na żądanie!- fuknęłam.
-Panie Marku, czy wie pan co teraz zrobił?- spytała pielęgniarka Emma.- Pokłócił się pan z statystykiem reprezentacji Polski!- krzyknęła.- I od teraz jest coraz mniej pielęgniarek na tym oddziale. Od tych badań to mnie też nie będzie!- fuknęła i obrażona poszła ze mną zrobić badania.- Nadęty jak… Boże, nie mogę. Takiego lekarza jeszcze nie było!
-Ja wszystko zrozumiem, ale żeby obrażać mojego dziadka? Niedopuszczalne! Wręcz karygodne!- powiedziałam.- Od ilu on tu pracuje?- spytałam.
-Wiem, że niecały miesiąc. I tylko sobie tyle popracuje…- mruknęła.
-A pani od ilu tu pracuje?
-Na tym oddziale? Od tego czasu co ten nadęciak tu pracuje. Przejdę na oddział dziecięcy i będzie dobrze… Przejdźmy na ty. Emma.- podała mi dłoń.
-Klaudia.- uścisnęłam jej dłoń, a Emma, aż pisnęła.- Co jest?- spytałam roześmiana.
-Pani mi uścisnęła dłoń…- jej oczy wyglądały jak pięciozłotówki.- I ta dłoń dotykała siatkarzy, a ja dotknęłam teraz pani.- patrzała na dłoń jak na święty obrazek. – I ja też tak jakby dotykała siatkarzy.- lekko się uśmiechnęła.
-O Boże… Jesteśmy na ty, przecież, a ty mi wyskakujesz z „panią”.- wywróciłam oczami.- Z resztą jak chcesz, to mogę ci załatwić zdjęcie i autograf z „wspaniałymi”. – uśmiechnęłam się.
-N- n- na prawdę?- teraz jej jakby mogły oczy to by wyszły z orbit.
-Naprawdę. Nawet z dedykacją.- puściłam jej oczko.
-O Boże…- pisnęła.- Dobra, robimy te badania i wychodzimy ze szpitala.- uśmiechnęła się.
   Badania przeszły pomyślnie i mogłam wyjść ze szpitala, ale wcześniej zadzwoniłam do mojego chłopaka.
-Hej, Piotrek.- powiedziałam do słuchawki z bananem na twarzy.
-Klaudia!?- spytał zaskoczony.- Eee… Po co dzwonisz?- spytał zmieszany.
-Piotrek, czy ty coś ukrywasz?- spytałam podejrzliwie.
-Eee… Niee…- odpowiedział.
-Aha.- ucięłam i się rozłączyłam.
Hmm…  Chłopaka? Który nie umie odpowiedzieć!?
    Wybrałam inny numer, tym razem do Krzyśka.
-Krzysiu, mój kochany przyjacielu.- powiedziałam.
-Nie mam kasy.-powiedział.
 -Nie o to mi chodziło.- mruknęłam. –Możesz iść do Piotrka i zobaczyć co robi? Bo trochę się niepokoję…- poprosiłam.- A potem zbierz całą reprezentację i przyjedźcie po mnie.- uśmiechnęłam się.
-Jasne.- uśmiechnął się prawdopodobnie.- Do zobaczenia.- cmoknął do telefonu i się rozłączył.
     Czekałam z Emmą u mnie w pokoju, aż zadzwonił mój telefon.
-Halo?- spytałam zachrypnięta.
-Klaudia…- zaczął poważnie Igła.- Nakryłem Piotrka na zdradzie…- powiedział.
-Ale, ale jak?!- krzyknęłam do telefonu.
-No w łóżku, z dziewczyną, kochali się!- odpowiedział.
-Kur…
-Kurde, powiedziałaś kurde, prawda?- spytał Krzyś.
-Kurwa jego mać!- warknęłam.- Weźcie go ze sobą. Chodźcie jak najszybciej, bo mnie rozniesie!- krzyknęłam i się rozłączyłam.
    Schowałam twarz w zdrowej dłoni i zaczęłam płakać. Jak to? Piotrek mnie zdradził… Teraz przez głowę przechodzą mi jego obietnice. Nigdy cię nie zostawię… Nigdy miał mnie nie zostawić! Niee… Dzisiaj rezygnuję z posady statystyka, biorę pociąg do Gdańska i jadę do domu. Nie wytrzymam tutaj!
-Klaudia, wszystko w porządku?- spytała Emma.
-Macie tutaj PKP?- spytałam.
-No raczej, a czemu?- odpowiedziała.
-Bo jutro mnie już tu nie będzie…- wyszeptałam i wstałam z łóżka. –Jak chcesz autografy, to chodź ze mną do hotelu, bo zanim oni się ruszą minie pół wieku. – powiedziałam.- Chcesz mi pomóc?
-T- tak…- wydukała.
-Nie mów nikomu, gdzie jadę i czemu.- powiedziałam i ruszyłam ku wyjściu.
   Emma wzięła moje rzeczy i poszła za mną. Szpital był blisko hotelu.
-Micha!!- pisnął Winiar i przytulił się do mnie.- Boże, jak się czujesz!?- spytał.
-Winiar, ogarnij się.- warknął Ignaczak.
-Chłopaki, zróbcie coś dla mnie po raz ostatni… Dacie jej autografy z dedykacją i zrobicie sobie z nią zdjęcia?- poprosiłam wskazując Emmę.
-Jasne.- powiedział Igła, a ja się przemknęłam do pokoju. O kulach weszłam na pierwsze piętro i do pokoju osiem. Uklęknęłam i zdrową ręką spakowałam swoje rzeczy. Gdy się spakowałam poszłam do Oskara.
-Proszę.- usłyszałam i weszłam do pokoju.
-Jarząbek, ja tak na szybko. Odchodzę.- postawiłam sprawę jasno i wyraźnie.
-Co?- spytał szczypiąc się w rękę. –Nie, nie, nie…- wyszeptał.
-Do zobaczenia, Oskar. Na razie. – odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Po drodze weszłam do swojego pokoju i wzięłam walizkę. Jak ja do cholery dojdę na stację!?  -Julia!- pisnęłam widząc przyjaciółkę. –Odchodzę. Pomóż mi się dostać na stację.- postawiłam sprawę jasno, a Julia spuściła głowę w dół.- Ej, co jest?- spytałam.
-Klaudia, przepraszam…- wyszeptała Julia, a obok niej zjawił się Piotrek namiętnie całując ją w usta.
-Wy!? Wy razem!?- krzyczałam na piętrze. Wpadł zdyszany Krzysiek.- Czemu mi do cholery jasnej nie powiedziałeś z kim on spał!? Czemu!?- krzyczałam z łzami w oczach.- Czemu!? Krzysztofie!? Czemu!?- krzyczałam nadal, a Krzysiek wziął moją walizkę i poszedł na dół. Poszłam za nim. Nawet nie wiem kiedy łzy spłynęły mi po policzku. –Trzymajcie się chłopaki…- pożegnałam się z każdym i poszłam do taksówki, do której wszedł również Winiar i  Igła.
-Klaudia… To nie tak jak myślisz, że ona z nim spała…- wyszeptał Igła.
-A niby jak!? No niby jak? Ona z nim się z nim przespała mając mnie w dupie. Przespał się ktoś kiedyś z Iwoną albo Dagmarą?- spytałam się patrząc na obydwóch siatkarzy. Cisza.- Nie wiecie jak ja się czuje.- wyszeptałam. Dotarliśmy do dworca PKP i chłopacy pomogli mi z walizkami. Sprawdziłam pociągi i kupiłam sobie bilety do Gdańska z przesiadką w Poznaniu. W końcu nadjechał pociąg, a ja z pomocą przyjaciół weszłam do przedziału i się ulokowałam. Siatkarze pożegnali się i chcieli już wychodzić, a tu pociąg odjeżdża.- Chłopacy, jeszcze wyskoczycie! – poganiałam ich, a oni poszli do przedziału służbowego, a pociąg się zatrzymał.
-Micha! Wróć do nas jeszcze!- krzyknął Winiarski, gdy wychodzili, a ja włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam sobie jakiś film na telefonie. Ktoś mnie szturchnął.
-O, przepraszam.- powiedziała kobieta, a ja w odpowiedzi się uśmiechnęłam.
   Wyłączyłam jakże nudny film i rozglądałam się za kimś, kto by mógł mi pomóc.
-Przepraszam. Halo…- zobaczyłam chłopaka piętnastoletniego.
-Co jest?- spytał.
-Gdzie wysiadasz?- spytałam uprzejmie.
-W Poznaniu mam przesiadkę do Gdańska, a czemu?- odpowiedział.
-A byś mi pomógł dowlec się na tą przesiadkę? Bo też jadę do Gdańska, a bardziej do domu i nie wiem jak dojdę z walizką na kółkach, złamaną nogą i ręką o kulach…- westchnęłam.
-Jasne, czemu niby nie.- uśmiechnął się do mnie.- Michał.- podał mi dłoń.
-Klaudia, miło mi.- odpowiedziałam ściskając jego dłoń z uśmiechem.- Dziękuję.- powiedziałam.
-A skąd wracasz, jeśli mogę wiedzieć?- spytał.
-Z Katowic…- odpowiedziałam przegryzając dolną wargę.
-Stało się coś?- spytał opiekuńczo.
-Chłopak mnie zdradził z najlepszą przyjaciółką i zwolniłam się z pracy, którą miałam od pięciu dni…- powiedziałam na jednym tchu.
-A jaka to była praca?- brnął dalej.
-Drugi statystyk reprezentacji męskiej w piłce siatkowej halowej Polski. – wypaliłam. Chłopak spojrzał na mnie z wielkimi oczami.- No naprawdę, co się tak patrzysz?- prychnęłam.
-Bileciki do kontroli.- podszedł do mnie młody konduktor.
-Proszę.- grzecznie podałam swój bilet i przyjrzałam się dokładniej kolejarzowi.- Pieczara?- spytałam.
-Klaus!?- pisnął i utulił mnie. –Czemu ty jedziesz z Katowic!?- spytał i usiadł obok mnie.
-A tu się bywa i tam…- mruknęłam.
-Coś tu kręcisz.- szturchnął mnie łokciem.- Co cię gnębi, Klaudia?- spytał i spojrzał mi głęboko w oczy.
-No, bo…- i zaczęłam mu wszystko ze szczegółami opowiadać, a do tego jeszcze się jąkałam i płakałam. –No i taka to historia.- skończyłam i wytarłam mokre policzki.
-Klaus… Młoda, piękna dziewczyna z zapałem do pracy, olała robotę,  bo najlepsza przyjaciółka z chłopakiem się kochali…- powiedział Pieczara i mnie przytulił.- To gdzie teraz jedziesz?
-Teraz do Poznania, a potem przesiadka do Gdańska i do domu…- westchnęłam.
-Pomogę ci, akurat mam służbę.- puścił do mnie oczko.
-A ja?- wtrącił się Michał.
-Ty też mi pomożesz, bo jak ja wyjdę?- powiedziałam.
-Aaa, dobra, to se gadaj z Alvaro.- zaśmiał się Michał. Patryk zmrużył oczy i wyciągnął krótkofalówkę.
-Ej, a o której jest przesiadka w Poznaniu do Gdańska?- spytał. –Aha, okej. Dzięki, Piotr. Do zoba.- powiedział i włożył krótkofalówkę do kieszeni spodni. –Okej, zdążymy przejść przez peron i cię wygodnie usadowić.- powiedział. – Jest szesnasta, o siedemnastej będziemy w Poznaniu, a o siedemnastej trzydzieści odjeżdża pociąg do Gdańska, a w Trójmieście będziemy o dwudziestej.- powiedział i mnie ucałował w policzek.- Dobra, ja już lecę dalej sprawdzać bilety, przed Poznaniem przyjdę do ciebie i tobie pomogę.- powiedział i odszedł. Ciężko westchnęłam.
   Zaczęły mi się przypominać czasy mieszkania w wiosce, gdzie Patryk był moim sąsiadem. Ja mieszkałam w domu z numerem szesnaście, a on z numerem dziewięć. Pamiętam jak byłam taka młodsza, szesnaście lat, to latałam za nim jak tylko mogłam. Na te wspomnienia się zaśmiałam.
-Co się tak szczerzysz? Chłopak za młodu?- spytał Michał.
-A nie twoja sprawa, mały.- wytknęłam mu język.
-Ej… Mam siedemnaście lat, więc wiem co nieco.- zabawnie poruszył brwiami.
-Siedemnaście?- zdziwiłam się.- A ja myślałam, że piętnaście. Lol.- podsumowałam.
-Ale na serio, twój ten cały Pieczara…- zaakcentował z obrzydzeniem przezwisko.- to twój kumpel?- spytał.
-Tak, mój kumpel z wioski.- uśmiechnęłam się. Właśnie przechodził Patryk i mnie „przypadkowo” szturchnął.- Ty, uważaj sobie, panie konduktorze!- zaśmiałam się.
-Postaram się ogarnąć!- on również się zaśmiał.
-Jaki pedał, Boże…- powiedział jakiś dres.
-Zamknij się. To nie pedał, tylko mój kolo.- odpowiedziałam mierząc go wzrokiem.- Za obrażanie pracownika można dostać dwa tysiące grzywny.- zmrużyłam oczy.- Pieczara!- zawołałam mojego kolo.- Ten pan…- zaakcentowałam ostatnie słowo z pogardą.- nazwał cię pedałem, a za obrażanie pracownika przecież daje się grzywnę, nieprawdaż?- zatrzepotałam pięknie swoimi rzęsami.
-Ależ oczywiście, droga Klaudio.- uśmiechnął się przemiło do mnie.- Zapraszam pana za mną.- powiedział i wyszedł z przedziału z Patrykiem.
-Klaudio, ależ ty stanowcza.- zaśmiał się Michał.
-Michale, ależ ty jesteś młody i jeszcze nic nie rozumiesz w postawie dorosłych osobników.- również się zaśmiałam.
-Ale tak na serio… Kochasz go?- spytał i kiwnął podbródkiem w stronę, gdzie zniknął Patryk.
-Kochałam.- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-A czemu teraz go nie kochasz?- spytał.
-Bo ma narzeczoną, a ja mam swoje życie i nie powinnam się wpie…
-Wpieprzać…- przerwał mi Michał.
-Właśnie. I nie powinnam się wpieprzać w jego. Tyle. – zakończyłam.
-Ale pasujecie do siebie.- podsumował i w tym momencie wszedł Patryk z tym dresem.
   Gdzie my pasujemy? W którym miejscu? Śmieszne i żałosne jednocześnie. Głośnio westchnęłam i obok mnie zrobiło się wolne miejsce, bo kobieta, która mnie szturchnęła się przesiadła pod pretekstem „małej ilości miejsca”. Oczywiście nie mogło być inaczej, gdyby Pieczara nie wszedł na miejsce tamtej kobiety.
-Spójrz tylko na siebie i na niego. Jak ulał.- szepnął mi do ucha Michał, a ja spojrzałam na Patryka. –Byliście kiedyś parą?- wypalił. Odpowiedziała mu cisza. Nawet ja sama nie mogłam stwierdzić, czy byliśmy razem, czy nie. –Haloo! Tu ziemia!- pomachał nam przed oczami swoją dłonią.
-Nie byliśmy…- wyszeptałam.
-Jak nie byliśmy, jak byliśmy!- zaprzeczył Patryk. –Klaudia… Zerwałem z Lilianną…- przyznał się.- Zdradziła mnie suka jedna…
-Przykro mi, ale co ja mam z tym wspólnego?- spytałam podnosząc brew, a Michał mnie szturchnął.- Co jest?- spytałam.
-On chce być z tobą.- szepnął Michał.
-A w dupie to mam.- warknęłam i oparłam się o siedzenie pociągu. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudził mnie Patryk.
-Wstawaj, dojeżdżamy.- szturchnął mnie, wziął moją walizkę i wyszedł z przedziału. Gdy pociąg się zatrzymał, Michał wziął swoją torbę i pomógł mi wstać i wyjść z pociągu na peron.
    Pieczara ciągnął moją walizkę, a obok mnie dzielnie kroczył Michał. Weszliśmy do pociągu i usiadłam na dwóch miejscach. W końcu mogłam sobie to przemyśleć.
   Czemu nie wybuchłam i nie uderzyłam Piotra z tak zwanego „liścia”? Czemu obwiniałam Igłę za to, że mi nie powiedział z kim mnie Piotrek zdradził? Czemu odeszłam z posady statystyka reprezentacji!? Czemu musiałam napotkać Pieczarę w pociągu? Wszystko się pieprzy za jednym razem… Chcę swoją bajkę! Spojrzałam przez okno. Przecież my ruszyliśmy dawno!
-Lol.- powiedziałam.
-Co „Lol”? – spytał Michał.
-No ruszyliśmy. Lool.- odpowiedziałam.
-Bileciki do kontroli.- powiedział Patryk.
-Nie mam. Co dostanę? Jaką karę? Panie…- zerknęłam na jego nazwisko na koszuli, gdzie nosił plakietkę.- Pieczuński?
-Oj, Michalska, co z ciebie wyrośnie?- pokiwał Patryk ze śmiechem głową.
-To co widzisz!- wytknęłam mu język.
   Reszta podróży minęła mi w rozmowie z Michałem. W końcu dotarliśmy na stację w Gdańsku.
-Kurde no!- krzyknęłam.
-Co jest?- spytał Patryk wysiadając z pociągu.
-Moja Audica jest pod hotelem dwadzieścia minut stąd, a mój blok trzydzieści. Weź tu dojdź do domu!- histeryzowałam.
-To ci pomogę.- zaoferował się Michał z Patrykiem.
   No i ruszyliśmy ku mojemu bloku. By musiała tu być jakaś dziewczyna do pogadania…
-Ej, albo wiecie co? Chodźmy do szpitala od razu, bo na piąte piętro nie wejdę.- powiedziałam i poszliśmy do szpitala.- Dalej sobie poradzę.- powiedziałam do Patryka.- Ale jeden musi zostać.- spojrzałam na Michała.
-Dobra, Klaudio. Mam nadzieję, że przyjedziesz kiedyś w odwiedziny do nas.- powiedział Patryk i ucałował mnie w czoło.- Żegnaj.- dodał i wyszedł ze szpitala.
   Pokiwałam z niedowierzeniem głową. Patryku, przepraszam, wróć! Chciało mi się płakać, krzyczeć i śmiać jednocześnie. W końcu podeszła do nas jedna z pielęgniarek. Zaprowadziła mnie do sali, a ja pożegnałam się z Michałem.

-Klaudia!- wleciał z powrotem do pomieszczenia.- Daj mi swój numer.- poprosił, a ja wyrecytowałam pięknie dziewięć cyfr.- Zadzwonię później.- puścił mi oczko.- Do zobaczenia.- powiedział z uśmiechem i wyszedł.

_____________________________________________

Oh no.., Piotrek i Klaudia koniec!? :o :D Co mną zawładnęło? A do tego ten przyjaciel. Kto to kurwa jest? A dobra, sorry, wzorowałam sie na moim przyjacielu XD To co? Ostatni? :<  

Rozdział 15.

     Po wyjściu Antka i ochroniarza zasnęłam. Ja i Piotrek. Piotrek i ja. Klaudia Michalska i Piotrek Nowakowski. Klaudia, Piotrek, Aniela i Olaf Nowakowscy.
Nie planujmy przyszłości. Nie wiemy co się stanie, gdy Piotrek postanowi żyć beze mnie. Ja umrę.
    Może życie bez Piotra przyniosło mi efekt? Ze skokiem z balkonu wyszłam cało. No prawie cało. Nie licząc złamanej ręki, nogi i wstrząsu mózgu. Nie byłam z nim trzy dni, ale nie czułam jego bliskości zaledwie przez dzień. Czy od razu umrę bez Piotra? Czy od razu poczuję brak bezpieczeństwa? Przecież miałam Julię, moją najlepszą przyjaciółkę. Ale nie zawsze z nią mogę żyć. Może ona chciała z Bartkiem założyć rodzinę i wyjechać kiedyś? Może to życie jest bezsensu? Za dużo przemyślam. Pomyślę o tęczy, o dwóch krasnoludkach, jednorożcu i skarbcu złota.
Jestem zbyt dziecinna!
   Trzeba wydorośleć. Trzeba kiedyś zacząć jednak swoją bajkę, a nie czerpać z innych istot żywych, w których bajkach przesiaduję.
    W tym momencie otworzyły się drzwi i weszła mała grupka przedszkolaczków i lekarz z wychowawczynią.

-Dzień dobry, Klaudio. Ma pani gości.- powiedział lekarz z uśmiechem.- Proszę zbytnio jej nie przemęczać.- powiedział do wychowawczyni.
-Dobrze.-powiedziała wychowawczyni.
    Lekarz wziął pilot i podniósł mi łóżko. Można było tak!? Czemu mi tego nie powiedział!?
-Dzień dobry, drogie dzieci.- przywitałam się z uśmiechem.- Jestem Klaudia Michalska…- zaczęłam.
-Ma pani dwadzieścia sześć lat…- powiedział jeden maluch.
-Ma pani cukrzycę…- dorzuciła dziewczynka.
-I chodzi pani z Piotrem Nowakowskim…- dorzuciły bliźniaki.
-No i jest pani sztabowcem w kadrze.-dokończyły dwie małe dziewczynki.
-Skąd tyle o mnie wiecie?- spytałam ze śmiechem.
-Bo gadaliśmy z Piotrem i o pani opowiedział.- powiedział mały blondynek.- I powiedział, że pani go zaskoczyła wdziękiem, urodą, stylem poruszania się, mądrością, tatuażem na prawej ręce i pieprzykiem na prawym udzie.- dorzucił.
-Za dużo o mnie wiecie, zaczynam się bać.- zaśmiałam się. –Jak macie na imię?- spytałam się.
-Ja mam na imię Anka.- powiedziała ruda dziewczynka.
-Ja jestem Arek, a to Miłosz.- powiedział jeden z bliźniaków.
-Ja jestem Piotrek.- powiedział blondynek.
-A ja Kaśka.- powiedziała mała blondynka.
-A my Monika i Marlena.- powiedziała jedna z dwóch szatynek.
-A ja Aleksandry.- powiedział maluch.
-Ula.- podała mi rękę wychowawczyni.
-Ładne imiona macie.- pochwaliłam ich.- Pochwalcie swoich rodziców ode mnie za imiona.- uśmiechnęłam się.
-Opowie nam pani bajkę?- spytała Marlena.
-Dobrze…- zastanowiłam się.- Pewnego czwartku w lipcu po meczu reprezentacji Polski z reprezentacją Holandii pewna blondynka podeszła do jednego siatkarza z Polski. Owy siatkarz zaprosił ją na deser w kawiarni. Po zjedzeniu deseru poszli na ławkę w parku. Siatkarz opowiedział jej swoją historię z dzieciństwa. Później siatkarz odprowadził ją pod mieszkanie…- w tym momencie wszedł Piotr, a ja przyłożyłam palec do ust.- A przedtem ucałował ją w policzek. Dziewczyna bardzo się ucieszyła, ponieważ to był jej idol. Umówili się na następny dzień o piętnastej w tej samej kawiarni. Przed blokiem czekał na nią z dwoma biletami VIP na kolejny mecz. Później siatkarz zaprowadził ją na zniszczone miejsce, gdzie spędził swoje dzieciństwo. Dziewczyna zaprowadziła go do szpitala i opowiedziała mu historię o swojej chorobie. Weszli razem do jej lekarza. Dziewczyna się spytała, czy może zacząć trenować siatkówkę. Lekarz dał jej pozwolenie. Gdy wyszli zaczęli sobie lekko dogryzać. Wtedy kobieta potknęła się i wpadła w ramiona siatkarza. Postali przez większą chwilę, kiedy zadzwonił jej telefon. Była to jej przyjaciółka. Teraz jest tak, że przez ten uścisk i poznanie na meczu są razem, a dziewczyna kocha go tak mocno, że bez niego normalnie funkcjonować nie może.- zakończyłam, bo czułam, że głos mi się łamie, a do oczu wpływają łzy.
-To była pani historia?- spytała  Ania.
-Tak, Aniu. Oparta na faktach.- odpowiedziałam i spojrzałam na Piotra, który stał oparty o drzwi.- A ty tam uważaj, bo ktoś wejdzie i wylecisz ze sali.- powiedziałam z uśmiechem.
-Oj tam.- odpowiedział i podszedł do mnie całując mnie w usta.
-Fuuu…- mruknęły dzieci, a my z panią wychowawczynią i Piotrkiem się zaczęliśmy śmiać.
-Dobrze, pewnie pani Klaudia z panem Piotrem chcą zostać „sam na sam” to im nie będziemy przeszkadzać. –powiedziała pani Ula. –Dziękujemy za to, że pani w ogóle pozwoliła nam przyjść.- powiedziała i wstała.
-Dziękujemy!- powiedziały dzieciaki chórem.- Do widzenia!- dorzuciły.
-Pa…- uśmiechnęłam się, a dzieciaki wyszły.
-Chcesz mieć dzieci?- spytał Piotr.
-Marzę wręcz.- odpowiedziałam.
-Wiesz, może kiedyś, coś tam, będzie…- uśmiechnął się Piotrek i znowu mnie ucałował; delikatnie, ale pewnie siebie.
-Piotrek…- cicho jęknęłam. –Wyspałeś się?- spytałam i zerknęłam na jego podkrążone oczy.- Już!- krzyknęłam.
-Co już, misiu?- spytał Piotrek.
Brr… Misiu!? Takiego zwrotu używał do mnie Praski!
-Idź spać!- wycedziłam.
-Muszę?- spytał ze wzrokiem wbitym we mnie. Skinęłam głową.- Nie chcę cię opuszczać…- mruknął. –Obiecałem cię nigdy nie zostawiać. – wyszeptał mi do ucha.
-Teraz to ja chcę żebyś mnie zostawił na osiem godzin.- jęknęłam.- Idź spać. Piotrek…- nalegałam.
-A jak sobie coś zrobię, żebym leżał obok ciebie na łóżku?- podsunął mi myśl.
-W żadnym wypadku!- zagrzmiałam.
-Żartowałem…- powiedział ze śmiechem. –Wiem, że z tobą się nie żartuje…- mruknął Piotrek.
-Foch.- powiedziałam i odwróciłam wzrok.
-Ty se te fochy zachowaj na później!- przedrzeźnił mnie Piotr.
   Prychnęłam.
-Piotrek, weź mi przynieś na jutro moją zaległą pracę i pracę Jarząbka, to ją skończę, bo w tym szpitalu to nie ma co robić!- westchnęłam.
-Dobrze, dobrze, kwiatuszku.- powiedział Piotr i ucałował mnie w usta. –Będę się zbierał…- wstał z krzesełka. Nawet nie wiem, kiedy usiadł.
-Mam nadzieję, że spać.- uśmiechnęłam się.
-Jasne! Będę chrapał i śnił o tobie!- zaśmiał się.
-Ja mówię na serio, nie wygłupiaj się… -mruknęłam.
-No właśnie, Micha. Nie wygłupiaj się.- wytknął mi język.
-Piotrek!- krzyknęłam.- Masz iść spać, bo jak nie to nie wiem co ci zrobię. O- nie wpuszczę cię w odwiedziny.- tym razem ja mu wytknęłam język.
-Menda z ciebie!- prychnął i odszedł.- Tak, pójdę spać.- powiedział wystawiając głowa zza drzwi.
-Idź mi!- warknęłam i wzięłam książkę, którą zostawił.
    „Harry Potter i Więzień Azkabanu” była grubym prostokątem. Miała 455 stron. Okładka przedstawiała nazwisko pisarza, tytuł i Harrego, który z Hermioną dosiadali Gryfa.
Pewno zostawiłam ją … Gdzie mogłam ją zostawić!?
     No właśnie, gdzie? Nawet nie wyjmowałam jej z torby, a co dopiero mówić o zabraniu jej. To moja książka! Otworzyłam ją, aby mieć pewność. Na białej przyklejonej karteczce widniała informacja;
   Dla Klaudii Michalskiej za ukończenie kursu „Wyższego Komunikowania Języków Obcych” oraz za wspaniałe rozumowanie języka angielskiego.
  Gdańsk, 2006r.
    Cicho się zaśmiałam. Jestem ciekawa, co jeszcze Piotrek zrobił, abym miała pewność, że to moje. Jednak nie moja książka, ale mojego kochanego siatkarza. Tego siatkarza, tego cichego, nieśmiałego…
   Och, jak fajnie jeszcze, że przekreślił swoje imię, nazwisko, miejscowość i rok. Ten to jest As. Otworzyłam na pierwszym rozdziale, który nosił nazwę „Sowia Poczta” i zagłębiłam się w lekturze.  Rozpoczęłam czytać na stronie siódmej, a skończyłam na sto dwudziestej. Jeśli tak będę się nudziła, to chyba przeczytam całą historię o Harrym, o Isabelli Swan i Edwardzie Cullenie, a do tego dorzucę Hobbita i jakieś romansidła dla nastolatek.
     Wątek o „Zmierzchu” nieco mnie zaniepokoił albo raczej kazał mi się zastanowić. Miłość podobna do mojej, tyle że Edward był wampirem, mieszkali w Forks, Bella była odporna na wszelkie moce wampirów i była już przyzwyczajona do istot z legend. Bella nie lubiła siatkówki i była brunetką z lokami. Zupełnie nie ja. Gdybyśmy miały stanąć obydwie obok siebie, jestem ciekawa kogo by wybrał Piotr, bo Edward oczywiście córkę komisarza. Jej świat i mój świat się różnił, ale była ta sama miłość. No może pomijając to, że ja nie słyszałam głosów podczas, gdy miałam zwiększoną adrenalinę. Ile bym dała, aby mój Edward (czytaj Piotr) był ze mną do końca życia. Żeby mój Edward kochał mnie jak Edward Bellę.
-Zasnęło się komuś?- usłyszałam wesoły głos i rozpoznałam od razu mojego Krzysia.
   Czy ja pomyślałam „mojego Krzysia”? Mojego Krzysia, gdyż to mój przyjaciel. Nie to żebym zdradzała Piotra, co to, to nie!
-Nie, tylko trochę się wzięłam i zaczytałam i zamyśliłam.- uśmiechnęłam się i ziewnęłam.
-Czytasz Pottera!? To oklepane!- prychnął Krzyś.
-Ej, ej, ej! Bez obrażania czarodziei mi tutaj!- pokazałam mu moje zdjęcie w telefonie z tabliczką „ZAKAZ OBRAŻANIA CZARODZIEI!”.
-Potter nie był w pełni czarodziejem.- powiedział mi Krzysiek.
-Był. Filmów się naoglądałeś i dlatego tak myślisz. Jego rodzice zginęli…- zaczęłam mu nawijać o jego rodzinie, a Krzysiek wyraźnie się lekko zdenerwował.
-Już zaczynasz…- jęknął.- Mogłabyś chociaż stracić głos na jeden dzień!- powiedział.
-Odwołaj to!- warknęłam.
-Nie-e!- uśmiechnął się Krzysiek, a ja zaczęłam udawać, że straciłam głos.- Już tak szybko? Aleś się szybko uwinął, Boże!- powiedział i wesolutki spojrzał przez okno. Miałam okno? Wow. Siedzieliśmy w ciszy, a ja „nie miałam głosu”, więc ruszałam tylko ustami. –Cicho jakoś, co? Może pośpiewam?- uśmiechnął się i zaczął śpiewać piosenkę „Będę brał cię w aucie”.- Będę brał cię! Mnie? Ciebie! Gdzie? W aucie!- wył niemiłosiernie, a ja chciałam zatkać sobie uszy, ale niestety, głupi kołnierz!
-Ignaczak!- wrzasnęłam w końcu. –Idioto! Najpierw chyba bym straciła słuch zanim przestała mówić!- popukałam się zdrową ręką w czoło.
-Jednak nasza, Micha gada!- zasmucił się.
-A co ty myślałeś?- spytałam z sarkazmem.
-No myślałem, że ty wzięłaś i nie mówisz…- zrobił usta w podkówkę, a ja tylko przybiłam face-palma.
-Krzysiu… Wiesz co mnie zastanawia?- spytałam, a Krzysiek wzruszył ramionami.- Za kim ty masz takie ADHD?
-Raczej nie za tobą.- wystawił mi język.- Dobra, ja idę. Trzymaj się, Micha.- powiedział, ucałował mnie w policzek i wyszedł.
    Zanim Krzysiek przyszedł nad czymś myślałam?  Aha, o miłości Edwarda i córki komisarza.
    Ale teraz zmienię tok myślenia. Ron i Hermiona też się różnili. Ron był pełnym czarodziejem „czystej krwi”, a Hermiona z rodziny mugolskiej, czyli z rodziny, gdzie jej rodzice są normalnymi ludźmi. Coś w tym stylu. Wszyscy podejrzewali, że Hermiona będzie z Harrym, bo ona z Ronem się sprzeczali i w ogóle. Nie, stop rozmyśleń. Czas na spanie. Zasnęłam i obudził mnie dziwny dźwięk.
-Wstałaś już?- spytał ktoś, którego głosu nawet nie poznałam.
-Coś mnie obudziło…- przetarłam oczy i spojrzałam w bok. Ten ktoś, kto siedział obok mnie sprawił takie wrażenie, że pisnęłam z zachwytu.- Edward Cullen?- spytałam świecącymi oczami.
-We własnej osobie.- uśmiechnął się łobuzersko.
-Klaudia Michalska.- uśmiechnęłam się.
-To ty nie jesteś Bella?- spytał zawiedziony.
-Yy… Nie.- odpowiedziałam i zrozumiałam, że to jest sen. Ktoś delikatnie klepał mnie po policzkach. – Mogę wiedzieć, po jaką cholerę ktoś mnie klepie!?
-Sorry, spałaś…- powiedział Michał Winiarski.
-Emm… Chyba, że rozmyślałam z zamkniętymi oczami.- uśmiechnęłam się.
-Przepraszam…- wyszeptał.- No więc…- klasnął w dłonie.- Jak się czujesz?- spytał się uśmiechając.
-Eh… Każdy pyta tylko o to… Może niech ktoś w końcu zapyta jak mi się tutaj leży? Albo jak się cieszę, że chodzę z Piotrkiem?- przewróciłam oczami.- No normalnie się czuję…- powiedziałam i uśmiechnęłam się. – Winiar, czy ty nosisz aparat?- zrobiłam wielkie oczy.
-No tak se czasami noszę, noo… A ludzie od razu, że noszę aparat…- przewrócił oczami.
-Hmm… Czasami powiadasz? To czemu jak za każdym razem gadam z tobą widzę aparat na zęby?- spytałam.
-No dobra, no. Wygrałaś. – puścił mi oczko i ziewnął.
-No co? Spać się chce, coo?- wytknęłam mu język.
-------------------------------------
 Przedszkolaki! <3 Boże, gimbaza ;___; Ludzie, co to za życie ;D :D JEDEN DZIEŃ DO WEEKENDU KILKA GODZIN DO MECZU! :D <3 Pozdroo ! XD Dzisiaj ZAKOŃCZĘ te opowiadanie. BĘDZIE THE END. CZAICIE? o.O  

środa, 17 września 2014

Rozdział 14

-Nie będzie dobrze! Wszystko się spieprzyło! Mój ideał mi nie wierzy, ja go pokochałam! Miłość jest powalona! Nie chcę nikogo prócz Piotrka!- łkałam.
-Bartek, powiedz coś!- nakazała Julia ze łzami w oczach. Czemu ona ma płakać? Przecież nic nie zrobiła i nic się jej nie stało.
-Idę z nim pogadać…- powiedział Bartek i zniknął z pokoju.
-To, to jest chore. Ja się produkowałam, aby tylko być z Piotrkiem, a on skończył ten związek. – łkałam nadal, aż w końcu zasnęłam.
   Rano obudziłam się cała spuchnięta. Pomału zaczęłam sobie wszystko przypominać. Ja i Piotrek… To koniec. Ciężko westchnęłam i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam z łazienki, Julki nie było, ale leżała mała karteczka na moim łóżku.
   Klaudio moja droga! :*Przyjdź do pokoju dwunastego. Wiem, chodź. Widziałam cię, chodź!
    Po kij mam iść do dwunastki? Tam jest Piotrek, a ja nie wytrzymam, się rozpłaczę. Nałożyłam do mojego stroju czarne trampki i poszłam w stronę pokoju z numerkiem dwanaście. Drzwi otworzyła mi Julia i szybko mnie wciągnęła.
-Piotrek się kąpie, jak wyjdzie będzie miał niespodziankę!- wyszeptała podekscytowana i rzuciła we mnie sukienkę.
   Sukienka była jasnoniebieska. Z lekkimi diamencikami. Na plecach miała wycięcie w kształcie serca.
-Ubierz ją!- nakazała. Podała mi czarne szpilki.- Je też! Szybko!- nakazała. –Bartek, idź powiedzieć Piotrkowi, że nie musi się śpieszyć. – nakazała do Bartka. Ja w tym momencie się przebrałam. – Zrobię ci makijaż i włosy!- ucieszyła się i zaczęła mnie malować.
-Po co to wszystko?- spytałam szeptem zrezygnowana. Bartek wygrzebał tymczasem z szafy ładne jasne spodnie i koszulę w kratę zapinaną na guziki.
-Nie gadaj, siedź cicho.- nakazał Bartek szeptem. Wszedł do łazienki.- Ubierz to, bo tamte ciuchy masz już brudne!- krzyknął.
-Makijaż skończony! Patrz!- Julia podała mi lusterko.
   Miałam ładne kreski na oczach. Cień był jasnoniebieski jak sukienka, tyle że z brokatem. Rzęsy były dokładnie pomalowane. Puder. Lekki róż na policzkach. Usta zostały pomalowane błyszczykiem brzoskwiniowym.
-Ładnie…- wyszeptałam. Zaczęła mi robić fryzurę.
-Dobierany z kokiem.- powiedziała Julia i pokazała mi w lusterku fryzurę.
-Dziękuję, ale naprawdę nie wiem, po co mi to wszystko.- powiedziałam, a Julia z Bartkiem się do siebie uśmiechnęli i wyszli z pokoju. Usłyszałam klucz przekręcany w drzwiach.- Nie…- cicho jęknęłam. Wyszedł Piotrek.
-Co ty tu robisz?- spytał chłodno.
-Nawet ja tego nie wiem.- odpowiedziałam. Wyglądał tak seksownie. To był już koniec. Chciałam powiedzieć „Ładnie wyglądasz.”, ale ugryzłam się w język. Dosłownie. –Auu…- cicho jęknęłam. Piotrek spojrzał na mnie. Podeszłam do drzwi i chciałam już wychodzić mając nadzieję, że nie zamknęli pokoju.- Kurde…- mruknęłam.
-Nie mów tylko, że nas zamknęli…- westchnął Piotrek.
   Wróciłam na swoje miejsce. Patrzałam przez okno. Wysoko nie było. Można było przejść przez balkony. Wyszłam na balkon.
-Co ty robisz?- spytał Piotrek.
-Wychodzę, nie widzisz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Spojrzałam w dół. Był to parter.- Najwyżej spadnę…- mruknęłam do siebie.
    Gdy już kurczowo trzymałam się na progu poślizgnęłam się i kurczowo trzymałam się betonu, na którym był balkon. Jednak nie był to parter. Było to pierwsze piętro! Cicho jęczałam.
-Klaudia!- krzyknął Piotrek, gdy wybiegł na balkon. –Tylko się nie puszczaj!- nakazał.
-Bo co? Będziesz za mną tęsknił? Już to widzę, jak mnie opłakujesz.- mruknęłam i puściłam beton.
-Klaudia!!- zawołał Piotrek, a ja uderzyłam plecami o trawę.
   Uderzenie było tak silnie, że poczułam jak wszystkie kości we mnie się łamią w pół. Byłam delikatna, może dlatego?
-Po cholerę uwierzyłem w tą bajeczkę o zdradzie!?- krzyczał Piotrek na  balkonie, a ja straciłam przytomność.
   Obudziłam się dopiero w białym pomieszczeniu z lewą ręką w gipsie, prawą nogą w gipsie i z kołnierzem na szyi. Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Kilka łez spłynęło po moim policzku.
Chyba będę miała specjalny pokój w tym szpitalu, jak będę tak często do niego trafiać.
   To już mnie pogrążało. Wpadłam już w depresje. Nie czułam, żadnego skrawka mnie.
-Dzień dobry.- wszedł do mnie lekarz.- Pamiętasz mnie? Marek Franciszkiewicz.- przypomniał.
-Pamiętam.- wykrztusiłam. Z ledwością mogłam coś powiedzieć.- Panie lekarzu, mam niebieską sukienkę i czarne szpilki?- spytałam z trudnością.
-Tak.- odpowiedział. –Czemu skoczyłaś z balkonu?- spytał.
-Bo nie chciałam siedzieć w jednym pokoju z moim byłym.- odpowiedziałam, ale nie do końca z prawdą.  
    Piotrek jest moim byłym.
-Twój były siedzi na poczekalni i cały czas się pyta, czy już się obudziłaś. Jest w fatalnym stanie. W końcu dwa dni leżałaś nieprzytomna, a on dwa dni siedział na poczekalni przysypiając kilka minut z kawą w ręku. Chodził w te i we w te. Jadł to co przynosiła mu jakaś brunetka. Chyba nawet i płakał czasami.- powiedział lekarz.- Przejął się tym wypadkiem.- dorzucił i wyszedł.
-Do widzenia.- powiedziałam.
-Chce mieć pani gościa?- spytał wchodząc z powrotem sprawdzając na monitorze pracę mojego serca.
-Obojętnie…- mruknęłam.
    Zależy kogo…
-Klaudia?- usłyszałam głos Piotrka.
-Co?- spytałam chłodno. Kocham go.
-Żyjesz?- spytał.
-Nie, umarłam.- mruknęłam.
-Przepraszam…- wyszeptał.
-Spieprzaj z przeprosinami.- warknęłam. Pierwszy raz tak się do niego odzywam.
-Wiem, że spieprzyłem całą sprawę, kochanie. Wybacz mi.- powiedział.
-Zapomniałeś, że już nie jesteśmy razem? Sam ze mną zerwałeś trzy dni temu.- przypomniałam mu.
-Kochanie…
-ŻADNE KOCHANIE!- ryknęłam cudem.
-Klaudia, wróćmy do siebie. Potrzebuję cię.- powiedział i stanął nade mną.
-Ja też potrzebuję kogoś. Kogoś kto mnie nie zrani…- mruknęłam.
-Popadłem w depresję…- westchnął.
-A ja niby nie? Ja mam depresję od trzech dni! A kto mnie zranił? Ty mnie zraniłeś. Moje serce pękło, gdy powiedziałeś, że wolisz wierzyć Mice niż mi. Chciałam przestać funkcjonować. Dlatego poszłam na balkon! Gdybym nie chciała się zabić to bym siedziała w tym cholernym pokoju. Ale chciałam się zabić, bo bez ciebie nie da się żyć.- powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Nie chciałem…- powiedział Piotrek.
-Wyjdź…- warknęłam. Po chwili usłyszałam zamykane drzwi.
-Kazała ci wyjść!? Widzisz jak to spieprzyłeś, to teraz żałuj!- usłyszałam głos Bartka.
-Jezu, człowieku! Straciłeś najodpowiedniejszą kobietę dla ciebie!- usłyszałam Krzyśka.
-Chłopaki, dajcie mu spokój. Spieprzył to spieprzył. Trudno.- usłyszałam Julię.- Idę do niej. – powiedziała. Po chwili weszła do mojej sali.- Można?- spytała.
-Ty zawsze.- powiedziałam. –Przepraszam cię…- powiedziałam z łzami.
-Przestań. Gdybym wiedziała, że jesteś zdolna do próby samobójstwa to bym was tam nie zamykała.- powiedziała i usiadła obok mnie.
-Chociaż bym umarła ładnie wyglądając…- spróbowałam się uśmiechnąć. –Jest ze mną źle?- spytałam.
-Złamana prawa noga, lewa ręka, wstrząs mózgu. Tylko tyle.- powiedziała. –Po to ci ten kołnierz. Na wstrząs. – wyjaśniła.
-Luzik. Myślałam, że będzie gorzej…- powiedziałam.
-Daj mu drugą szansę.- powiedziała nagle.
-Komu?- spytałam głupkowato.
-Piotrkowi. Siedział na korytarzu cały czas. Modlił się, abyś była zdrowa. Byś nie jeździła na wózku. Byś żyła. Przychodziłam do niego dawać mu jedzenie, aby się nie wygłodził. Jesteście stworzeni dla siebie. Widać to było, gdy się obejmowaliście. – powiedziała Julia.
-To nie jest tak łatwo. Kocham go, że bez niego chcę się zabić.- powiedziałam.
    I to kiedyś zrobię…
-Wiem, że to nie jest łatwo, ale się zastanów.- powiedziała i wstała. –Przyjdę jutro. – powiedziała.- I już wtedy masz mieć decyzję. – i wyszła.
-I co? Da mi drugą szansę?- usłyszałam Piotrka.
-A skąd mam to wiedzieć? Nie czytam w myślach…- mruknęła Julia.
     Dać mu drugą szansę? Dać mu w ogóle jakąś nadzieję? Czemu ja muszę wszystko zapowiadać? Powiem nie albo powiem tak. Przynajmniej będzie święty spokój. Zdecydowałam.
-Piotrek!- krzyknęłam. –Piotrek!- ponowiłam krzyk. Do pokoju szpitalnego wleciał Piotrek.- Tak.- powiedziałam, a Piotrek doskoczył do mnie i  pocałował w usta.
-Nigdy cię, kochanie nie zostawię. Obiecuję.- powiedział i chwycił moją prawą dłoń. – Nigdy.
   Nigdy powiadasz? Tak samo mówiłeś mi trzy dni temu i co?
   Kocham go. Kocham go. Kocham go.
-Kocham cię.- wyszeptałam.
-Przynieść ci wody, skarbie mój najukochańszy?- spytał.
-Jeśli możesz…- spojrzałam na niego jakimś wielkim cudem, że udało mi się obrócić głowę. Bolało jak cholera.
-Już lecę!- wybiegł uradowany.
-Czyli powiedziała mu tak.- podsumował Mateusz.- Jakby ich tu teraz znowu rozłączyć?
-Mateusz dupku jeden! Ani mi się waż zepsuć ich piękny związek! Jeśli to zrobisz to oficjalnie ci nogi z dupy powyrywam! Micha i Cichy są moimi przyjaciółmi i oddam za nich życie, więc ani mi się waż!- krzyknął Ignaczak.
-Człowieku, ciszej…- jęknęłam, ale wątpię, że usłyszał. –Ale i tak dziękuję…- wyszeptałam.
-Wynocha stąd Mika! To przez ciebie!- wrzasnął Rafał.
-Nawet ty przeciwko mnie?- spytał Mika pewnie robiąc wielkie oczy.
-Tak, bo ona potrafi przeprosić!- krzyknął Rafał.
-CHŁOPAKI CISZEJ!- ryknęłam na nich.
-Kurde, to wszystko słychać! Ale jaja!- podsumował Winiar.
- Wypier papier! – krzyknął Bartek.
-Jestem kochanie!- do pokoju wleciał Piotrek potykając się o próg.
-Uważaj.- uśmiechnęłam się. Piotrek pomógł mi się podnieść i pomógł mi się napić.- Dziękuję.- powiedziałam, gdy się położyłam. –Jedź do hotelu i się wyśpij.- powiedziałam.
-Niee…- mruknął Piotrek.- Foch.- powiedział oburzony.
-Ty se te fochy zachowaj na później. Idź.- powiedziałam z uśmiechem.
-Dobrze… Pa.- ucałował mnie w usta i wyszedł.
   Chwilę później zasnęłam.
Jesteś dla mnie życiem, tlenem jak Adam dla Ewy…
-Co jest?- spytałam nie patrząc kto dzwoni.
-Witaj, Klaudio.- powiedział dobrze znany mi głos.
-Po co dzwonisz?- warknęłam do słuchawki.
-Chciałem usłyszeć twój głos, bo stęskniłem się za tobą, mój misiaczku.- cmoknął osobnik do telefonu.
-Antek, ogarnij się.- warknęłam.
-Klaudio, misiu ty mój. Chyba nie chcesz, abym wszedł do sali szpitalnej numer siedem za minutę, bo jak wejdę może być kiepsko…- powiedział i usłyszałam otwieranie drzwi.
-Nie!- krzyknęłam.
-Dzień dobry, Klaudio.- powiedział lekarz. Odetchnęłam z ulgą.
-Dzień dobry, panie Marku. – powiedziałam i wróciłam do telefonu.- Ani mi się waż wchodzić do mojej sali szpitalnej.- warknęłam.
   Lekarz wyszedł. Oddech mi przyśpieszył.
-Poczekaj chwileczkę.- powiedział.- Dzień dobry, panie Marku.- przywitał się z lekarzem. Jest już blisko. Rozłączył się. Drzwi otworzyły się. Oddychałam coraz szybciej i gęstniej. –Cześć, misiaczku.- powiedział Antek. – Dzisiaj jestem bez broni palnej, ale zawsze mogę cię dotykać, gdzie chcę.- powiedział i podszedł coraz bliżej.
-Niee!! Pomocy!- krzyczałam.- ANTEK ZOSTAW MNIE! POMOCY!- krzyczałam coraz mocniej. –POMOCY!- krzyczałam na całą „epę”.
-Co się dzieje?- do mojego pokoju szpitalnego wleciał ochroniarz.- Proszę stąd natychmiast wyjść! Jest pan tu niemile widziany!- powiedział i zakuł w kajdanki Antka.
-Dziękuję.- powiedziałam.
-Nie ma sprawy. Taka moja praca.- powiedział ochroniarz i wyszedł z Antkiem.
-Proszę mnie puścić. Natychmiast!- krzyczał Antek.

-Zamknij się, frajerze!- ryknął ochroniarz. Cicho się zaśmiałam. –Wsadzimy cię w końcu do paki to popamiętasz!- powiedział ochroniarz, a ja się zaczęłam śmiać.
______________________________________
    O nie! Micha wypadek ma za wypadkiem! :( :D Antek Show powrót XDD Oj... Micha, ty za dobra jesteś, za dobra :D  

Rozdział 13.

-Lepiej już?- z zamyśleń wyrwał mnie Piotrek.
-Tak…- wyłkałam.-Piotrek, czemu wszystko musi się spieprzyć, gdy jest idealnie? Czemu niektórzy mają piękną bajkę, a niektórzy koszmar? Czemu nigdy nie mogę być w bajce? Do jasnej cholery, czemu?- pytałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Nie wiem… Skarbie, istnieje wiele pytań bez odpowiedzi. Jesteś w bajce, ze mną. W koszmarze z Miką. To jest jedna wielka baśń. O nas. O wszystkich nas. Bóg tworzy wielką baśń, legendę, powieść… On ma nasze scenariusze. To już tak miało być. Pamiętaj, sama sobie tworzysz bajkę. Tylko bajkę, która później tworzy się w powieść.- odpowiedział Piotrek patrząc mi w oczy. –Chodź już. Pewnie jesteś głodna.- powiedział i chciał mnie pociągnąć za dłoń, ale się nie ruszyłam.
-Nie jestem głodna.- odpowiedziałam spokojnie.- Wytłumacz mi, czemu nie mam jeszcze swojej bajki.- nakazałam.
-Jesteś w innej bajce. Swojej jeszcze nie stworzyłaś.- wytłumaczył mi Piotrek po chwili zastanowienia. –Na pewno stworzysz. Musisz mieć wszystko dobrze poukładane. Kiedyś będzie wspaniale. Jak na filmach. – powiedział.
-Jak na „Titanicu”?- prychnęłam.
-Nie jak na „Titanicu” tylko jak na...- zastanowił się na chwilę. – „Inteligent w armii”.
-Oglądałam ten film i też jest smutne zakończenie!- krzyknęłam.
-Przesadzasz…- mruknął Piotr.             
-Ty przesadzasz…- prychnęłam i sama poszłam w kierunku hotelu.
-Tędy nie można przechodzić.- poinformował mnie policjant.
-Gdzieś mam wasze zakazy! Byłam w szpitalu, bo zasłabłam, do tego mój kumpel rzucił się z mostu, mam wiele trudnych pytań dla siebie, a do tego jestem strasznie zmęczona i nie będzie mi pan nic zakazywać! Tędy jest najkrótsza droga do hotelu, w którym akurat przebywam!- krzyknęłam i przeszłam przez zakaz.
-Proszę pani! Niech pani wróci! To jest rozkaz!- wołał za mną policjant, a ja mu pokazałam środkowy palec.
    Czemu wszystko co dobre szybko się psuje?
   Doszłam do hotelu i przypomniałam sobie, że to Julia ma klucz i usiadłam pod drzwiami pokoju. Dopiero teraz coś mi się przypomniało! Szybko wstałam i po cichu doszłam do pokoju numer dwadzieścia jeden. Zapukałam. Gdy drzwi się uchyliły zamarłam. Przede mną stał zaspany Mateusz. Cały zdrowy. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam płakać.
-A tobie co?- spytał roześmiany.
-Ty żyjesz! Nie skoczyłeś z mostu!- szeptałam uradowana.
-Jakiego mostu?- spytał nadal roześmiany. –Po tym jak do mnie zadzwoniłaś zrobiłem co mi kazałaś i zaprosił Anię na pizzę na jutro.- powiedział z wielkim uśmiechem. W końcu się od niego odkleiłam.
-Gratulacje!- powiedziałam i szybko wyjęłam telefon i napisałam do Juli.- „Wracajcie do hotelu, Mateo żyje i jest cały. Właśnie z nim gadam! J „ – wysłałam.- A kto skoczył później? Też nazwisko Mika.- spytałam.
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Dobra, idź spać, bo widzę, że zaraz zemdlejesz z wyczerpania.- powiedział z lekkim uśmiechem.
-Muszę chwilę poczekać na Julkę.- powiedziałam. W tym momencie dostałam SMS’a.
-„Co!? To fajnie! Powiedz mu, że będzie się ze wszystkiego wyspowiadał mi, Piotrkowi, Bartkowi, Krzyśkowi i Michałowi. :-D Już biegniemy!” – odpisała.
-Będziesz się jutro wyspowiadał chłopakom i Julce. Tak napisała!- powiedziałam i pokazałam mu SMSa. Zaczął się śmiać.
-Dobranoc.- powiedział.
-Doobra…- ziewnęłam.- Dobranoc.- uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku swojego pokoju i wleciałam na rozpędzone stadko siatkarzy z Julką.
-On żyje?- spytali wszyscy chórem.
-Żyje i jest cały i zdrowy.- uśmiechnęłam się.- Porozmawiajmy jutro, bo ja już padam na twarz. –powiedziałam i wzięłam od Julki klucz i weszłam do pokoju. Od razu padłam na łóżko. Usłyszałam jeszcze, jak ktoś cicho wchodzi do pokoju, ale na pewno nie była to Julia. –Kto przyszedł?- spytałam zapalając lampkę. Przed moimi oczami ukazał się facet w kominiarce i z pistoletem w ręku.
-Siedź cicho, to cię nie zastrzelę!- powiedział.
-A mogę mieć ostatnie życzenie?- spytałam.
-Jakie?- spytał podejrzanie.
-Mogę odpisać mamie na SMSa, bo zapomniałam odpisać?- spytałam.
-Dobra.- mruknął koleś, a ja wybrałam numer Piotrka, Krzyśka, Michała, Mateusza, Bartka, Rafała, Łukasza, Dawida i Mariusza.
-„Pomocy! W moim pokoju jest uzbrojony koleś z kominiarką! Pomocyy!! Pomóżcie mi! Błagam! Szybko!”- napisałam.
-Już?- spytał.
-Mam pytanie.
-Wal śmiało.- powiedział.
-Czemu kradniesz z bronią? Czemu w ogóle kradniesz?- spytałam. Chciałam go czymś zająć, żeby chłopacy mi pomogli.
-Za długo by opowiadać, a na pewno mnie nie wysłuchasz…- mruknął.
-Opowiedz. Lubię słuchać.- powiedziałam z przybranym uśmiechem.
-Kiedyś jak byłem mały…- zaczął, a ja nie słuchałam. Udawałam, że słucham. W duchu modliłam się, aby ktoś zadzwonił na policję. – No i teraz kradnę, ponieważ nikt nie chce mnie przyjąć do pracy.- westchnął.
-Przykro mi… - odpowiedziałam i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
   Przestępca poszedł otworzyć i na niego skoczyło stado siatkarzy.
-Klaudia! Kochanie!- jednym susem Piotrek znalazł się obok mnie. –Nic ci nie zrobił? Wszystko w porządku? – pytał mnie obejmując mnie ramieniem.
-Ciesz się, że dał mi napisać SMS-a do „mamy”.- powiedziałam.-Dzwoniliście na policję? – spytałam.
-Ja dzwoniłem.- powiedział Mariusz.- Zaraz tu powinni… - zaczął, ale nie skończył, bo właśnie do mojego hotelowego pokoju wleciało trzech antyterrorystów i dwóch policjantów.
-Myślałem, że chciałaś mnie wysłuchać!- krzyknął do mnie frajer.
-Ale nie chciałam. Chciałam, żebyś się wygadał przed więzieniem.- mruknęłam do niego. Jeden z antyterrorystów zdjął mu kominiarkę. –Antek!?- spytałam z niedowierzeniem.
-Tak, to ja!- krzyknął zanim wyszedł.
-Antek, coś ty najlepszego wyrobił!- krzyknęłam za nim.
      Antek Praski, mój przyjaciel z gimnazjum. Kochanek Julki. Zarywał do mnie, ale ja go odrzuciłam. Wtedy zaczął kraść, a potem siedział w poprawczaku.
-Widziałam Praskiego, tego złodzieja z gimbazy. Kogo chciał okraść?- spytała Julka, która weszła do pokoju.
-Mnie z bronią palną.- odpowiedziałam.
-What the fuck?- spytała, a do pokoju wszedł właśnie trener.
-Kto psieklina?- spytał, gdy swobodnie znalazł się na środku pokoju.  –Klaudia, wsistko OK?- spytał się z uśmiechem.
-Nikt nie przeklina…- powiedziała Julka i przytuliła się do Bartka.
-Tak, jest git.- powiedziałam z uśmiechem.
-To dobzie.- powiedział.- Good night!- powiedział, gdy wyszedł.
-Dobra, naprawdę wam chłopacy dziękuję. Bardzo, ale to bardzo dziękuję.- powiedziałam. –Igła… Możesz mi podać małą wodę na oknie?- spytałam.
-Jasne. Łap!- powiedział i chciał się zamachnąć.
-Powiedziałam „podać”.- powiedziałam chłodnym tonem. – Nie zapomnij, że z tym spóźnieniem z Ziomkiem to ja serio mówiłam.- dodałam.
-Noo…- przeciągnął się Igła, podał mi butelkę i z Łukaszem wyszli z pokoju. Po chwili wszyscy siatkarze wyszli, tylko nie Piotrek z Bartkiem.
-Klaudia…- zaczął Piotrek. - Mateusz powiedział mi, że się z nim przed naszym przyjściem przespałaś. Przed tym jak tego SMS-a napisałaś…- powiedział Piotrek.
-Co?! Ja się z nim nie przespałam!- broniłam się.
-Nie wierzę ci.- powiedział Piotrek, a mi łzy poleciały strumyczkiem.
-Wolisz wierzyć jakiemuś frajerowi niż własnej dziewczynie!?- ryknęłam.
-Tak, żebyś wiedziała!- krzyknął Piotrek.- To koniec!- trzasnął drzwiami, a ja bezradna opadłam twarzą w poduszkę i zaczęłam płakać. Z resztą nie pierwszy raz dzisiaj.
-Kurwa mać!- przeklinałam w poduszkę.- Zawsze wszystko się musi spieprzyć! Jedno po drugim!- wyłam.
-Przykro mi…- odezwał się nade mną męski głos. Mateusz.
-Co ty tu robisz, debilu!? Wszystko spieprzyłeś! Wszystko!- wydarłam się na niego.
-Bo jak ja nie będę miał ciebie, nikt ciebie nie będzie miał.- powiedział z uśmieszkiem.
-Spieprzaj stąd! Zrozumiałeś!? Nie chcę cię widzieć!- powiedziałam i z otwartej ręki uderzyłam go w policzek. Zapadłam się w depresję. Szybką depresję.

-Klaudia, nie płacz. Będzie dobrze…- podeszła do mnie Julka i mocno objęła.
_________________________
Pechowa trzynastka... :( No cóż... :D Bywa. XDD Kogo już wkurwia szkoła? Bo ja się przyznam i mnie nie :P Muahahha.