-Lepiej już?- z zamyśleń wyrwał mnie
Piotrek.
-Tak…- wyłkałam.-Piotrek, czemu
wszystko musi się spieprzyć, gdy jest idealnie? Czemu niektórzy mają piękną
bajkę, a niektórzy koszmar? Czemu nigdy nie mogę być w bajce? Do jasnej
cholery, czemu?- pytałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Nie wiem… Skarbie, istnieje wiele
pytań bez odpowiedzi. Jesteś w bajce, ze mną. W koszmarze z Miką. To jest jedna
wielka baśń. O nas. O wszystkich nas. Bóg tworzy wielką baśń, legendę, powieść…
On ma nasze scenariusze. To już tak miało być. Pamiętaj, sama sobie tworzysz
bajkę. Tylko bajkę, która później tworzy się w powieść.- odpowiedział Piotrek
patrząc mi w oczy. –Chodź już. Pewnie jesteś głodna.- powiedział i chciał mnie
pociągnąć za dłoń, ale się nie ruszyłam.
-Nie jestem głodna.- odpowiedziałam
spokojnie.- Wytłumacz mi, czemu nie mam jeszcze swojej bajki.- nakazałam.
-Jesteś w innej bajce. Swojej jeszcze
nie stworzyłaś.- wytłumaczył mi Piotrek po chwili zastanowienia. –Na pewno
stworzysz. Musisz mieć wszystko dobrze poukładane. Kiedyś będzie wspaniale. Jak
na filmach. – powiedział.
-Jak na „Titanicu”?- prychnęłam.
-Nie jak na „Titanicu” tylko jak
na...- zastanowił się na chwilę. – „Inteligent w armii”.
-Oglądałam ten film i też jest smutne
zakończenie!- krzyknęłam.
-Przesadzasz…- mruknął
Piotr.
-Ty przesadzasz…- prychnęłam i sama
poszłam w kierunku hotelu.
-Tędy nie można przechodzić.-
poinformował mnie policjant.
-Gdzieś mam wasze zakazy! Byłam w
szpitalu, bo zasłabłam, do tego mój kumpel rzucił się z mostu, mam wiele
trudnych pytań dla siebie, a do tego jestem strasznie zmęczona i nie będzie mi
pan nic zakazywać! Tędy jest najkrótsza droga do hotelu, w którym akurat
przebywam!- krzyknęłam i przeszłam przez zakaz.
-Proszę pani! Niech pani wróci! To
jest rozkaz!- wołał za mną policjant, a ja mu pokazałam środkowy palec.
Czemu wszystko co dobre szybko się psuje?
Doszłam do hotelu i przypomniałam sobie, że to Julia ma klucz i usiadłam
pod drzwiami pokoju. Dopiero teraz coś mi się przypomniało! Szybko wstałam i po
cichu doszłam do pokoju numer dwadzieścia jeden. Zapukałam. Gdy drzwi się
uchyliły zamarłam. Przede mną stał zaspany Mateusz. Cały zdrowy. Rzuciłam mu
się na szyję i zaczęłam płakać.
-A tobie co?- spytał roześmiany.
-Ty żyjesz! Nie skoczyłeś z mostu!-
szeptałam uradowana.
-Jakiego mostu?- spytał nadal roześmiany.
–Po tym jak do mnie zadzwoniłaś zrobiłem co mi kazałaś i zaprosił Anię na pizzę
na jutro.- powiedział z wielkim uśmiechem. W końcu się od niego odkleiłam.
-Gratulacje!- powiedziałam i szybko
wyjęłam telefon i napisałam do Juli.- „Wracajcie do hotelu, Mateo żyje i jest
cały. Właśnie z nim gadam! J „ – wysłałam.- A kto skoczył później? Też nazwisko Mika.- spytałam.
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Dobra,
idź spać, bo widzę, że zaraz zemdlejesz z wyczerpania.- powiedział z lekkim
uśmiechem.
-Muszę chwilę poczekać na Julkę.-
powiedziałam. W tym momencie dostałam SMS’a.
-„Co!? To fajnie! Powiedz mu, że
będzie się ze wszystkiego wyspowiadał mi, Piotrkowi, Bartkowi, Krzyśkowi i
Michałowi. :-D Już biegniemy!” – odpisała.
-Będziesz się jutro wyspowiadał chłopakom
i Julce. Tak napisała!- powiedziałam i pokazałam mu SMSa. Zaczął się śmiać.
-Dobranoc.- powiedział.
-Doobra…- ziewnęłam.- Dobranoc.-
uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku swojego pokoju i wleciałam na rozpędzone
stadko siatkarzy z Julką.
-On żyje?- spytali wszyscy chórem.
-Żyje i jest cały i zdrowy.-
uśmiechnęłam się.- Porozmawiajmy jutro, bo ja już padam na twarz. –powiedziałam
i wzięłam od Julki klucz i weszłam do pokoju. Od razu padłam na łóżko.
Usłyszałam jeszcze, jak ktoś cicho wchodzi do pokoju, ale na pewno nie była to
Julia. –Kto przyszedł?- spytałam zapalając lampkę. Przed moimi oczami ukazał
się facet w kominiarce i z pistoletem w ręku.
-Siedź cicho, to cię nie zastrzelę!-
powiedział.
-A mogę mieć ostatnie życzenie?-
spytałam.
-Jakie?- spytał podejrzanie.
-Mogę odpisać mamie na SMSa, bo
zapomniałam odpisać?- spytałam.
-Dobra.- mruknął koleś, a ja wybrałam
numer Piotrka, Krzyśka, Michała, Mateusza, Bartka, Rafała, Łukasza, Dawida i
Mariusza.
-„Pomocy! W moim pokoju jest
uzbrojony koleś z kominiarką! Pomocyy!! Pomóżcie mi! Błagam! Szybko!”-
napisałam.
-Już?- spytał.
-Mam pytanie.
-Wal śmiało.- powiedział.
-Czemu kradniesz z bronią? Czemu w
ogóle kradniesz?- spytałam. Chciałam go czymś zająć, żeby chłopacy mi pomogli.
-Za długo by opowiadać, a na pewno
mnie nie wysłuchasz…- mruknął.
-Opowiedz. Lubię słuchać.-
powiedziałam z przybranym uśmiechem.
-Kiedyś jak byłem mały…- zaczął, a ja
nie słuchałam. Udawałam, że słucham. W duchu modliłam się, aby ktoś zadzwonił
na policję. – No i teraz kradnę, ponieważ nikt nie chce mnie przyjąć do pracy.-
westchnął.
-Przykro mi… - odpowiedziałam i w tym
momencie ktoś zapukał do drzwi.
Przestępca poszedł otworzyć i na niego skoczyło stado siatkarzy.
-Klaudia! Kochanie!- jednym susem
Piotrek znalazł się obok mnie. –Nic ci nie zrobił? Wszystko w porządku? – pytał
mnie obejmując mnie ramieniem.
-Ciesz się, że dał mi napisać SMS-a
do „mamy”.- powiedziałam.-Dzwoniliście na policję? – spytałam.
-Ja dzwoniłem.- powiedział Mariusz.-
Zaraz tu powinni… - zaczął, ale nie skończył, bo właśnie do mojego hotelowego
pokoju wleciało trzech antyterrorystów i dwóch policjantów.
-Myślałem, że chciałaś mnie
wysłuchać!- krzyknął do mnie frajer.
-Ale nie chciałam. Chciałam, żebyś
się wygadał przed więzieniem.- mruknęłam do niego. Jeden z antyterrorystów
zdjął mu kominiarkę. –Antek!?- spytałam z niedowierzeniem.
-Tak, to ja!- krzyknął zanim wyszedł.
-Antek, coś ty najlepszego wyrobił!-
krzyknęłam za nim.
Antek Praski, mój przyjaciel z
gimnazjum. Kochanek Julki. Zarywał do mnie, ale ja go odrzuciłam. Wtedy zaczął
kraść, a potem siedział w poprawczaku.
-Widziałam Praskiego, tego złodzieja
z gimbazy. Kogo chciał okraść?- spytała Julka, która weszła do pokoju.
-Mnie z bronią palną.-
odpowiedziałam.
-What the fuck?- spytała, a do pokoju
wszedł właśnie trener.
-Kto psieklina?- spytał, gdy
swobodnie znalazł się na środku pokoju.
–Klaudia, wsistko OK?- spytał się z uśmiechem.
-Nikt nie przeklina…- powiedziała
Julka i przytuliła się do Bartka.
-Tak, jest git.- powiedziałam z
uśmiechem.
-To dobzie.- powiedział.- Good
night!- powiedział, gdy wyszedł.
-Dobra, naprawdę wam chłopacy
dziękuję. Bardzo, ale to bardzo dziękuję.- powiedziałam. –Igła… Możesz mi podać
małą wodę na oknie?- spytałam.
-Jasne. Łap!- powiedział i chciał się
zamachnąć.
-Powiedziałam „podać”.- powiedziałam
chłodnym tonem. – Nie zapomnij, że z tym spóźnieniem z Ziomkiem to ja serio
mówiłam.- dodałam.
-Noo…- przeciągnął się Igła, podał mi
butelkę i z Łukaszem wyszli z pokoju. Po chwili wszyscy siatkarze wyszli, tylko
nie Piotrek z Bartkiem.
-Klaudia…- zaczął Piotrek. - Mateusz
powiedział mi, że się z nim przed naszym przyjściem przespałaś. Przed tym jak
tego SMS-a napisałaś…- powiedział Piotrek.
-Co?! Ja się z nim nie przespałam!-
broniłam się.
-Nie wierzę ci.- powiedział Piotrek,
a mi łzy poleciały strumyczkiem.
-Wolisz wierzyć jakiemuś frajerowi niż
własnej dziewczynie!?- ryknęłam.
-Tak, żebyś wiedziała!- krzyknął
Piotrek.- To koniec!- trzasnął drzwiami, a ja bezradna opadłam twarzą w
poduszkę i zaczęłam płakać. Z resztą nie pierwszy raz dzisiaj.
-Kurwa mać!- przeklinałam w
poduszkę.- Zawsze wszystko się musi spieprzyć! Jedno po drugim!- wyłam.
-Przykro mi…- odezwał się nade mną
męski głos. Mateusz.
-Co ty tu robisz, debilu!? Wszystko
spieprzyłeś! Wszystko!- wydarłam się na niego.
-Bo jak ja nie będę miał ciebie, nikt
ciebie nie będzie miał.- powiedział z uśmieszkiem.
-Spieprzaj stąd! Zrozumiałeś!? Nie
chcę cię widzieć!- powiedziałam i z otwartej ręki uderzyłam go w policzek.
Zapadłam się w depresję. Szybką depresję.
-Klaudia, nie płacz. Będzie dobrze…-
podeszła do mnie Julka i mocno objęła.
_________________________
Pechowa trzynastka... :( No cóż... :D Bywa. XDD Kogo już wkurwia szkoła? Bo ja się przyznam i mnie nie :P Muahahha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz