środa, 17 września 2014

Rozdział 14

-Nie będzie dobrze! Wszystko się spieprzyło! Mój ideał mi nie wierzy, ja go pokochałam! Miłość jest powalona! Nie chcę nikogo prócz Piotrka!- łkałam.
-Bartek, powiedz coś!- nakazała Julia ze łzami w oczach. Czemu ona ma płakać? Przecież nic nie zrobiła i nic się jej nie stało.
-Idę z nim pogadać…- powiedział Bartek i zniknął z pokoju.
-To, to jest chore. Ja się produkowałam, aby tylko być z Piotrkiem, a on skończył ten związek. – łkałam nadal, aż w końcu zasnęłam.
   Rano obudziłam się cała spuchnięta. Pomału zaczęłam sobie wszystko przypominać. Ja i Piotrek… To koniec. Ciężko westchnęłam i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam z łazienki, Julki nie było, ale leżała mała karteczka na moim łóżku.
   Klaudio moja droga! :*Przyjdź do pokoju dwunastego. Wiem, chodź. Widziałam cię, chodź!
    Po kij mam iść do dwunastki? Tam jest Piotrek, a ja nie wytrzymam, się rozpłaczę. Nałożyłam do mojego stroju czarne trampki i poszłam w stronę pokoju z numerkiem dwanaście. Drzwi otworzyła mi Julia i szybko mnie wciągnęła.
-Piotrek się kąpie, jak wyjdzie będzie miał niespodziankę!- wyszeptała podekscytowana i rzuciła we mnie sukienkę.
   Sukienka była jasnoniebieska. Z lekkimi diamencikami. Na plecach miała wycięcie w kształcie serca.
-Ubierz ją!- nakazała. Podała mi czarne szpilki.- Je też! Szybko!- nakazała. –Bartek, idź powiedzieć Piotrkowi, że nie musi się śpieszyć. – nakazała do Bartka. Ja w tym momencie się przebrałam. – Zrobię ci makijaż i włosy!- ucieszyła się i zaczęła mnie malować.
-Po co to wszystko?- spytałam szeptem zrezygnowana. Bartek wygrzebał tymczasem z szafy ładne jasne spodnie i koszulę w kratę zapinaną na guziki.
-Nie gadaj, siedź cicho.- nakazał Bartek szeptem. Wszedł do łazienki.- Ubierz to, bo tamte ciuchy masz już brudne!- krzyknął.
-Makijaż skończony! Patrz!- Julia podała mi lusterko.
   Miałam ładne kreski na oczach. Cień był jasnoniebieski jak sukienka, tyle że z brokatem. Rzęsy były dokładnie pomalowane. Puder. Lekki róż na policzkach. Usta zostały pomalowane błyszczykiem brzoskwiniowym.
-Ładnie…- wyszeptałam. Zaczęła mi robić fryzurę.
-Dobierany z kokiem.- powiedziała Julia i pokazała mi w lusterku fryzurę.
-Dziękuję, ale naprawdę nie wiem, po co mi to wszystko.- powiedziałam, a Julia z Bartkiem się do siebie uśmiechnęli i wyszli z pokoju. Usłyszałam klucz przekręcany w drzwiach.- Nie…- cicho jęknęłam. Wyszedł Piotrek.
-Co ty tu robisz?- spytał chłodno.
-Nawet ja tego nie wiem.- odpowiedziałam. Wyglądał tak seksownie. To był już koniec. Chciałam powiedzieć „Ładnie wyglądasz.”, ale ugryzłam się w język. Dosłownie. –Auu…- cicho jęknęłam. Piotrek spojrzał na mnie. Podeszłam do drzwi i chciałam już wychodzić mając nadzieję, że nie zamknęli pokoju.- Kurde…- mruknęłam.
-Nie mów tylko, że nas zamknęli…- westchnął Piotrek.
   Wróciłam na swoje miejsce. Patrzałam przez okno. Wysoko nie było. Można było przejść przez balkony. Wyszłam na balkon.
-Co ty robisz?- spytał Piotrek.
-Wychodzę, nie widzisz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Spojrzałam w dół. Był to parter.- Najwyżej spadnę…- mruknęłam do siebie.
    Gdy już kurczowo trzymałam się na progu poślizgnęłam się i kurczowo trzymałam się betonu, na którym był balkon. Jednak nie był to parter. Było to pierwsze piętro! Cicho jęczałam.
-Klaudia!- krzyknął Piotrek, gdy wybiegł na balkon. –Tylko się nie puszczaj!- nakazał.
-Bo co? Będziesz za mną tęsknił? Już to widzę, jak mnie opłakujesz.- mruknęłam i puściłam beton.
-Klaudia!!- zawołał Piotrek, a ja uderzyłam plecami o trawę.
   Uderzenie było tak silnie, że poczułam jak wszystkie kości we mnie się łamią w pół. Byłam delikatna, może dlatego?
-Po cholerę uwierzyłem w tą bajeczkę o zdradzie!?- krzyczał Piotrek na  balkonie, a ja straciłam przytomność.
   Obudziłam się dopiero w białym pomieszczeniu z lewą ręką w gipsie, prawą nogą w gipsie i z kołnierzem na szyi. Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Kilka łez spłynęło po moim policzku.
Chyba będę miała specjalny pokój w tym szpitalu, jak będę tak często do niego trafiać.
   To już mnie pogrążało. Wpadłam już w depresje. Nie czułam, żadnego skrawka mnie.
-Dzień dobry.- wszedł do mnie lekarz.- Pamiętasz mnie? Marek Franciszkiewicz.- przypomniał.
-Pamiętam.- wykrztusiłam. Z ledwością mogłam coś powiedzieć.- Panie lekarzu, mam niebieską sukienkę i czarne szpilki?- spytałam z trudnością.
-Tak.- odpowiedział. –Czemu skoczyłaś z balkonu?- spytał.
-Bo nie chciałam siedzieć w jednym pokoju z moim byłym.- odpowiedziałam, ale nie do końca z prawdą.  
    Piotrek jest moim byłym.
-Twój były siedzi na poczekalni i cały czas się pyta, czy już się obudziłaś. Jest w fatalnym stanie. W końcu dwa dni leżałaś nieprzytomna, a on dwa dni siedział na poczekalni przysypiając kilka minut z kawą w ręku. Chodził w te i we w te. Jadł to co przynosiła mu jakaś brunetka. Chyba nawet i płakał czasami.- powiedział lekarz.- Przejął się tym wypadkiem.- dorzucił i wyszedł.
-Do widzenia.- powiedziałam.
-Chce mieć pani gościa?- spytał wchodząc z powrotem sprawdzając na monitorze pracę mojego serca.
-Obojętnie…- mruknęłam.
    Zależy kogo…
-Klaudia?- usłyszałam głos Piotrka.
-Co?- spytałam chłodno. Kocham go.
-Żyjesz?- spytał.
-Nie, umarłam.- mruknęłam.
-Przepraszam…- wyszeptał.
-Spieprzaj z przeprosinami.- warknęłam. Pierwszy raz tak się do niego odzywam.
-Wiem, że spieprzyłem całą sprawę, kochanie. Wybacz mi.- powiedział.
-Zapomniałeś, że już nie jesteśmy razem? Sam ze mną zerwałeś trzy dni temu.- przypomniałam mu.
-Kochanie…
-ŻADNE KOCHANIE!- ryknęłam cudem.
-Klaudia, wróćmy do siebie. Potrzebuję cię.- powiedział i stanął nade mną.
-Ja też potrzebuję kogoś. Kogoś kto mnie nie zrani…- mruknęłam.
-Popadłem w depresję…- westchnął.
-A ja niby nie? Ja mam depresję od trzech dni! A kto mnie zranił? Ty mnie zraniłeś. Moje serce pękło, gdy powiedziałeś, że wolisz wierzyć Mice niż mi. Chciałam przestać funkcjonować. Dlatego poszłam na balkon! Gdybym nie chciała się zabić to bym siedziała w tym cholernym pokoju. Ale chciałam się zabić, bo bez ciebie nie da się żyć.- powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Nie chciałem…- powiedział Piotrek.
-Wyjdź…- warknęłam. Po chwili usłyszałam zamykane drzwi.
-Kazała ci wyjść!? Widzisz jak to spieprzyłeś, to teraz żałuj!- usłyszałam głos Bartka.
-Jezu, człowieku! Straciłeś najodpowiedniejszą kobietę dla ciebie!- usłyszałam Krzyśka.
-Chłopaki, dajcie mu spokój. Spieprzył to spieprzył. Trudno.- usłyszałam Julię.- Idę do niej. – powiedziała. Po chwili weszła do mojej sali.- Można?- spytała.
-Ty zawsze.- powiedziałam. –Przepraszam cię…- powiedziałam z łzami.
-Przestań. Gdybym wiedziała, że jesteś zdolna do próby samobójstwa to bym was tam nie zamykała.- powiedziała i usiadła obok mnie.
-Chociaż bym umarła ładnie wyglądając…- spróbowałam się uśmiechnąć. –Jest ze mną źle?- spytałam.
-Złamana prawa noga, lewa ręka, wstrząs mózgu. Tylko tyle.- powiedziała. –Po to ci ten kołnierz. Na wstrząs. – wyjaśniła.
-Luzik. Myślałam, że będzie gorzej…- powiedziałam.
-Daj mu drugą szansę.- powiedziała nagle.
-Komu?- spytałam głupkowato.
-Piotrkowi. Siedział na korytarzu cały czas. Modlił się, abyś była zdrowa. Byś nie jeździła na wózku. Byś żyła. Przychodziłam do niego dawać mu jedzenie, aby się nie wygłodził. Jesteście stworzeni dla siebie. Widać to było, gdy się obejmowaliście. – powiedziała Julia.
-To nie jest tak łatwo. Kocham go, że bez niego chcę się zabić.- powiedziałam.
    I to kiedyś zrobię…
-Wiem, że to nie jest łatwo, ale się zastanów.- powiedziała i wstała. –Przyjdę jutro. – powiedziała.- I już wtedy masz mieć decyzję. – i wyszła.
-I co? Da mi drugą szansę?- usłyszałam Piotrka.
-A skąd mam to wiedzieć? Nie czytam w myślach…- mruknęła Julia.
     Dać mu drugą szansę? Dać mu w ogóle jakąś nadzieję? Czemu ja muszę wszystko zapowiadać? Powiem nie albo powiem tak. Przynajmniej będzie święty spokój. Zdecydowałam.
-Piotrek!- krzyknęłam. –Piotrek!- ponowiłam krzyk. Do pokoju szpitalnego wleciał Piotrek.- Tak.- powiedziałam, a Piotrek doskoczył do mnie i  pocałował w usta.
-Nigdy cię, kochanie nie zostawię. Obiecuję.- powiedział i chwycił moją prawą dłoń. – Nigdy.
   Nigdy powiadasz? Tak samo mówiłeś mi trzy dni temu i co?
   Kocham go. Kocham go. Kocham go.
-Kocham cię.- wyszeptałam.
-Przynieść ci wody, skarbie mój najukochańszy?- spytał.
-Jeśli możesz…- spojrzałam na niego jakimś wielkim cudem, że udało mi się obrócić głowę. Bolało jak cholera.
-Już lecę!- wybiegł uradowany.
-Czyli powiedziała mu tak.- podsumował Mateusz.- Jakby ich tu teraz znowu rozłączyć?
-Mateusz dupku jeden! Ani mi się waż zepsuć ich piękny związek! Jeśli to zrobisz to oficjalnie ci nogi z dupy powyrywam! Micha i Cichy są moimi przyjaciółmi i oddam za nich życie, więc ani mi się waż!- krzyknął Ignaczak.
-Człowieku, ciszej…- jęknęłam, ale wątpię, że usłyszał. –Ale i tak dziękuję…- wyszeptałam.
-Wynocha stąd Mika! To przez ciebie!- wrzasnął Rafał.
-Nawet ty przeciwko mnie?- spytał Mika pewnie robiąc wielkie oczy.
-Tak, bo ona potrafi przeprosić!- krzyknął Rafał.
-CHŁOPAKI CISZEJ!- ryknęłam na nich.
-Kurde, to wszystko słychać! Ale jaja!- podsumował Winiar.
- Wypier papier! – krzyknął Bartek.
-Jestem kochanie!- do pokoju wleciał Piotrek potykając się o próg.
-Uważaj.- uśmiechnęłam się. Piotrek pomógł mi się podnieść i pomógł mi się napić.- Dziękuję.- powiedziałam, gdy się położyłam. –Jedź do hotelu i się wyśpij.- powiedziałam.
-Niee…- mruknął Piotrek.- Foch.- powiedział oburzony.
-Ty se te fochy zachowaj na później. Idź.- powiedziałam z uśmiechem.
-Dobrze… Pa.- ucałował mnie w usta i wyszedł.
   Chwilę później zasnęłam.
Jesteś dla mnie życiem, tlenem jak Adam dla Ewy…
-Co jest?- spytałam nie patrząc kto dzwoni.
-Witaj, Klaudio.- powiedział dobrze znany mi głos.
-Po co dzwonisz?- warknęłam do słuchawki.
-Chciałem usłyszeć twój głos, bo stęskniłem się za tobą, mój misiaczku.- cmoknął osobnik do telefonu.
-Antek, ogarnij się.- warknęłam.
-Klaudio, misiu ty mój. Chyba nie chcesz, abym wszedł do sali szpitalnej numer siedem za minutę, bo jak wejdę może być kiepsko…- powiedział i usłyszałam otwieranie drzwi.
-Nie!- krzyknęłam.
-Dzień dobry, Klaudio.- powiedział lekarz. Odetchnęłam z ulgą.
-Dzień dobry, panie Marku. – powiedziałam i wróciłam do telefonu.- Ani mi się waż wchodzić do mojej sali szpitalnej.- warknęłam.
   Lekarz wyszedł. Oddech mi przyśpieszył.
-Poczekaj chwileczkę.- powiedział.- Dzień dobry, panie Marku.- przywitał się z lekarzem. Jest już blisko. Rozłączył się. Drzwi otworzyły się. Oddychałam coraz szybciej i gęstniej. –Cześć, misiaczku.- powiedział Antek. – Dzisiaj jestem bez broni palnej, ale zawsze mogę cię dotykać, gdzie chcę.- powiedział i podszedł coraz bliżej.
-Niee!! Pomocy!- krzyczałam.- ANTEK ZOSTAW MNIE! POMOCY!- krzyczałam coraz mocniej. –POMOCY!- krzyczałam na całą „epę”.
-Co się dzieje?- do mojego pokoju szpitalnego wleciał ochroniarz.- Proszę stąd natychmiast wyjść! Jest pan tu niemile widziany!- powiedział i zakuł w kajdanki Antka.
-Dziękuję.- powiedziałam.
-Nie ma sprawy. Taka moja praca.- powiedział ochroniarz i wyszedł z Antkiem.
-Proszę mnie puścić. Natychmiast!- krzyczał Antek.

-Zamknij się, frajerze!- ryknął ochroniarz. Cicho się zaśmiałam. –Wsadzimy cię w końcu do paki to popamiętasz!- powiedział ochroniarz, a ja się zaczęłam śmiać.
______________________________________
    O nie! Micha wypadek ma za wypadkiem! :( :D Antek Show powrót XDD Oj... Micha, ty za dobra jesteś, za dobra :D  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz